Artykuły

Teatr wreszcie dojrzewa do młodego widza

"Lovv" w reż. Marka Pasiecznego w Teatr Montownia w Warszawie. Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

Polski teatr bywa niedojrzały, ale problemy ludzi dojrzewających są mu mimo wszystko obce. Spektakl "Lovv" Teatru Montownia to pierwszy krok w stronę zbudowania atrakcyjnego, ciekawego repertuaru dla młodzieży.

Nazwanie spektaklu "widowiskiem dla nastolatków" to dziś największa obelga. Kto odwołuje się do wrażliwości młodego pokolenia, na pewno kokietuje młodzież, zniża się do jej poziomu, demoralizuje ją i ogłupia. Tymczasem twórcy o młodzieży myślą tak naprawdę bardzo rzadko. Przedstawienia operujące nowoczesnym, ostrym językiem przeznaczone są raczej dla widzów, którzy mają już spore obycie kulturalne, a przynajmniej stabilną, ukształtowaną osobowość. Teatr, w którym odnalazłby się wkraczający dopiero w życie 12- czy 15-latek, w Polsce praktycznie nie istnieje. Między teatrem bajek i kukiełek a teatrem wymagającym dojrzałej refleksji zieje luka.

Co z tego, że Romeo i Julia z najsłynniejszej tragedii miłosnej to nastolatki? Co z tego, że Kordian strzela się w wieku 15 lat, a wywożeni w kibitkach uczniowie z "Dziadów" chodziliby dziś do pierwszych klas gimnazjum?

Młodzież nie widzi siebie w teatrze. Nie utożsamia się z problemami bohaterów. Nie angażuje się w spektakl ani wyobraźnią, ani uczuciami, a nie ma jeszcze wystarczającego doświadczenia, by go w całości ogarnąć, przeanalizować, zrozumieć. Repertuar, jakim instytucje teatralne próbują zwabić młody ludzi, to najczęściej lektury. Zwykle przygotowywane bez pomysłu, artystycznych ambicji, a przede wszystkim - bez rozeznania w potrzebach intelektualnych i emocjonalnych odbiorcy. Ruch młodego widza skupiał wokół siebie niegdyś poznański Teatr Nowy, do dziś jest on mocny przy Teatrze Ludowym w Nowej Hucie. Inka Dowlasz zaprasza tam nastoletnich mieszkańców okolicznych osiedli, by sami mówili na scenie o problemach z narkotykami, przemocą, odrzuceniem. Wspaniałe przedstawienie o oswajaniu najmłodszych ze śmiercią i chorobą wystawiła w Teatrze Współczesnym w Szczecinie Anna Augustynowicz ("Oskar i Pani Róża" Erica-Emmanuela Schmitta, 2004), kilka ciekawych (choć skierowanych raczej do starszej młodzieży) propozycji pokazał warszawski Teatr Rozmaitości. Niektóre teatry i ośrodki kulturalne jak Instytut Teatralny Zbigniewa Raszewskiego prowadzą zajęcia, warsztaty czy "szkoły widzów". Nie z poczucia misji, nie w imię utopijnych zasad, ale w swoim najlepiej pojętym interesie. Bo dlaczego zrezygnować z potencjalnego klienta, kiedy można go sobie wychować, przywiązać do siebie, nauczyć patrzenia na teatr? Taką szansę stwarza także teatr alternatywny, offowy, sięgający po współczesne (często autorskie) teksty, otwarty na udział młodych ludzi we wszystkich etapach powstawania spektaklu.

Najnowszy projekt warszawskiej Montowni jest tego świetnym przykładem. Teatr od niedawna cieszący się własną siedzibą (dawny basen przy ul. Konopnickiej) rozpoczął program edukacyjno-artystyczny we współpracy z ambasadą Szwecji. Chce przekonać "pokolenie gier komputerowych i pokemonów", że teatr daje im niespotykane nigdzie możliwości. Wystawiony w ramach tego projektu "Lovv" Stefana Lindberga to spektakl, w którym spotkały się nareszcie środki i cele, nowoczesna inscenizacja, nowoczesny dramat i wrażliwość odbiorców. Reżyser Marek Piaseczny za pomocą współczesnego, żywego tekstu mówi o problemach, jakie dziś pojawiają się w okresie dojrzewania. Problemach innych dla każdej generacji, często niezwykle poważnych, tragicznych. Kończący gimnazjum H kan (Michał Żurawski) nie czuje się przedstawicielem gatunku ludzkiego. Nic go nie łączy z przeintelektualizowanymi homo sapiens i tęskni do swoich wymarłych współplemieńców - neandertalczyków. Przyłączy się do każdej grupy, niezależnie, czy będzie to koło entomologów, czy bractwo miłośników fantasy. Abel (Rafał Rutkowski) szamoce się w strachu przed karzącą ręką Najwyższego. Oczekuje, że płomień piekielny w nowoczesnej formie wirusa HIV dosięgnie go podczas zbyt długich, zbyt intymnych seansów w szkolnej toalecie. Z rówieśnikami komunikuje się głównie przez swoją stronę internetową z poradami dla młodych chrześcijan. Klasowa gwiazda B bben (rewelacyjna Anna Sroka) wymyśla sobie toksyczną miłość do prymitywnego Massiego (Adam Krawczuk), a prymuska Kärstin (Dorota Rubin) przed samotnością ucieka w sport i wirtualną rzeczywistość. Młodość wydaje się im niesprawiedliwą karą, żartem spłatanym przez Boga sadystę. Zamiast eliksiru młodości szukają więc receptury, która pozwoli im ten okropny etap życia ominąć. Przez eksperyment z trującymi chemikaliami o mało nie wyeliminowali się jednak na dobre ze wszystkich kolejnych etapów. Przestrzeń pozszywana z płacht reklamowych wibruje od światła i psychodelicznej muzyki przeplatanej pieśniami pielgrzymkowymi. Aktorzy nie próbują nachalnie udawać, że mają po 10-20 lat mniej. Pokazują za to, że w każdym są jeszcze niedomknięte klapki, przez które momentami wyłazi zbuntowany, przerażony własną sytuacją nastolatek. Jest ciekawie, atrakcyjnie, przejmująco.

Teatr pomijał dotąd młodość bez eliksirów i magicznych praktyk. Nareszcie zaczyna dojrzewać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji