Artykuły

Zarobki w kulturze poszły w górę ale wciąż za mało

Przepaść między płacami dyrektorów instytucji kultury a szeregowych pracowników jest spora, ale -jak podkreślają analitycy rynku pracy - nie większa niż w innych jego segmentach. Ba, nawet związki zawodowe nie z tym mają największy problem - pisze Łukasz Gazur w Dzienniku Polskim.

Na początek kilka liczb. Dyrektor w Teatrze Ludowym pobiera miesięczne wynagrodzenie na poziomie 9619 zł (brutto). Składa się na nie podstawa 6300, dodatek funkcyjny w wysokości 2500 zł i dodatek stażowy za wysługę lat. Średni zarobek aktora w tej instytucji wynosi 5575,41 zł (brutto). Składa się na to pensja zasadnicza, normy (kwota za spektakl), dodatek stażowy, dodatek objazdowy, dodatkowe zajęcia. Jednak zróżnicowanie spowodowane liczbą zagranych przedstawień powoduje sytuacje, w których kilku aktorów, grając bardzo dużo ról potrafi, osiągnąć przychody na poziomie nawet 11 tys. zł miesięcznie, a inni, mniej grający, osiągają 3440 zł.

W Teatrze Groteska - 13 309 zł brutto w sumie dla dyrektora kontra 5510 zł brutto średnio dla aktora. W Muzeum Historycznym Miasta Krakowa to 7500 zł brutto dla dyrektora kontra średnio 3702 zł brutto dla pracownika na stanowisku kustosza.

Sytuacja taka powtarza się właściwie w przypadku wszystkich instytucji kultury - bez względu na to, czy mówimy o placówkach podlegających Ministerstwu Kultury, Urzędowi Marszałkowskiemu lub miastu. - Stąd później średnie zarobki w instytucjach kultury, które podawane są do publicznej wiadomości. Marszalek województwa poprzedniej kadencji w rozmowie z dziennikarzami podał, że w instytucjach kulturalnych jemu podległych średnia pensja wynosi 3,5 tys. zł, podczas gdy po odjęciu pensji dyrektorskich ledwie przekracza 3 tys. zł - mówi Andrzej Rybicki, przewodniczący Rady Sekcji Pracowników Muzeów i Instytucji Ochrony Zabytków NSZZ "Solidarność" Region Małopolska.

To on jest jednym ze związkowców zaangażowanych w protest pod hasłem "Dziady Kultury", którego postulatem są podwyżki od l stycznia o 500 zł na etat - tak, by zarobki w instytucjach marszałkowskich "dogoniły" te w instytucjach miejskich, gdzie średnia wynosi obecnie ok. 4 tys. zł.

- Co prawda podwyżki były, ale to około 200 zł od 1 września, więc nasze postulaty nie zostały spełnione - mówi.

Podkreśla, że w imieniu instytucji miejskich wciąż toczone są rozmowy o podwyżkach. - Zapadły nawet wstępne deklaracje, ale nie było mowy o kwotach. Więc zobaczymy, co po wyborach zostanie zaproponowane - tłumaczy Rybicki.

Ale jednocześnie zaznacza, że choć zarobki dyrektorów zawyżają średnią, to w żadnym przypadku nie oni są celem dla związkowców. - Dyrektorzy mają dużo większe obowiązki i odpowiedzialność. Oczywistością jest, że powinni zarabiać więcej i w żadnym stopniu ta rozpiętość plac nas nie dziwi - tłumaczy.

- Rozwarstwienie, które nas boli i na które wielokrotnie zwracaliśmy uwagę, to różnica pensji między pracownikami działalności podstawowej, czyli osobami od działań merytorycznych, a administracją. Średnia pensja wśród tych pierwszych zawsze jest niższa niż wśród tych drugich - tłumaczy Andrzej Rybicki.

Jak podkreśla Katarzyna Krzemińska, która zajmuje się badaniem rynku pracy, rozwarstwienie pensji między kierownictwem instytucji a szeregowymi pracownikami może wydać się szokujące na pierwszy rzut oka, ale w polskich warunkach nie powinno dziwić. - To specyfika naszego rynku. W Szwecji, Norwegii lub Szwajcarii ta różnica wynosi mniej więcej 20 proc. pensji, w Polsce zmiany mają charakter skokowy. I nie dziwi oczywiście oburzenie w tej kwestii, natomiast pamiętać należy, że tylko w niektórych branżach -jak budownictwo lub IT - sytuacja wymusiła zmianę. Po prostu brak pracowników spowodował podwyższenie pensji podstawowej. Ale w wypadku instytucji kultury raczej nie ma na co liczyć: tu zawsze jest więcej chętnych niż miejsc do pracy - tłumaczy ekspertka.

Może ich zarobki nie są najwyższe, ale szef nie przeszkadza w dorabianiu na fuchach, więc każdy jest zadowolony z utrzymywania status quo.

Podobnym tonie wypowiada się Andrzej Rybicki, który przywołuje z kolei Niemcy, Wielką Brytanię, Belgię i Holandię. Tam także nie ma mowy o takiej rozpiętości płac.

Z kolei - jak zwraca uwagę Mariusz Zawiślak, socjolog kultury - ta sytuacja utrzymuje się w kulturze także z innego powodu. - Większość pracowników kultury, zwłaszcza takich jak aktorzy czy osoby piszące, przyzwyczajonychjest do niepisanej umowy, zgodnie z którą może ich zarobki nie są najwyższe, ale szef nie przeszkadza w dorabianiu na fuchach, więc każdy jest zadowolony z utrzymywania status quo. Opłacony ZUS i ubezpieczenie zdrowotne z jednej strony, a możliwość dorabiania z drugiej strony - mówi Zawiślak.

I podkreśla, że w ramach działalności instytucji kulturalnych też są sposoby dorabiania. - Wiem, że niechętnie się o tym mówi i jeszcze bardziej niechętnie na to patrzy. Ale dyrektorzy za tworzenie np. autorskich programów festiwali czy dodatkowych uroczystości dostają także wynagrodzenie. I oczywiście przeprowadzenie dokładnego podziału między tym, co jest zadaniem, a tym, co jest dodatkową pracą jest trudne. Ale oczywistością jest, że wszystko co "ponad" - tak jak w wielu innych zawodach - jest dodatkowo płatne. To system, który premiuje zaradność nie tylko dyrektora, ale i jego załogi -tłumaczy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji