Artykuły

Katowice. Sześciu finalistów i tylko jedna Cegła z Gazety

Kto w tym roku dostanie Cegłę z "Gazety"? Wszystko w rękach naszych czytelników. Wśród finalistów są Dariusz Chojnacki, aktor Teatru Śląskiego i Mirosław Neinert, reżyser i założyciel Teatru Korez, organizator m.in. Katowickiego Karnawału Komedii.

Rozpoczynamy kolejny etap plebiscytu Cegła z "Gazety" - Nagroda im. Janoscha. Wcześniej nasi Czytelnicy zgłosili nazwiska osób, które najbardziej - ich zdaniem - w ostatnim czasie przyczyniły się do rozsławiania naszego regionu. Spośród kandydatów przez nich zgłoszonych członkowie kapituły wybrali sześciu finalistów. Cegłę otrzyma tylko jeden z nich. Kto to będzie, zależy od Waszych głosów. A głosować możecie do 13 stycznia za pomocą e-maili lub kuponów, które od dziś drukujemy w katowickiej "Wyborczej". Regulamin konkursu dostępny jest na stronie: wyborcza.pl/katowice. Wyniki trzynastej edycji Cegły z "Gazety" ogłosimy 18 stycznia podczas uroczystej gali.

A oto finaliści 13. edycji plebiscytu Cegła z "Gazety":

Dariusz Chojnacki

Minimalistycznie, ale szalenie wzruszająco zagrał alter ego Kazimierza Kutza w "Piątej stronie świata" [na zdjęciu] w Teatrze Śląskim w Katowicach. Na tej scenie był także nieokrzesanym buntownikiem McMurphym w "Locie nad kukułczym gniazdem", nafaszerowanym dragami Indianerem w "Skazanym na bluesa" i oszalałym z powodu gór Jerzym Kukuczką w "Himalajach". W Teatrze Polskim w Warszawie zrobił furorę jako tytułowy "Wujaszek Wania". Jego najnowsze dokonanie to rola w spektaklu "Osy" w stołecznym Och-Teatrze u boku Magdaleny Boczarskiej i Marcina Dorocińskiego. Dariusz Chojnacki, etatowy aktor Teatru Śląskiego w Katowicach, pochodzący z Zabrza, od kilku sezonów ma dobrą passę. Aktor urodził się, wychowywał i mieszkał do czasu ukończenia szkoły średniej w Kończycach.

O aktorstwie pierwszy raz pomyślał na poważnie w szkole średniej, która raczej kuźnią artystów nie była. W Zespole Szkół Zawodowych nr 3 w Zabrzu kształcił się w fachu montera urządzeń elektronicznych. Aktorski talent wypatrzyła u niego jego wychowawczyni, która zaproponowała mu udział w śląskim kabarecie. Jeszcze w trakcie studiów w 2004 r. trafił do zespołu Teatru Pieśń Kozła z Wrocławia. Grał tam w spektaklu "Lacrimosa". Po czterech latach intensywnej pracy z ciałem, obowiązkowych treningów i nauki śpiewania, porzucił zespół i wrócił do Zabrza. Przez ponad rok nie mógł na Śląsku znaleźć pracy w teatrze dramatycznym. Szansę dał mu Tadeusz Bradecki, były dyrektor Teatry Śląskiego, gdzie dostał wymarzony etat. Pierwszą jego rolą w Śląskim był rubaszny Biondello w "Poskromieniu złośnicy". Potem występował jeszcze w kilku innych, zanim nie przyszła do niego przełomowa kreacja Bohatera we wspomnianej już "Piątej stronie świata". Miał (wciąż ma) duży potencjał komediowy. Grał wiecznie zapracowanego Dicka w komedii "Zagraj to jeszcze raz, Sam", zabawnego diabła morskiego w "Przygodach Sindbada Żeglarza", ale i melancholijnego Trigorina w "Mewie" czy Rosencrantza w "Hamlecie".

Zagrał też kilka dobrych ról filmowych. Ceni sobie występ w "Szczęściu świata" w reż. Michała Rosy. Do tej roli poleciła go reżyserowi Agata Kulesza, która zauważyła Chojnackiego w jednym z wcześniejszych filmów, "Obławie" w reż. Marcina Krzyształowicza. Ostatnio wystąpił w nagrodzonej na Berlinale "Twarzy" Małgorzaty Szumowskiej, "Fudze" w reż. Agnieszki Smoczyńskiej i "Juście" w reż. Beaty Dzianowicz.

W wolnych chwilach lubi słuchać muzyki, przesiadywać w sklepie z winylami i oglądać mecze ukochanej drużyny, czyli Górnika Zabrze. Ma dwie córki. Jego żona Agnieszka Radzikowska też jest aktorką Teatru Śląskiego. I - jak mówi Chojnacki - to właśnie rodzina jest dla niego najważniejsza. I Górny Śląsk, którego nie zamierza opuścić.

Teraz czekamy na wielką rolę filmową Darka Chojnackiego. I oczywiście kolejne, zapadające w pamięć, kreacje w teatrach, nie tylko na Śląsku.

--

Przemysław Fabjański

Od ponad trzech dekad uczy geografii w chorzowskim "Słowaku", szkole wcześniej funkcjonującej pod nazwą I LO im. Słowackiego, a obecnie - Akademickiego Zespołu Szkół Ogólnokształcących. Niewiele krócej jest jej dyrektorem. Przez cały ten czas zaraża młodzież pasją do podróży, odkrywania świata i obcych kultur. Nic dziwnego, że wśród jego wychowanków są liczni laureaci olimpiad geograficznych i podróżnicy, w tym autorzy przewodników turystycznych po różnych zakątkach świata.

Fabjański jest Organizatorem Turystyki PTTK, Strażnikiem Ochrony Przyrody, członkiem Polskiego Towarzystwa Geograficznego, Polskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk o Ziemi, The Royal Geographical Society i National Geographic Society oraz wiceprezydentem Indyjsko-Polskiego Towarzystwa na rzecz Rozwoju Kultury. Od 1989 r. organizuje górski Rajd Słowaka, liczne wycieczki, warsztaty terenowe i obozy naukowe w kraju i za granicą.

Jego największym przedsięwzięciem są jednak organizowane od 1991 r. wyprawy geograficzne dla uczniów i nauczycieli. Dotąd odbyło się ich już siedemnaście, a ich uczestnicy odwiedzili m.in. Indie, Nepal, Pakistan, Bangladesz, Sri Lankę, Indonezję, Malezję, Singapur, Brunei, Mjanmę, Laos, Kambodżę, Tajlandię i Etiopię. Fabjański organizuje także wyjazdy absolwenckie na subkontynent indyjski, do południowo-wschodniej Azji, północnej Afryki, Europy i na Bliski Wschód. Podczas wypraw ważne jest dla niego nie tylko to, by pokazywać towarzyszom piękne krajobrazy i zabytki. Liczy się przede wszystkim poznawanie ludzi odmiennych kultur, zrozumienie ich i nawiązanie relacji.

Dyrektor Fabjański jest również wolontariuszem i koordynatorem akcji charytatywnych, w tym pomocy chorym, cierpiącym oraz ofiarom katastrof naturalnych i prześladowań m.in. w Polsce, na Sri Lance, w Nepalu, Indiach czy Indonezji. Wraz z uczniami własnoręcznie pomagał m.in. w odbudowie szkoły na Sri Lance, zniszczonej w 2004 r. przez tsunami.

Za swoją działalność był wielokrotnie wyróżniany licznymi nagrodami. Ostatnio wyróżnieniem specjalnym im. Ireny Sendlerowej, które zostało mu przyznane "za wytrwałe naprawianie świata".

--

Leszek Jodliński

Odnowił wystawę przyrodniczą i Galerię Malarstwa Polskiego, gdzie pojawiły się nowe kolory, oświetlenie i wygodne fotele, z których można podziwiać obrazy. Reprodukcje prac trafiły na billboardy, gadżety i do starannie wydanego katalogu. Pod jego kuratelą bytomskie Muzeum Górnośląskie, którym kieruje od 2016 r. zorganizowało serię udanych i bardzo różnorodnych wystaw - od młodej czeskiej fotografii, przez judaica i polską sztukę awangardową okresu międzywojnia, po ekspozycje o przyrodzie i zwierzętach, przedmiotach codziennego użytku, sztuce profesjonalnej i użytkowe czy nanotechnologiach. I wiedzie prym w województwie w zakresie digitalizacji swoich zbiorów.

Leszek Jodliński to muzealnik, intelektualista, dyrektor Muzeum Górnośląskiego. Prowadzi bloga jodlowanie.pl. Pisze - zresztą nie tylko tam - o sztuce i podróżach, o wystawach i muzeach, o historii, polityce. I o sprawach Śląska. Nie unika trudnych tematów - w 2015 r. ukazał się opatrzony jego komentarzem "Dziennik księdza Franza Pawlara", zapis tragedii górnośląskiej oczami zwykłego proboszcza. Ma jednak nie śląskie, a kresowe korzenie. Jego rodzina po wojnie została przesiedlona do Gliwic. Jodliński wychował się tu w bloku przy Dworcowej, skończył V LO, a potem zadomowił się w Krakowie. Ukończył tam historię sztuki na UJ. Karierę w muzealnictwie rozpoczął szesnaście lat temu, wcześniej był dyrektorem departamentu integracji europejskiej w Ministerstwie Pracy w Warszawie. Został dyrektorem Muzeum w Gliwicach. Wymyślił m.in. gliwickie Dni Dziedzictwa Kulturowego, podczas których jedną z największych atrakcji był pierwszy od ćwierćwiecza rejs po Kanale Gliwickim. Chętnych do pływania było tylu, że rejsy wznowiono na dobre. Piastował też stanowisko dyrektora Muzeum Śląskiego w Katowicach, ale stracił je, ponieważ władzom województwa nie podobał się jego plan stałej wystawy o historii Śląska w powstającej nowej siedzibie muzeum.

W mijającym roku Jodliński zadbał w szczególności o to, aby Dorota Kobiela była kojarzona przez ludzi z Bytomiem, skąd pochodzi. Znana artystka jest - wraz z mężem Hugh Welchmanem - twórczynią animowanego, pełnometrażowego filmu "Twój Vincent", nominowanego do Oscara. Dyrektor Jodliński zorganizował więc wiosną w Muzeum Górnośląskim wspaniałą wystawę obrazów z filmu znanej bytomianki, spotkanie z nią, a całkiem niedawno - aukcję dzieł i palet powstałych z okazji powstania tej niezwykłej animacji.

Leszek Jodliński był już nominowany do Cegły z "Gazety" rok temu.

--

Kwartet Śląski

Zdaniem wielu miłośników muzyki poważnej to najlepszy polski zespół kameralny, który tworzą: Szymon Krzeszowiec (skrzypce I), Arkadiusz Kubica (skrzypce II), Łukasz Syrnicki (altówka) i Piotr Janosik (wiolonczela). Nic dziwnego, że właściwie rokrocznie zdobywa słowa uznania i nagrody. Chociażby w tym roku Kwartet Śląski był nominowany do Fryderyków za płytę "Mieczysław Wajnberg - String Quartets nos. 8, 9 & 10" w kategoriach Album Roku-Muzyka Kameralna i Najwybitniejsze Nagranie Muzyki Polskiej. Statuetkę zgarnął za w tej pierwszej kategorii. Walczył również o miano Koryfeusza Muzyki Polskiej 2018 - nagrodę polskiego środowiska muzycznego - w kategorii "Wydarzenie roku". W ubiegłym otrzymał dwie prestiżowe nagrody - Fryderyka za płytę z utworami Grażyny Bacewicz oraz Gramophone Classical Music Awards, którą zespołowi przyznali krytycy "Gramophone", prestiżowego magazynu zajmującego się muzyką klasyczną. W świecie muzyki klasycznej ta nagroda jest tym, czym dla filmowców Oscar. Z kolei wiosną 2018 r. muzycy nagrali kolejną płytę z dziełami Grażyny Bacewicz "Silesian Quartet and Friends", która znalazła się w gronie 10 najlepszych płyt muzyki klasycznej 2018 w podsumowaniu "Gazety Wyborczej". Jesienią, z okazji 100. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, gościli w Tokio, gdzie w Muzeum Sumida Hokusai wykonali wybitne dzieła polskiej kameralistyki. Grali też - tylko w mijających kilkunastu miesiącach - m.in. w Nowym Jorku, Chicago i Budapeszcie. Regularnie koncertują w NOSPR. Mają na koncie sporo innych nagród, liczne prawykonania, trasy koncertowe w znakomitych salach i uznanie międzynarodowej krytyki.

Kończący się rok jest wyjątkowym czasem dla muzyków kwartetu. Zespół świętuje... 40-lecie (ale w tym właśnie składzie gra od lat 19). Swój jubileusz celebruje realizacją autorskiego projektu "10 koncertów w 10 polskich muzeach", który ma na celu prezentację najbardziej wartościowej muzyki polskich kompozytorów XX wieku - repertuaru, z którego wykonań Kwartet Śląski słynie, a jego nagrania były wielokrotnie doceniane prestiżowymi nagrodami. Koncerty odbywają się w wybranych muzeach w całym kraju. Projekt potrwa do maja 2019 roku.

Muzycy byli już w finale Cegły z Gazety w ubiegłym roku.

--

Mirosław Neinert

Od kilku dekad udowadnia, że spektakle komediowe nie muszą być obciachowe. Zasadę "teatru dla ludzi, który bawi, a nie nudzi" konsekwentnie stosuje w swoim prywatnym teatrze Korez, założonym w 1990 r. - jednym z pierwszych prywatnych scen w Polsce. To dziś ulubiony teatr katowiczan i mieszkańców sąsiednich miast. Niesłabnącym zainteresowaniem cieszy się grany w nim już od 14 lat kultowy "Cholonek", który Mirosław Neinert wyreżyserował razem z Robertem Talarczykiem. Tym samym zapoczątkowali oni nurt "śląskich spektakli". To właśnie w tym niewielkim teatrze odbyła się premiera muzycznych "Ballad morderców i kochanków", improwizowanych przedstawień według tekstów Bogusława Schaeffera czy wzruszającego monodramu "Mianujom mie Hanka" z Grażyną Bułką.

Od kilku lat w Korezie głównie powstają komedie, ale zawsze są to spektakle na poziomie. Takie, które widza bawią, ale i skłaniają do refleksji. W większości z nich gra sam dyrektor, który - co tu dużo mówić - jest największą gwiazdą tego teatru (ma też "swój" monodram - "Kolegę Mela Gibsona", który obejrzeli już chyba wszyscy!).

To także Mirosław Neinert udowodnił, że Katowice - stolica województwa śląskiego - nie muszą być latem kulturalną pustynią. Zainicjował ponad dwie dekady temu Letni Ogród Teatralny - fenomenalny plenerowy festiwal, w programie którego znajdują się komedie, recitale, koncerty, na które wstęp kosztuje grosze oraz bezpłatne spektakle dla dzieci. Za jego przykładem poszli inni dyrektorzy kulturalnych instytucji i dziś nie musimy się obawiać, że w wakacje miasto nie ma nic ciekawego do zaoferowania. Kilka lat później Neinert zaproponował władzom Katowic, żeby podobny przegląd teatralny - to znaczy taki, który ma w ofercie przede wszystkim komedie - zorganizować zimą. Pomysł chwycił - Katowicki Karnawał Komedii to dziś już tradycja. Obydwa festiwale gromadzą tłumy, bilety na wydarzenia w ich ramach rozchodzą się właściwie na pniu.

Mirosław Neinert to także rozchwytywany konferansjer, mistrz anegdoty i dusza towarzystwa. Jego uśmiech, otwartość i życzliwość potrafią zjednać mu każdego.

--

Iwona Niedzielska

Prof. Iwona Niedzielska jest kierownikiem Kliniki Chirurgii Szczękowo-Twarzowej w Szpitalu Klinicznym im. Mielęckiego w Katowicach i śląskim konsultantem wojewódzkim w dziedzinie chirurgii szczękowo-twarzowej.

W 1990 r. ukończyła stomatologię na wydziale lekarsko-dentystycznym Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Zabrzu, a ćwierć wieku później na tej samej uczelni także medycynę.

Kliniką w szpitalu przy Francuskiej w Katowicach kieruje od 2011 r.

Jej dorobek to przede wszystkim innowacyjne operacje rekonstrukcyjne z użyciem modeli i implantów wytworzonych na drukarkach 3D.

Pierwsza, o której głośno była w mediach, odbyła się w roku 2016. Zespół pod kierunkiem prof. Niedzielskiej przeprowadził ją u pacjentki, której wcześniej usunięto część żuchwy z powodu choroby nowotworowej. Kobieta miała kłopoty z mówieniem i gryzieniem, a płytka rekonstrukcyjna, która zastąpiła wyciętą część żuchwy, była coraz bardziej widoczna na zewnątrz. Przed operacją na podstawie obrazów z tomografii komputerowej wykonano na drukarce 3D model brakującego fragmentu kości. Na tej podstawie pobrali materiał kostki ze strzałki w takiej ilości, jaka była potrzebna do odtworzenia brakującego fragmentu. Później patrząc w model chirurdzy niejako wyrzeźbili w nim pożądany kształt. Novum polegało na tym, że równocześnie wszczepili do zrekonstruowanej żuchwy trzy implanty.

Druga z głośnych operacji odbyła się w mijającym roku. 46-letni pacjent, który po upadku z wysokości miał kompletnie pogruchotane kości twarzy, w tym oczodołu, oraz poważne zaburzenia widzenia zespół prof. Niedzielskiej wszczepił wykonany na drukarce 3D polietylenowy implant, który zastąpił brakujące kości. Klinika na Francuskiej szczyci się też wprowadzeniem terapii pod ciśnieniem dla poprawy gojenia ran.

Patronem plebiscytu jest Libero

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji