Artykuły

Wrocław. Zarabiaj i daj zarobić innym

Dyrektor Opery Wrocławskiej wielokrotnie naruszył ustawę o finansach publicznych - uznali kontrolerzy, do raportu których dotarła "Wyborcza". Według nich Marcin Nałęcz-Niesiołowski dorabiał dzięki umowom, jakie podpisywał z zewnętrznymi podmiotami, którymi kierowali jego podwładni z Opery.

Władze województwa zleciły kontrolę w Operze Wrocławskiej po tym, jak na początku lipca ubiegłego roku o nieprawidłowościach w niej alarmowała NIK. Teraz urzędnicy stwierdzili, że jest ich znacznie więcej. Sprawą zainteresowało się CBA, urząd marszałkowski szykuje doniesienie do prokuratury.

Zdaniem Wydziału Kontroli i Skarg Urzędu Marszałkowskiego opera zarządzana przez Marcina Nałęcz-Niesiołowskiego m.in. kilkukrotnie naruszyła przepis ustawy o finansach publicznych, który mówi, że "wydatki publiczne powinny być dokonywane w sposób celowy i oszczędny".

Umowy z podwładnymi

W opinii kontrolerów Nałęcz-Niesiołowski naruszył przepisy ustawy m.in. przy podpisywaniu umowy ze Stowarzyszeniem Muzyki Polskiej. Stwierdzili, że wybór tego podmiotu "nie był poprzedzony analizą rynku i kalkulacją kosztów".

Szefem Stowarzyszenia Muzyki Polskiej jest Paweł Orski, zatrudniony w operze na stanowisku casting managera. Do umów nie dołączono dokumentów, na podstawie których można ustalić, na ile zostały wycenione poszczególne zadania, a za niegospodarny kontrolerzy uznali ryczałtowy sposób jego wynagradzania.

Obecność Stowarzyszenia Muzyki Polskiej w Operze Wrocławskiej nie była przypadkowa. Kontrola wykazała, że dyrektor Nałęcz-Niesiołowski podpisał ze swoim podwładnym umowy na dyrygowanie na 55. Międzynarodowym Festiwalu Moniuszkowskim w Kudowie-Zdroju i podczas koncertu "Myśląc Ojczyzna" w Teatrze Wielkim w Operze Narodowej w Warszawie w sierpniu i we wrześniu ubiegłego roku. Orski był współorganizatorem tych wydarzeń.

Urzędnicy ocenili, że Nałęcz-Niesiołowski wystąpił w podwójnej roli, bo jako dyrektor zawarł umowę ze Stowarzyszeniem Muzyki Polskiej, a następnie stowarzyszenie zatrudniło dyrygenta Marcina Nałęcz- Niesiołowskiego, dyrektora opery.

Na dodatek Nałęcz-Niesiołowski nie miał zgody władz województwa na dorabianie w czasie pracy. "Dyrektor nie brał na te dni urlopu" - stwierdzili kontrolerzy. "Wykonywanie obowiązków kierownika jednostki przy okazji prywatnych wyjazdów o charakterze zarobkowym nie stanowi prawidłowego i rzetelnego wywiązywania się z obowiązków, jakie dyrektor przyjął na siebie" - dodali.

Osoba Pawła Orskiego pojawia się też w umowach, jakie Opera Wrocławska podpisywała z zarządzaną przez niego agencją Ars Operae na świadczenie usług impresaryjnych. Jej zadaniem miało być było nawiązanie współpracy z jednostkami, które wystawiały przedstawiania, i rekomendowanie ich operze. Tyle że Ars Operae - jak wykryli kontrolerzy - "rekomendowała do współpracy samą siebie", a Opera Wrocławska podpisała z nią umowę na zorganizowanie w maju 2017 r. we Wrocławiu koncertu "Myśląc Ojczyzna" za ponad 115 tys. zł.

Tu wg kontrolerów "Agencja Ars Operae występowała w podwójnej roli (...), a jej działanie stanowiące wzajemne przenikanie się interesów własnych i obowiązków wynikających z zawartej umowy cywilnoprawnej ma charakter konfliktu interesów i odbyło się przy akceptacji takich działań przez dyrektora Opery Wrocławskiej".

Dodatkowo Opera Wrocławska wydała niemal 21 tys. zł na opłacenie noclegów Pawła Orskiego od stycznia 2017 r. do 30 czerwca 2018 r.

Urzędnicy marszałka w raporcie pokontrolnym wytknęli też dyrektorowi podpisanie umów z Fundacją na rzecz Opery, zarejestrowaną w marcu ubiegłego roku. Jej prezesem jest Ewa Filipp, zastępca dyrektora Nałęcz-Niesiołowskiego. Na co były te umowy, tego kontrolerzy w raporcie nie precyzują, ale podkreślają, że wydają się być dla opery niekorzystne.

Co na to Nałęcz-Niesiołowski?

Wysłaliśmy pytanie o te umowy do dyrektora Nałęcz-Niesiołowskiego. Usłyszeliśmy, że najpierw musi udzielić odpowiedzi marszałkowi. 31 grudnia wysłał ją do urzędu.

Decyzję o wyborze Stowarzyszenia Muzyki Polskiej do współpracy i współorganizacji wydarzeń tłumaczy zbieżnością celów statutowych opery i stowarzyszenia, którymi są m.in. propagowanie kultury polskiej czy wartości patriotycznych. Nałęcz-Niesiołowski dodał, że "Opera Wrocławska za pośrednictwem stowarzyszenia mogła pozyskiwać finansowanie zewnętrzne", a dodatkowym benefitem było to, że pracownicy Opery Wrocławskiej "uzyskali możliwość na dobrowolne, dodatkowe zatrudnienie".

Swoją obecność podczas koncertów organizowanych przez stowarzyszenie Orskiego Nałęcz-Niesiołowski uzasadnił "pełnieniem funkcji kierownika jednostki odpowiedzialnej za współorganizację tych wydarzeń".

Z kolei podpisanie umowy z fundacją Filipp dyrektor Opery Wrocławskiej wyjaśnił "umożliwieniem operze aktywności na niedostępnych lub dotychczas niewykorzystanych polach finansowania działalności, pozyskiwania środków finansowych ze źródeł zewnętrznych".

Dyrygował za kilkunastu

Kontrolerzy marszałka potwierdzili też wcześniejsze ustalenia NIK, która ustaliła, że dyrektor opery Nałęcz-Niesiołowski dzięki umowom podpisywanym przez kierowaną przez siebie jednostkę dostał za dyrygowanie spektaklami w 2017 r. - 439 200 zł, a w I półroczu 2018 r. - 296 tys.

Kontrolerzy: "Marcin Nałęcz-Niesiołowski dyrygował w 2017 r. porównywalną liczbą spektakli (77), jak 11 innych dyrygentów (78), natomiast w I półroczu 2018 r. dyrygował znacznie większą liczbą spektakli (52) niż sześciu doangażowanych dyrygentów (21)".

Zarabiał też znacznie więcej niż pozostali, każdorazowo za zgodą byłego już członka zarządu województwa Tadeusza Samborskiego. Dostawał 4 tys. zł za spektakl, podczas gdy honorarium w regulaminie wynagradzania Opery Wrocławskiej określono na 1,5 tys. zł.

We wrześniu, już po raporcie NIK, Nałęcz-Niesiołowski wystąpił do władz województwa o zgodę na dyrygowanie w III i IV kwartale tego roku za 4 tys. zł. Zarząd województwa twierdzi, że mu odmówił, ale Nałęcz-Niesiołowski przekonuje, że stawka nie została zmieniona, bo nie było nigdy rozmowy na ten temat.

Urząd Marszałkowski potwierdził też ustalenia NIK, że w przypadku czterech umów o dyrygowanie zawartych między operą a Marcinem Nałęcz-Niesiołowskim na kwotę prawie 190 tys. zł przy podpisie po stronie wykonawcy była pieczątka dyrektora opery.

Nałęcz-Niesiołowski w piśmie do marszałka utrzymuje, że "poczyni starania, aby do tego rodzaju omyłek nie dochodziło w przyszłości".

Co zamierzają teraz władze województwa? Michał Bobowiec, członek zarządu odpowiedzialny za kulturę: - Wstępne informacje wskazują na to, że w Operze Wrocławskiej jest sporo nieprawidłowości. Niebawem zapadnie decyzja, co z tym zrobimy.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że o dokumentację z wyników kontroli w Operze Wrocławskiej do Urzędu Marszałkowskiego wystąpiło już CBA, a urzędnicy marszałka przygotowują doniesienie do prokuratury.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji