Artykuły

W poszukiwaniu błogosławionego

Trójka autorów podpisana jest pod widowiskiem "Popiełuszko" transmitowanym przez TVPl z białostockiego Teatru Dramatycznego im. Aleksandra Węgierki. To kierownik literacki teatru Konrad Szczebiot, Janina Żukiewicz i Jan Nowara, reżyser. Przedstawienie wpisano w jesienny cykl historyczny telewizji związany ze stuleciem niepodległości. Ale wystawiono je w 34. rocznicę zamordowania księdza - pisze Piotr Zaremba w Sieciach.

Na sali członkowie rodziny: brat, bratowa, siostra, liderzy "Solidarności", politycy PiS, duchowni. Szczebiot nazwał w mediach tekst "okolicznościowym", bo powstał z inicjatywy podlaskiej "S". Choć on sam temat czuje, związany jest z okolicami, w których się wychował ksiądz Jerzy.

Ta opowieść zrazu wydaje się drobiazgową, wierną relacją. Zwłaszcza mnie, bo czytam biografię księdza Jerzego Mileny Kindziuk. I nieustannie natykałem się na znajome zdania, fragmenty. Opowieści rodziców, uwagi miejscowego proboszcza, pretensje komunistycznej szkoły, wrażenia z seminarium i zachwyt prymasem Wyszyńskim, szykany w wojsku. Zwłaszcza słowa matki, które są tu kluczem. Naturalność, prostota kontra oschła ideologia.

To się potem załamuje. Część "solidarnościowa" wydaje się bardziej skrótowa, nienastawiona już na odtwarzanie zdarzeń, bardziej na syntezę, klimat. Jest jeszcze relacja, jak ksiądz Popiełuszko został kapelanem związkowców z Huty Warszawa, ale już natury mszy za ojczyznę musimy się domyślać, a za nią go zabito. Nieco przez środki teatralne uproszczony, ale wierny "reportaż" zmienia się w ciąg scen niemalże symbolicznych.

To może być dla widowni, tej "okolicznościowej", źródłem nieporozumień. Ci, którzy oczekują cały czas historycznego sprawozdania, będą zdezorientowani tym, że Jakub Lasota grający księdza wędruje po metalowych konstrukcjach, rozebrany przez swoich oprawców od momentu zatrzymania w areszcie, co jest metaforą ofiary. Z kolei amatorzy bardziej wyrafinowanego scenicznego języka uznać mogą padające ze sceny zdania za nadal zbyt deklaratywne. Zwykle nie wymawiam insceniza-torom niespójności konwencji. Tu wydaje mi się wadą.

A równocześniejestem pełen podziwu dla decyzji sięgnięcia po tekst tak bardzo sprzeciwiający się duchowi czasów. Słowa na scenie są ważne, pietyzm na miejscu. Ten powrót do świata podlaskiej religijnej wrażliwości serio to coś, na co polski teatr raczej się nie zdobywa.

Wielu rzeczy się tu o księdzu Jerzym nie dowiadujemy. Może widowisko powinno być dłuższe? Chyba niesłusznie wtłoczono je w format niespełna 90 minut zarezerwowany dla Teatrów Telewizji. Brakło mi wątków trudnych, choćby sporu księdza z częścią Kościoła o zaangażowanie kapłana w politykę. Rafał Wieczyński, reżyser niezłego filmu o Popiełuszce, trochę się nad tym prześliznął, ale coś zasygnalizował. No i wjego wersji sam ksiądz Jerzy był pełniejszy, pełen rozterek, dowcipny, czasem brawurowy i nonszalancki. Takim i ja go pamiętam. Tu zatrzymano się najego młodzieńczej, wiejskiej skromności.

Ale kiedy całkiem dobry Jakub Lasota wychodzi na koniec w stronę publiczności z fragmentem kazania o przerabianiu ludzi w orłów, prywatny, uśmiechnięty, coś z tego klimatu znalazłem. Okolicznościowe przedstawienie nie zmieniło się w akademię. Osobną częścią dramaturgii była rozmowa przed - dziennikarki telewizyjnej z siedzącymi na widowni krewnymi, wzruszonymi, ale też pewnymi obecności swojego wielkiego duchem brata. Tak się ogląda historię. X

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji