Artykuły

Anna Wieczur-Bluszcz o "Kandydzie": Bawmy się!

- Spójrzmy na ten świat, na nas samych i tę historię z perspektywy dziecka. Przypomnijmy sobie ten czas, gdy wszystko jest świeże, kiedy wszystko się odkrywa. Wierzę, że właśnie taki entuzjazm da spektaklowi energię i będzie spójny z sensem, który niesie w sobie "Kandyd" - mówi Anna Wieczur-Bluszcz, reżyserka "Kandyda", którego premiera odbędzie się 30 grudnia w Operze Bałtyckiej w Gdańsku.

Łukasz Rudziński: Debiutuje pani w roli reżyserki spektaklu operowego. Dlaczego zdecydowała się pani na taki krok?

Anna Wieczur-Bluszcz [na zdjęciu]: Na początku swojej drogi zawodowej reżyserowałam przede wszystkim w teatrze dramatycznym, ale od kilkunastu lat pracuję również na planie filmowym, telewizyjnym i w teatrze radiowym. To pozwala mi korzystać z różnych narzędzi opowiadania historii. Teraz przyszedł czas na operę. To zupełnie inna narracja i nowe dla mnie narzędzie, bliskie ze względu na muzykę. Ukończyłam szkołę muzyczną II stopnia w klasie fortepianu, więc ten język nie jest mi obcy. W pewnym sensie po latach pracy w innych formach mogę wykorzystać moje kompetencje. Dzięki pracy nad słuchowiskami radiowymi jestem wyczulona na dźwięk, szkoła pogłębiła wrażliwość muzyczną a teatr - umiejętność pracy z aktorami. Czuję, że to dobry moment na kolejne wyzwanie, na nową formę i język, którego wcześniej nie dotykałam.

Język "Kandyda" Leonarda Bernsteina wykracza poza ramy gatunkowe. Nie po raz pierwszy wystawiany jest również w okresie sylwestrowo-noworocznym. Humor "Kandyda" świetnie się zrymuje z okolicznościami towarzyszącymi premierze?

- Dwie kwestie wzmacniają naszą okoliczność premierową. Z jednej strony jest to dowcip, ironia i perspektywa przyjęta w oryginale przez Woltera, a w operze przez jej autora. Patrzymy na świat, na nas samych, nasze zachowania i mechanizmy rządzące ludźmi z perspektywy niekiedy ekstremalnego wręcz poczucia humoru. Mówimy o utworze opartym na dziele z drugiej połowy XVIII wieku. Pamiętajmy, że treści i sensy w nim zawarte w tamtych czasach odbierane były skrajnie. Ja sama chętnie odnoszę się do Monty Pythona, który dla niektórych jest kontrowersyjny. W "Kandydzie" znajdziemy bardzo jednoznaczne oceny świata i ludzi. Sądzę, że koniec roku to dobra okazja, aby zamknąć pewien etap i spojrzeć w nowy, inny sposób w przyszłość. Może nasz "Kandyd" to komuś ułatwi.

Koniec roku to czas podsumowań, których dokonujemy z większym lub mniejszym dystansem. A "Kandyd" daje nam możliwość, aby dystansować się z uśmiechem. Nie zapominajmy też, że pod humorem czy ironią kryje się głębokie poruszenie i refleksja nad światem.

Co jest największym wyzwaniem przy pracy nad "Kandydem"?

- Skala przedsięwzięcia. Realizujemy "Kandyda" w pełnym składzie Opery Bałtyckiej. Korzystamy z całego Chóru, całego Baletu, więc z Solistami oraz Orkiestrą mamy na scenie prawie setkę ludzi. Zapanowanie nad taką liczbą osób, z których każdy ma swoje odmienne od innych zadanie, to duże wyzwanie. Rozpoczynając pracę z artystami biorącymi udział w spektaklu, zaproponowałam hasło dla naszej realizacji: "bawmy się". Spójrzmy na ten świat, na nas samych i tę historię z perspektywy entuzjazmu dziecka, które bierze do ręki patyk i wykorzystując wyobraźnię i kreatywność może się nim bawić w dowolny sposób. Przypomnijmy sobie ten entuzjazm dziecka, gdy wszystko jest świeże, kiedy wszystko się odkrywa. Wierzę, że właśnie taki entuzjazm da spektaklowi energię i będzie spójny z sensem, który niesie w sobie "Kandyd".

W roli Woltera zobaczymy Przemysława Bluszcza, aktora dramatycznego. Jak Wolter ma funkcjonować w tym świecie?

- Jeśli któraś postać ma mieć perspektywę, z której przygląda się światu, to właśnie jest to Wolter. Postać grana przez Przemka narzuci nam konwencję i optykę, w której znajdują się pozostali bohaterowie. Jeśli nie mamy do siebie dystansu, to nie widzimy, jak jesteśmy śmieszni, groteskowi, nadmiernie egzaltowani czy cierpiący. Wolter ma ten kod, zwraca się do nas i mówi: "posłuchajcie, co myślę o tym świecie". To bohater, który będzie działał na innych zasadach niż wszyscy pozostali.

Pod tą dowcipną, komediową powłoką dzieła Bernsteina kryje się głębsze przesłanie.

- Przesłanie "Kandyda" brzmi: kochajmy się tacy, jacy jesteśmy, uprawiajmy swój ogródek i poprzez to bądźmy szczęśliwi. Jest nim więc akceptacja i zarazem zachęta do tego, by docenić i skupić się na tym, co się ma. To bardzo piękne, proste przesłanie. Brzmi tak, jakby łatwo można było wprowadzić je w życie. Ale dobrze wiemy, że jego realizacja wcale nie jest tak prosta.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji