Artykuły

Świat teatru

TEATR NOWY "Skiz" komedia G. Zapolskiej. Reżyseria Al. Zelwerowicza. Dekoracja St. Jarockiego.

Teatr Nowy wznowił sztukę O. Zapolskiej "Skiz". Klasyczna walka kobiet, kobiet dwuch pokoleń przeprowadzona jest przez Zapolska z wyjątkową finezją, niewykluczającą jej zamiłowania do realizmu.

Niezwykłe poczucie sceny, jakie miała Zapolska przypomina się nam niemal tryumfalnie przy każdej wznowionej jej sztuce . Ten nerw sceniczny, u Zapolskiej może najsilniejszy ze wszystkich współczesnych dramaturgów polskich, decyduje w znacznej mierze o powodzeniu jej wznowień. Na wznowienia Zapolskiej idziemy z zaciekawieniem, stawiając sobie pytanie "a jakże ta sztuka wyglądać będzie po tylu latach?" I niemal zawsze przekonywujemy się, iż wygląda dobrze.

"Skiz" - gra miłosna ma wszystkie walory najlepszych sztuk Zapolskiej. Zwarty, wartki djalog N. Świerczewska porywa i interesuje przez cały wieczór. Zmysłowość i sentymentalizm, naiwność pierwszego rozbudzenia miłosnego i egzaltacja starzejącego się don Juana, prymitywizm męża-szlagona i wyrafinowanie kobiety, co ostatnią różę miłosną pielęgnuje w swych wystraszonych, a subtelnych dłoniach - wszystko to, cała ta gama uczuć i przeżyć dźwięczy w subtelnym, barwnym i żywym djalogu Zapolskiej.

Mało, niesłychanie mało znajdujemy tam powiedzeń, któreby dla współczesnego widza, poznającego Zapolską ze sceny, "trąciły myszką" lub były śmieszne. Zapolska tak bardzo w swym ujmowaniu zagadnień i przeżyć wybiegała przed swoich współczesnych, że jeszcze i dla "dzisiejszych" nie jest... przestarzała.

Z subtelną, pieczołowitą troskliwością ujmuje w swe dłonie Zapolska miłość młodziutkiej, pierwsze kroki miłosne stawiającej kobiety i tej co już liczy głównie na "skiza" - przyzwyczajenie miłosne. W dłoniach autorki rozkwitają te dwie róże - uczucia. Z jednej bije urok wiosennej płomienności, druga podbija aromatem i doskonałością barwy i linji.

Kiedy trzeba, potrafią te pastelowe subtelne kwiaty, najeżyć się kolcami i jak jeżozwierze stanąć do walki o kochanego mężczyznę. Siła wybuchu jest wielka. Starcie naładowane elektrycznością. Oczy rzucają błyskawice. Usta smagają wymówkami bezlitosnemi. Ale umiar autorki opanowuje szybko pole walki. Jak doświadczony wódz - porzuca Zapolska atak frontowy. Walka białej i czerwonej róży rozegra się w boju oskrzydlającym.

Na tym boju mężczyzna-kochanek wygląda dość mizernie. Kobieta - autorka nie szczędzi mu tonów kreujących tego don juanika, na pajaca miłości. Skoro "burza jego namiętności" zderzyła się z możliwością komplikacji, niewygody, zwijania "ogniska", wysiłku zalotów o tyle młodszą kochankę - mężczyzna kapituluje. Kominek, zmierzch życia w spokoju, około rozumiejącej go żony - zwycięża. I tym razem "Skiz" nie zawiódł. A że tam róża z lśniącemi w oczach łzami wraca do swego stepowo - hodowanego męża, to Zapolskiej nie przejmuje. W starciu tym jest ona wyraźnie po stronie kobiety, broniącej swej życiem całem zdobytej pozycji.

W roli "Lulu" owej mądrej, subtelnej, umiejętnie operującej swym "Skizem" żony, Ćwiklińska osiągnęła jeden ze swych szczytów gry aktorskiej. Wzruszenie dramatyczne, melancholja wolna od ckliwości, żywiołowość w walce z rzuceniem na ostatnią kartę całej swej egzystencji, miały w znakomitej artystce odtwórczynię idealną. To była poezja uczucia, przy niezamąconej doskonałości djalogu.

Świerczewska w roli młodziutkiej mężatki miała możność rozwinąć wszystkie zalety swych warunków zewnętrznych, miała wdzięk i bezpośredniość. Niezależnie od tej szczęśliwej aparycji opanowała djalog inteligentnie, doskonale jednocząc dziewczęcą naiwność i zbudzoną kobiecość, stającą do walki o... znaleziony skarb. Szczęśliwe wyzbycie się pewnej nadużywanej czasami szczebiotliwości sprawiło, że rola ta będzie niewątpliwie jedną z najlepszych tej coraz lepiej rozwijającej się artystki. Wesołowski był żywy i prosty, wszedł w atmosferę pana domu i pana wołów.

Różycki - jako starzejący się narcyz, miał wdzięk, pociąg, kabotynizm, a wszystko potraktował z umiarem i doskonałą rutyną. Całość przedstawienia wyreżyserowana była przez Zelwerowicza niezwykle starannie, tempo gry, dociągnięcie zespołu do idealnej precyzyjności przypomniały nam na progu sezonu o doskonałości reżyserskiej, tego wypróbowanego reżysera i kierownika. Dekoracje St. Jarockiego bardzo udane.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji