Artykuły

Marek Molak: Będę walczył

- Aktorstwo pojawiło się trochę przez przypadek i dobrze, że tak się stało, bo otworzyło mi wiele furtek i nowe horyzonty, ale muzyka zawsze grała w moim sercu najgłośniej - mówi Marek Molak, aktor i wokalista.

Jest aktorem filmowym, telewizyjnym, teatralnym, dubbingowym, piosenkarzem, muzykiem. Ma zespół muzyczny Ava, z którym nagrał płytę "Po drugiej stronie". Od 2007 roku występuje w jednym z najpopularniejszych seriali "Barwy szczęścia", gdzie gra Huberta Pyrkę. Na swoim koncie ma główne role w musicalu "Piotruś Pan" w Teatrze "Roma" i w "Przebudzeniu wiosny" w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Teraz bierze udział w X edycji telewizyjnego show "Twoja twarz brzmi znajomo". Ukończył szkołę muzyczną II stopnia. Uprawia boks, jest trenerem personalnym, instruktorem sportów siłowych i kulturystyki.

Ale pan wyszczuplał!

- Było to następstwem życiowych sytuacji, z którymi ostatnio musiałem się mierzyć. Zawsze jednak starałem się utrzymywać dobrą formę i dużo ćwiczyć.

Myślałem, że dowiem się o panu czegoś więcej...

- Jestem po rozwodzie. Przeprowadziłem się dwa lata temu do Warszawy, ale dopiero teraz moja sytuacja się ustabilizowała.

Dlaczego rozwiódł się pan z tancerką Małgorzatą Mazurkiewicz?

- Przestaliśmy się ze sobą dogadywać. Ona miała inne priorytety, ja inne, inaczej postrzegaliśmy pewne rzeczy.

Jaki ma pan kontakt z synem Krzysztofem?

- Fantastyczny, nie spędzam z nim wprawdzie tyle czasu, ile chciałbym, bo mieszkam w stolicy, a Krzysztof w Bytomiu. Syn dobrze wie, że ma u mnie drugi dom i w nim swoje miejsce. Jest bardzo do mnie podobny z okresu, gdy byłem dzieckiem.

Co urzekło pana w nowej partnerce Danie?

- Dana pochodzi z Ukrainy. Nie miała pojęcia, kiedy się poznaliśmy, kim jestem, nie interesowała się polskimi serialami. Spotkałem ją w restauracji, w której pracowałem u kolegi. Złożyła zamówienie na pizzę, którą zawiozłem do jej domu. Zobaczyłem ją w drzwiach i już wtedy wiedziałem, że nie mogę jej opuścić.

Czym zajmuje się Dana?

- Pracowała w branży modowej, teraz zajmuje się jubilerstwem.

Życie prywatne jest dla pana ważniejsze niż kariera?

- Życie prywatne jest najważniejsze. Kariera może być, nie być, może się skończyć.

Nie przypuszczałem, że ma pan takie zdolności imitatorskie. Czy już wcześniej naśladował pan znane osoby, czy dopiero teraz odkrył w sobie taki talent?

- Zawsze miałem zacięcie do udawania gwiazd i znanych osób. Ale to objawiało się na imprezach, nie miało waloru artystycznego. Dopiero program "Twoja twarz brzmi znajomo" zweryfikował, czy jestem w stanie robić to na profesjonalnym poziomie. Ten program wiele mnie nauczył.

Mówi się, że jest pan czarnym koniem tego show. Uważam, że może pan powtórzyć sukces Kacpra Kuszewskiego, który brawurowo wygrał ósmą edycję. Czuje się pan na siłach zwyciężyć?

- Miałem okazję obserwować wszystkie edycje programu i stwierdzam, że poziom był zawsze bardzo wysoki. Widać, jak biorący w nim udział się rozwijają. Pojawiły się pogłoski, że mógłbym wygrać, co jest dla mnie pochlebne, ale repertuar nie zależy ode mnie. Na pewno dam z siebie wszystko i będę walczył, ponieważ cel jest charytatywny, najbardziej wygrane są dzieci.

W jakim stopniu praca w dubbingu pomogła panu w naśladowaniu gwiazd show-biznesu?

- Doświadczenie zdobyte w dubbingu z pewnością mi pomaga. Mogę stwierdzić, że dubbing przygotował mnie do występowania w tym show.

W dubbingu nie miał pan ról kobiecych, tutaj pan je dostał. Co pan robi, żeby poradzić sobie z takimi zadaniami?

- Za żeńskie wcielenia dostałem na razie mniej punktów. Ale gdy otrzymuję konkretne zadanie, to nie mogę wybrzydzać, bo jakim byłbym aktorem?

Co było najtrudniejsze w prezentowaniu piosenkarki Marii Koterbskiej?

- Wszystko było bardzo trudne, szczególnie chodzenie na szpilkach. Ja na tych szpilkach walczyłem na scenie o życie. Maria Koterbska to tylko jeden z przykładów. Potem była Kasia Nosowska, z którą poradziłem sobie lepiej, ale nie byłem w stanie oddać oryginału. Kobiece wyzwania zawsze będą problematyczne dla mężczyzn i odwrotnie. Nie jesteśmy w stanie przeskoczyć natury.

Jury nisko pana oceniło. Zastanawiał się pan dlaczego?

- W stu procentach zgadzałem się z opiniami jurorów. Mój występ miał fajne walory rozrywkowe, ale Marii Koterbskiej było w moim występie niewiele.

Znacznie lepiej było w przypadku włoskiej gwiazdy rewiowej Raffaelli Cary, bo zajął pan drugie miejsce. Co zdecydowało o sukcesie?

- Z Raffaellą Carrą kłopot był taki, że nie potrafiłem bawić się jej piosenką, a tymczasem wszyscy mi mówili, że jest taka zabawna. Największy problem tkwił w tym, że jej postać mnie nie bawiła.

Jak zareagował Grzegorz Hyży, gdy zobaczył siebie w pana wydaniu?

- Miałem okazję porozmawiać z Grzegorzem Hyżym na promocji programowej TVP. Powiedział, że "Twoja twarz" to bardzo fajna rzecz, superformuła i stwierdził, że rośnie konkurencja na rynku muzycznym. Jego słowa były dla mnie motywujące.

Występ w roli Grzegorza Hyżego był pana największym sukcesem. Co o nim przesądziło?

- Chyba odpowiedni dobór materiału. Piosenka nie eksploatowała mnie wokalnie. Mogłem sobie pozwolić na trochę luzu i wydaje mi się, że to właśnie on jest największą siłą Grzegorza.

Pana głosem zachwycił się sam Michał Szpak, gdy wystąpił pan w "The Voice of Poland". Lubi pan głos i sposób śpiewania Szpaka?

- Nie jestem grupą docelową Michała Szpaka. Miałem okazję posłuchać jego trzech piosenek, które trafiły do radia. To bardzo dobry wokalista.

Nie wygrał pan tego programu. Jak przyjął pan porażkę?

- Ciężko mi było sobie z nią sobie poradzić, tym bardziej że wiedziałem, że mogę dać z siebie dużo więcej. Formuła "The Voice of Poland" to wyścig szczurów. Bardzo dobrze zaprezentowałem się w pierwszym etapie, w drugim wszedłem w rockandrollowe klimaty, które zawsze były mi bliskie, ale poległem.

To program dla amatorów, pan jest profesjonalistą. Po co pan tam poszedł?

- Mam wykształcenie muzyczne, ale jestem instrumentalistą z wykształcenia, a nie wokalistą. Startowałem więc z tego samego pułapu co pozostali uczestnicy.

Gdzie w Polsce może zaistnieć młody wokalista ze swoim zespołem?

- Opcji jest bardzo wiele. Żyjemy w dobie internetu i dostępność do muzyki jest ogromna. Są szanse na promowanie materiału, który tworzymy. Ale prawdziwy talent wybroni się sam i jeśli ktoś ma zrobić karierę, to i tak ją zrobi.

Zespół Ava, z którym pan występuje, nie przebił się dotąd na rynku muzycznym. Co stanęło na przeszkodzie?

- Mieliśmy pewne roszady w składzie, co na długi czas zatrzymało pracę nad materiałem. Nagraliśmy pierwszą płytę, która przeszła bez większego echa. Żyjemy w czasach przesytu. Ciężko jest stworzyć coś takiego, co zaszokowałoby odbiorcę i wystrzeliło go z butów. Pierwszą płytę musieliśmy nagrać, dostosowując się do warunków, które narzuciła wytwórnia. Dopiero teraz mogliśmy pozwolić sobie na swobodę.

Jaki charakter ma wasza płyta "Po drugiej stronie"?

- Myślę, że jest to zamknięcie nastoletniego etapu życia. Ma młodzieżowy wydźwięk. Jest tam spowiedź gościa, który przechodzi z nastoletniego życia w dorosły już tryb.

Jest pan bardziej wokalistą czy aktorem?

- Szerszej publiczności bardziej jestem znany z aktorstwa, ale muzyka zawsze była moim celem najwyższym, zawsze chciałem ją uprawiać. Aktorstwo pojawiło się trochę przez przypadek i dobrze, że tak się stało, bo otworzyło mi wiele furtek i nowe horyzonty, ale muzyka zawsze grała w moim sercu najgłośniej.

Kiedy i gdzie debiutował pan jako aktor?

- Pierwsze kroki aktorskie stawiałem w przedstawieniach w domu kultury na Bielanach w Warszawie. Bardziej profesjonalna była już rola w "Królu Elfie". Traktowałem to jako zabawę perspektywiczną, potem występowałem w Teatrze "Roma", który otworzył mi furtkę do dubbingu.

Jest pan znany z roli Huberta Pyrki w "Barwach szczęścia". Gra pan tę postać już dziesięć lat. Jak trafił pan do tego serialu?

- Poszedłem na casting, byłem na rauszu i nie miałem większej nadziei. Zauważyli, że nie przykładam do tego większej wagi i zapytali, czy na tej roli w ogóle mi zależy. Oznajmiłem, że szczerze mówiąc, mam to gdzieś. Podobno takie zachowanie zdaniem pani Ilony Łepkowskiej zadecydowało, że tą postacią muszę być właśnie ja.

Czy Hubert razem z panem dojrzewał na oczach telewidzów?

- Tak, i cieszę się, że miałem wpływ na jego dorastanie. Faktem jest, że okres dojrzewania spędziłem na planie filmowym. Przy prowadzeniu postaci scenarzyści dali mi swobodę, pewną naturalność, nie przeszkadzali mi. Cieszę się, że Hubert dorósł na oczach milionów Polaków i tyle osób się z nim zżyło. Cieszę się, że nikt nigdy nie zarzucał mi, że gram Huberta, ja po prostu jestem Hubertem. Dla mnie jako aktora najbardziej pochlebne jest to, co mogłem usłyszeć na temat swojej pracy.

Ile Hubert ma z pana?

- Bardzo dużo, ale są pewne kwestie, w których jesteśmy różni. Hubert jest bardzo rodzinny, ja wychowywałem się w trochę innym modelu, bez rodziców. Zajmowała się mną moja prawdziwa rodzina, czyli ciotka i wujek. Mam starszego brata, który mieszka w Wielkiej Brytanii, i siostrę, która mieszka w Polsce. Hubert stara się patrzeć na pewne rzeczy przez pryzmat zdrowego rozsądku, a ja jestem w gorącej wodzie kąpany. Kocham tę postać przez zasiedzenie. Zżyłem się z nią i nie chciałbym jej zostawić.

Po drodze były inne filmy i seriale...

- Były, ale jest takie powiedzenie, że można kogoś wyrwać z "Barw szczęścia", ale nigdy nie wyrwie mu się "Barw szczęścia" z serca.

Już jako piętnastolatek zdobył pan pewne doświadczenie aktorskie...

- Zagrałem Piotrusia Pana w widowisku Janusza Józefowicza. Do dzisiaj jest to bardzo mocny argument w rozmowach wstępnych do różnych projektów. Wtedy nie zdawałem sobie sprawy z sytuacji, w której biorę udział.

Gdzie poza musicalem i serialami pan działa?

- Jestem zafascynowany sportem, od paru lat uprawiam boks. Jestem wychowany w duchu oglądania walk bokserskich w nocy, jeszcze w czasach, kiedy trzeba było siedzieć do czwartej nad ranem, żeby zobaczyć Andrzeja Gołotę. Staram się spędzać czas bardzo aktywnie. Jestem certyfikowanym trenerem personalnym i instruktorem sportów siłowych oraz kulturystyki. Zrobiłem te specjalizacje awaryjnie. Na wypadek, gdyby moje plany artystyczne się nie powiodły.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji