Artykuły

TEATR MAŁY: Armin Friedman i Hans Kottow "Firma się żeni", komedja w 3-ch aktach

Utwór o czysto lokalnej wartości. Tam w Wiedniu, gdzie, się ta "firma żeniła", wszystkie osoby działająca były niewątpliwie znane publiczności, albo przynajmniej widzowie mieli wyraźne wskazówki, kogo mają rozumieć pod tą lub inną postacią. Autorowie kopjowali naturę, dając portrety finansjery naddunajskiej. których oryginały codziennie spacerują po Ringach albo Grabenie, a przechodnie palcami sobie wskazują tych dygnitarzy giełdowych. Już w dalszych okolicach miasta figury te nie mają takiej popularności i nie budzą szerszego zainteresowania, stosunki ich rodzinne nie obchodzą mieszkańców, historja więc "firmy, która się żeni" traci prawie całą aktualność, czy lokalność swoją. Cóż dopiero opowiedziana w Warszawie. Jakiś dobry komediopisarz mógłby był wczorajszą premjerę dla teatru Małego zlokalizować. Ot, gdyby się tej roboty był podjął np. J. A. Hertz, który zna doskonale stosunki "finansjery warszawskiej", z wszelką pewnością byłby sztuce nadał rysy i koloryt, mogące zaciekawić publiczność trafnie z natury przeniesionemi na scenę typami różnych bankierskich osobistości. Obserwacja dostarczyłaby twórcy "Młodego lasu" mnóstwa materiału realnego, a utwór n.a nim osnuty miałby pożądane znamiona podpatrzonej prawdy.

Dałoby się i na wiedeńskim braku stworzyć historię "żeniących się firm", któreby nas interesowały w Warszawie, ale trzebaby wtedy napisać drugiego "Złotego cielca", na poczekaniu zaś trudno o drugiego Stanisława Dobrzańskiego. Ten Rosenblatt ze swoją córką Emmą i prokurentem Leosiem. ci dwaj panowie Goldensternowie: ojciec i syn, to są wzory do tego rodzaju sztuk, jeżeli już koniecznie zmuszeni jesteśmy przyglądać się ich fizjognomjoni na scenie.

Nie uwzględniając tych okoliczności, nie podkreślając przy teru dosadnej karykatury, w odtwarzanych typach, reżyseria mimo starannej pracy scenicznej nie może nadać cech zajmujących powołanym do życia wizerunkom scenicznym. Galerja będzie blada i obojętna. Nie wystarczą tu drobne szczegóły charakterystyki ogólnej, jakaś zupełnie dobra kreacja zdziecinniałego dziadka, ani nastrojowe toasty. Akcja musi zawierać wartki prąd, djalog musi mieć werwę i dowcip swoisty, postacie - dosadną bryłowatość.

Poważna komedja na tem tle będzie zawsze bezbarwna, choćby ją poczęły nawet stokroć zdolniejsze pióra, niż to, których używają do pisania wspólnicy firmy: "Friedman i Kottow".

Ten zakochany "wujek Daniel", szef "firmy Federgeld, którą się żeni", i ten jego synek, Paweł, który naprawdę się ożeni, i te panienki: sentymentalna Mal-eia, oraz wesoła i miła Selma, i mama i tata i dziadzio i narzeczony-komiwojażer - wszyscy razem tworzą grupę za mało posiadającą wyrazu, aby przez trzy akty zdołała uwagę widza utrzymywać w napięciu. Gra umyślnie przez artystów nieszarżowana jeszcze bardziej osłabiła efekty komiczne. Z pośród artystów trafia doskonale w sedno rzeczy p. Rutkowska, której kucharka miała wszystkie cechy garnkotłuka z Nalewek i wywołała wybuchy szczerego śmiechu.

P. Kindler. jako szef firmy, pp.: Broniczowa, Lewandowska, Krystyńska, Katowski, Świeściak, Kiernicki i Neubelt byliby grą, zresztą staranną, wywarli pożądaną wesołość, gdyby nie oszczędzali jaskrawych rysów w koniecznej tu karykaturze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji