Artykuły

O człowieczeństwo

"O mężnym Pietrku i sierotce Marysi. Bajka dla dorosłych" Jolanty Janiczak w reż. Wiktora Rubina w w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Kamila Łapicka na blogu Słuchy z teatru (i okolic).

Czego może się spodziewać widz teatru Wiktora Rubina i Jolanty Janiczak? Odniesień do historycznych postaci i procesów społeczno-politycznych, problematyzowania w spektaklu obecności widza oraz ujawniania anatomii aktorów.

Co otrzymuje widz Teatru Polskiego w Poznaniu, wybierając się na "bajkę dla dorosłych", którą w ten sposób określają sami twórcy? Bardzo dobre przedstawienie. Jest to wycinek z biografii Marii Konopnickiej, który ma uzupełnić jej niekompletny dotąd portret. Wycinek, który nie rości sobie prawa do bycia prawdą historyczną i jest raczej jedną z możliwych interpretacji przeszłości. "Wycinek" dwudziestoletni pod szyldem "Maria Dulębianka".

Tytuł przedstawienia "O mężnym Pietrku i sierotce Marysi" mieści w sobie obie bohaterki tego związku, który Janiczak & Rubin definiują jasno jako partnerski, nieheteronormatywny, lesbijski. Konopnicka miała nazywać Dulębiankę właśnie "Pietrkiem". Mieszkała z nią i podróżowała, nabierała mocny twórczej i opadała z sił. Jej pragnieniem było, aby mogiły jej i Dulębianki były połączone. Mimo, że na początku tak się stało, ciało Dulębianki przeniesiono potem na Cmentarz Orląt Lwowskich, a grób Konopnickiej pozostał na Cmentarzu Łyczakowskim. Co ciekawe, wspólnie stały się patronkami badań naukowych - w 2008 roku powstały Podyplomowe Gender Studies im. Marii Konopnickiej i Marii Dulębianki w Instytucie Badań Literackich PAN.

Pierwszy kwadrans spektaklu wypełnia projekcja. Konopnicka i Dulębianka szukają śladów swego życia w archiwum. Niechęć, niedowierzanie, strzępy informacji - to jedyne, co napotykają. Potem aktorki teleportują się do teatru i opowiadają swoją historię widzom, uzupełniając jakby te archiwalne fiszki. Na scenie zderza się kilka światów. Oprócz obu Marii poznajemy także dzieci Konopnickiej - ulubienicę Zofię (Mariusz Adamski) i czarną owcę Helenę (świetna rola ekspresyjnej Kornelii Trawkowskiej), zakochanego w niej młodego historyka, Maksymiliana Gumplowicza (pełen ironii i swingu Michał Kaleta), którego zawód miłosny pchnął do samobójstwa oraz żyjące w podobnym czasie, na przełomie XIX i XX wieku, brytyjskie orędowniczki sprawy kobiecej: pisarkę Marguerite John Radclyffe-Hall (Barbara Krasińska) i jej partnerkę, Mabel Batten (Zuzanna Saporznikow).

Język Jolanty Janiczak, rządzący się własnymi prawami i skojarzeniami, a przede wszystkim przestawnym szykiem, jest tak bogaty, że wydaje się na końcu każdego zdania zawierać pointę. Aktorzy podają go znakomicie. Agnieszka Kwietniewska (Konopnicka) i Monika Roszko (Dulębianka) stworzyły de facto dwie oratorskie role, tak wiele jest monologów w ich kwestiach. Walczą nimi nie tylko o siebie - ścierając się jeszcze czasami co do upublicznienia swego statusu - ale także o sprawę kobiecą. Ważne są w niej dwa aspekty. Z jednej strony autonomia kobiety - równouprawnienie i możliwość decydowania o swoim losie czy zawodowym powołaniu, z drugiej zaś jej prawo do osobistego szczęścia. Nie musi być ono być tożsame z radością macierzyńską - wychowanie sześciorga dzieci i życie z mężem, który się nią "posługiwał" porówna Konopnicka do życia "pod zaborami". Chodzi o to, by w żadnym momencie nie rezygnować z siebie, ze swoich pragnień i potrzeb. Dla Konopnickiej była to możliwość literackiego spełnienia, dla Dulębianki - aktywizm społeczny, który współistniał w niej z malarskim powołaniem. W 1908 roku Dulębianka pisała w książeczce "Polityczne stanowisko kobiety":

Bo choć zdobędziemy wolność, wolnym narodem się nie staniemy, dopóki połowa ludności praw obywatelskich pozbawiona będzie. A któryż naród jest w tym stopniu powołany nieść przed innymi kaganiec wolności, jeżeli nie ten, co w tradycjach swych posiada tak wspaniały kult wolnego ducha, i nie ten, co tyle bojów za swoją i cudzą wolność toczył, i tyle bólu i tyle męki i tyle tortur przeżył? A przeżywała je z nim razem kobieta i to jej całkiem szczególnej dostojności dodało. Kobieta polska wcześniej się rozwinęła, wcześniej dojrzała i wcześniej od innych otrzymała chrzest człowieczeństwa. Tedy śmielej niżli każda inna może żądać praw człowieka i dotkliwiej niżli każda inna odczuwać musi wszelką krzywdę i wszelkie bezprawie.

W poznańskim przedstawieniu występują wszystkie elementy wymienione przeze mnie w pierwszym akapicie tego tekstu, poza aktywizacją widza. Tym razem jego rolą jest patrzeć i słuchać. Nie bierze udziału w widowisku. Dzięki temu, że Janiczak & Rubin przygotowali klasyczną propozycję - przyjmując jako punkt odniesienia ich własną estetykę - temat wybrzmiał mocniej. Nie można go zdeprecjonować, krytykując wyuzdanie czy efekciarstwo aktorsko-widzowskich zachowań. Trzeba odnieść się do niego, zająć stanowisko. Zwłaszcza, że twórczemu tandemowi udało się pokazać na scenie miłość w bardzo subtelny sposób. Erotyka jest tylko jednym z jej aspektów. Akceptacja, porozumienie, rozwój, energetyczna inspiracja - to kolejne elementy tej relacji. Uczucie istniejące pomiędzy dwiema Mariami świetnie oddaje ostatnia scena. Choć bohaterki okazują sobie czułość jako cienie widoczne na tle projekcji, nie pozostają w cieniu. Stoją na scenie Teatr Polskiego w centrum Poznania, a to oznacza widzialność totalną.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji