Artykuły

Z Teatru

Teatr Mały KSIĄŻĄTKO, lekka komedia w 3-ch aktach Roberta Silicha

Fabuła, jakich wiele... Ot, młode "książątko pobrykać chce sobie trochę, zanim mu się jakieś tam berło dziedziczne w ręce dostanie. Ale brykać trzeba do pary. Miłemu książątku z łatwością przychodzi znaleźć coś do pary w osobie miłej i ponętnej Ady. A panna Ada nie ma nic przeciwko sympatycznemu "książątku" i godnie rolę metresy jego sprawuje, w głębi serca wszakże czując afekt ukryty do jakiegoś zupełnie nieokrzesanego korepetytora. Afekt ten panna Ada trwożnie przez dwa akty całe ukrywa przed "książątkiem", ale nie tai go zgoła przed nami. Aż wreszcie "książątko", nie chcąc popełnić mezaliansu - na wieść o jakichś perspektywach macierzyńskich - rzuca ją sam w objęcia korepetytora. Niechże się nią nacieszy, jako mąż do woli...

I kurtyna zapada.. Spada zasłona na obrazek o temacie tak dobrze nam już znanym. Bo też ilu to pisarzów różnego pochodzenia, różnego talentu i pokroi i rozmaitego rozsnuwało przed naszemi oczyma kalejdoskop przygód różnych "początkujących książątek". I nie można powiedzieć, aby każdy z nich na swój sposób te rzeczy nam pokazywał. Wszyscy je w tonie mniej więcej lekkim utrzymują, słusznie sobie zresztą, poczynając. Bo takie igraszki "książęce" w szampan opływają, malując je przeto, pióro najlepiej w szampanie musującym maczać. I obraz dobrze wtedy wypada. Ale w takich razach strzedz się trzeba jednej rzeczy stanowczo, a mianowicie gadulstwa.

Wszystkoby się było wczoraj potoczyło doskonale, gdyby nie gadulstwo, które przeciążyło akt trzeci nudneimi dialogami. Akt ten wymaga skrócenia bezwarunkowo. Rozwlekłe dialogi w dłużyznach swych gubią całą pointę swoją i nużą widza, co się nawet w djalogu bardzo dobrze zkądinąd poprowadzonym przez p. Mrozińską i p. Kindlera wczoraj ujawniło.

W trudnej roli Ady p. Mary Mrozińską miała ten swój szczery śmiech swawolny, który nie zawodzi nigdy. Cichnie tylko czasem w jakimś momencie lirycznym.

Wogóle w "Książątku" aktorzy niełatwa zadanie mają do spełnienia. To też tryumf prawdziwy odniósł p. Ratowski, który rolą "książątka" zdał egzamin na wybornego "amanta lekkiego". W grze p. Ratowskiego nie było ani jednego akcentu fałszywego: w miarę-rozpieszczonego lenistwa, w miarę - wielkopańskiej impozycji.

Natomiast p. Sarnecki nie umiał całej swej roli we właściwym charakterze utrzymać, uciekając się do szarży nazbyt jaskrawej, zwłaszcza w momentach rozradowania.

Pani Broniczowa, oraz pp.: Kindler i Neubelt dali typy wyraziste.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji