Artykuły

Premjera w "Bandzie"

Program może trochę wadliwy w układzie: w pierwszej części za wiele dobrych numerów, w drugiej za mało. Odnosi się to wrażenie przedewszystkiem dlatego, że występująca w drugiej części właśnie Zula Pogorzelska, tym razem ma słabsze piosenki, nie dające jej pola do wykazania świetnego talentu i właściwego tej artystce wdzięku. Ozdobą i atrakcją natomiast tej dru giej połowy widowiska jest Jaracz. Jego znakomita gra w sketchu "Szczęście" sprawia silne wrażenie. Doskonałym partnerem Jaracza jest Tom, który w tym programie ma większy zakres działania, występuje bowiem kilkakrotnie i zawsze z wielkiem powodzeniem, jak np. w finale "Dawne, dobre czasy" i w "Dyskrecji". Pierwszy finał wogóle jest pełen ruchu i komizmu, a oprócz Toma zasługują tu na wyróżnienie Pogorzelska, Górska, Bogucki, Dymsza, Lawiński i Koszutski. Publiczność bawi się doskonale. Eugenjusz Bodo (świetny w melodyjnem "Tango hispano-juif") gra wybornie w bardzo dobrym sketchu "Kobieta". Żelichowska - świetna w roli tytułowej - ogromnie się wyrobiła: w grze jej jest umiar artystyczny i finezja. Mniej natomiast podobała się piosenka Żelichowskiej "Może tak, może nie", piosenka, niezdecydowana w wyrazie. Doskonały jest Lawiński w dowcipnym "Laureacie z Tworek". Jarossy "konferuje" dowcipnie i z powodzeniem wykonywa z Żelichowską zręczną piosenkę "To trzeba umieć". Śliczną piosenkę Dana bardzo ładnie śpiewa M. Fogg. Dekoracje Lorentowicz-Karwowskiej i Pika - jak zawsze - godne wyróżnienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji