Artykuły

Brazylijski temperament

Jest istnym wulkanem energii, pracowitości, ma szalone pomysły, które często realizuje na scenie. - Muzykalność przejęłam w genach - mówi HALINA JARCZYK, kierownik muzyczny w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie.

- Muzykalność przejęłam w genach: dziadek, Jan Jarczyk, założył orkiestrę MPK w Krakowie, ojciec, również Jan, prowadził ją przez wiele lat, a do dziś gra w niej stryj Józef. Mój starszy brat, także Jan, jest znanym muzykiem i dziekanem na wydziale jazzu uniwersytetu w Montrealu. No i ja, skrzypaczka, z ukończonymi wszelakimi szkołami muzycznymi: od podstawowej po krakowską Akademię Muzyczną - mówi Halina Jarczyk, kierownik muzyczny w Teatrze im. J. Słowackiego.

Jest istnym wulkanem energii, pracowitości, ma szalone pomysły, które często realizuje na scenie. Już w wieku 19 lat biegała do studia telewizyjnego na Krzemionkach, gdzie wraz z bratem Janem współpracowała przy tworzeniu programów muzycznych, ale i estradowych, jak słynne "Spotkania z balladą" prowadzone przez Bogusława Sobczuka i Jerzego Stuhra. Zaprzyjaźniona z wieloma uznanymi kompozytorami i wokalistami, ma na swym koncie setki koncertów, spektakli teatralnych, w których nie tylko grała na skrzypcach, przygotowywała orkiestry, wokalistów, pisała aranże, ale też dyrygowała i "robiła za aktorkę". - Najwspanialej wspominam lata spędzone w Teatrze STU, w którym byłam asystentem muzycznym w studiu nagrań, ale też grałam w wielu spektaklach reżyserowanych przez Krzysztofa Jasińskiego. "Exodus", "Spadanie", "Sennik polski", "Pacjenci" - to przedstawienie widział sam Federico Fellini i nawet uścisnął mi dłoń, "Pan Twardowski" z cudownym Andrzejem Zauchą - to były niezapomniane chwile w szalonym i gorącym teatrze. Zjeździliśmy kawał świata, uczestnicząc w najważniejszych festiwalach. A ja nie tylko grałam na skrzypcach, ale skakałam i tańczyłam na scenie, wcielając się w różne śmieszne postaci, jak choćby w "Ubu królu", gdzie z Zośką Kalińską grałyśmy dwóch zwariowanych wędrowców. No i oczywiście śpiewałam, co trenowałam już wcześniej w zespole "Combo picante". Tam byłam wokalistką, a muzycy żartowali: Combo to my, picante to - Halina. Graliśmy brazylijskie rytmy, które uwielbiam, mam je w żyłach i jestem przekonana, że w pierwszym wcieleniu urodziłam się w Brazylii.

Po sukcesach w Teatrze STU Halina Jarczyk przez wiele lat grała w zespole "Anava" z Markiem Grechutą, koncertując również w wielu krajach Europy. - Odbyliśmy też niezwykłą trasę po Ameryce, grając w najlepszych salach koncertowych. Nagraliśmy dwie płyty z największymi hitami Marka. Znakomicie współpracuje mi się też z Januszem Radkiem, z którym nagrałam płytę "Królowa nocy". Podczas koncertów z Januszem uwielbiam skakać na bosaka po scenie, grać muzykę rockową i dawać upust swojej energii, która mnie nie opuszcza, choć jestem już babcią dwóch wnuczek.

Bardzo ważną osobą w życiu artystycznym Haliny Jarczyk jest Jan Kanty Pawluśkiewicz, z którym realizowała ważne i znakomite koncerty, m.in.: "Nieszpory ludźmierskie", "Harfy Papuszy" czy "Ogrody Josafata". - Ta praca pochłaniała mnie bez reszty. Współpracowaliśmy też razem przy kilku filmach: "Sławie i chwale", "Zawróconym", "Pułkowniku Kwiatkowskim". Janek komponował muzykę, ja dostawałam taśmy z filmem i podkładałam ją pod obrazy.

Koncerty z Jackiem Wójcickim, Beatą Rybotycką czy mistrzem Leopoldem Kozłowskim i to zdarzenia, o których Halina mogłaby opowiadać godzinami. Podobnie jak o spektaklach teatralnych, do których przygotowuje aranże, pracuje z aktorami i orkiestrą. Od czterech sezonów, jako kierownik muzyczny w Teatrze im. J. Słowackiego, czuwa nad wieloma przedstawieniami. -Zaczęłam od "Pastorałki", ale prawdziwą szkołą była dla mnie praca przy "Operze za trzy grosze". Nie tylko przygotowywałam songi z aktorami, ale i orkiestrę, którą dyryguję "na żywo" podczas każdego spektaklu. I z radością obserwuję postępy aktorów z przedstawienia na przedstawienie. Bo spektakle muzyczne wymagają i czasu. One dojrzewają jak wino. Bardzo lubię ten zespół, choć pewnie aktorzy czasem na mnie narzekają: jestem wymagająca i staram się krótko trzymać towarzystwo.

Halina, oprócz pracy w teatrze, nadal sporo koncertuje. Niedawno wróciła z serii występów z Jackiem Wójcickim, a już niebawem zagra z Leopoldem Kozłowskim podczas Festiwalu Kultury Żydowskiej. Po drodze musi przygotować piosenki z aktorami pracującymi nad "Pułapką" Różewicza, którą w teatrze reżyseruje Krzysztof Babicki. Czy tak zapracowana osoba może mieć jeszcze jakieś artystyczne marzenia? - pytam na zakończenie naszego spotkania. - Oczywiście. Wciąż jestem niewyżytą wokalistką. A niezły głos odziedziczyłam po mojej mamie Matyldzie, która niegdyś śpiewała mi swoim pięknym altem różne piosenki. Ostatnio, mimo iż jest sędziwą, 87-letnią panią, odśpiewała mi wszystkie piosenki legionowe wydane w śpiewniku dołączonym do "Dziennika Polskiego". Sądzę, że zanim sama rozpocznę karierę wokalną, powinnam nagrać płytę z piosenkami wykonywanymi przez mamę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji