Artykuły

Michaił Ugarow (1956 - 2.04.2018)

Twórca nękanego przez władze, ale sławnego moskiewskiego Teatru.doc robił spektakle o Pussy Riot czy tragedii "Kurska".

Niespodziewana śmierć pełnego energii człowieka, który godzinę wcześniej na jubileuszu niezależnej "Nowej Gaziety" dzielił się swoimi planami, wstrząsnęła teatralną publicznością Rosji. Przez ostatnie 16 lat nie tylko do ostatniego miejsca wypełniała ona piwnice, gdzie Ugarowowi pozwalano wystawiać spektakle, ale z nie mniejszymi emocjami obserwowała perypetie jego teatru.

W 2002 r. Ugarow - już wtedy, uznany i wyróżniany reżyser, pisarz, scenarzysta - w odremontowanej przez ochotników i współpracowników piwnicy domu przy stołecznym zaułku Trochprudnym wspólnie z żoną Jeleną Greminą założył teatr, gdzie grano w sposób dla Moskwy odkrywczy. Pełne przecież znakomitych scen miasto określiło Teatr.doc jako "teatr, który nie gra". Na jego piwnicznej scenie od początku królowało zwyczajne słowo zwykłego, poruszonego aktualnymi problemami człowieka.

Także tematy Ugarow wybierał aktualne, jak choćby tragedia załogi atomowej łodzi podwodnej "Kursk", reakcje na śmierć dzieci w szkole w Biesłanie, zgon prawnika Siergieja Magnitskiego zamęczonego w więzieniu przez bandę funkcjonariuszy państwowych, którzy okradli jego firmę, proces i skazanie dziewcząt z zespołu Pussy Riot...

Ten styl, jak słusznie podkreślają krytycy, Ugarow wziął od teatrów londyńskich. Jednak mówić publicznie i otwarcie o drażliwych problemach społecznych, aktualnych tematach politycznych w Wielkiej Brytanii to nie to samo, co zajmować się tym w dzisiejszej Rosji.

Cztery lata temu głośna była historia z jego wygnaniem z piwnicy przy zaułku Trochprudnym. Ze swoim domem teatr żegnał się 31 grudnia 2014 r. pokazem filmu o kijowskim Majdanie. To był znak solidarności z ukraińskim reżyserem Olegiem Sencowem, wtedy trzymanym w areszcie, a potem skazanym na 20 lat ciężkiego łagru za rzekomy zamach terrorystyczny na okupowanym Krymie. W seans wmieszała się policja, która legitymowała i spisywała widzów, na ich oczach demontowała i zabierała aparaturę.

Ugarow nie lubił, kiedy w teatrze zwracano się do niego oficjalnie: "Michaile Jurewiczu". Prosił, by wszyscy mówili po prostu: "Misza". Ale tak się złożyło, że tego "Jurewicza" nie potrafił swych ludzi oduczyć. Trzymali się go na znak szacunku dla jego odwagi, autorytetu, mistrzostwa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji