Artykuły

Światowy Dzień Kota. Krakowscy artyści opowiadają o swoich zwierzakach

W niedzielę 17 lutego przypada Światowy Dzień Kota. O kocich właściwościach terapeutycznych, kotach obytych z teatralną sceną, ale też tych kradnących skarpetki czy wątróbkę oraz o kociaku cudem uratowanym z reklamówki opowiadają m.in. Agnieszka i Krzysztof Globiszowie, Bogusław i Anna Nowakowie, Romana Agnel, Hanna Bieluszko, Juliusz Chrząstowski i Bartosz Szydłowski.

"Niemal założyć się jestem gotów,

bo wątpliwości moich to nie budzi,

że, gdzie jest dom szczęśliwych kotów,

tam jest też dom szczęśliwych ludzi."

(Franciszek J. Klimek, koci poeta)

Bogusław i Anna Nowakowie: Dobrzy ludzie mają w domu koty

Dyrektor Opery Krakowskiej Bogusław Nowak oraz jego żona, Anna Nowak, inspicjentka w Narodowym Starym Teatrze, są miłośnikami kotów od wielu lat. Obecnie u państwa Nowaków mieszkają dwa roczne kocury. - Oskar i White (chociaż czasem mówię do nich inaczej, bo to rozbójnicy) są braćmi. Kocury trafiły do nas dzięki mojej żonie - to ona jest dla nich najważniejsza, ja się nimi tylko opiekuję - śmieje się dyrektor.

I dodaje: - Ludzie, którzy mają w domu koty, to dobrzy ludzie. Jeśli ktoś potrafi docenić, że mieszka u kota (bo my - ludzie musimy jak najszybciej zrozumieć, że to nie koty mieszkają w naszych domach, ale to my jesteśmy ich gośćmi), ma w sobie taką dozę tolerancji i serdeczności dla całego świata, że musi być dobrym człowiekiem. Ta zasada sprawdza mi się przez całe życie.

Juliusz Chrząstowski: Z wyrzuconego w reklamówce ledwie żywego kociaka stała się piękną kocicą

Najsłynniejszemu polskiemu Wiedźminowi oraz jego rodzinie koty towarzyszyły od zawsze. Po śmierci ukochanej kotki Meli, do Juliusza Chrząstowskiego trafiły dwie kocice.

- Był sierpień 2016 roku, trwały właśnie Igrzyska Olimpijskie w Londynie. Pojechaliśmy do pani Józefy, która prowadzi dom tymczasowy w Michałowicach pod Krakowem. To kocia mama, do której przynoszone są wszystkie poszkodowane, niechciane, skrzywdzone przez ludzi i los zwierzęta. Od razu wpadła mi w oko kotka z charakterystycznym, pręgowanym umaszczeniem. Okazało się, że nazywa się ono "tabi". I tak już zostało. Oprócz Tabi adoptowaliśmy malutką białą kotkę, która sama nas wybrała. Bianka, bo tak nam się później przedstawiła, podeszła do mojej żony i zaczęła trącać ją główką. Uznaliśmy to za ewidentny sygnał: "weź mnie". Przeszłość Bianki jest przejmująca - pani Józefa opowiedziała nam, że nasza kotka i jej dwie siostry zostały znalezione ledwie żywe w związanej reklamówce. A lato było wtedy tak upalne Dzięki pomocy pani Józefy oraz zaprzyjaźnionego gabinetu weterynaryjnego WetMar na Barciach wszystkie maluchy wróciły do żywych i znalazły kochające domy. Bianka z chudego, ledwo przypominającego zwierzę kociaka, stała się piękną kocicą. Jej historia pokazuje, że są ludzie dobrej woli, którzy pomagają kotom o każdej porze dnia i nocy. A czegóż więcej chcieć w zimowy wieczór niż mruczącego na kolanach kota?

Agnieszka i Krzysztof Globiszowie: Kocur Marian Maria Globisz jest kocim terapeutą

U państwa Globiszów mieszkają dwa koty - Marian Maria oraz Marynia Maria Globisz. Drugie imię odziedziczyły po drugim imieniu pana Krzysztofa.

Kot Marian dołączył do rodziny Globiszów 17 lat temu. - To rudy kocur, który trafił do nas z papierowego ogłoszenia zamieszczonego w "Wyborczej". Brzmiało: "Oddam kota w dobre ręce". Marian jest postrachem okolicy, przepędza wszelką konkurencję, żadne inne koty nie mają tutaj wstępu. Poza Marynią, która przyszła do nas dwa lata temu w Wigilię. Przedstawiła się jako niespodziewany wigilijny gość. Wierzę, że przysłał ją nasz ukochany kocur, z którym rozstaliśmy się po ciężkiej chorobie. Długo przeżywałam jego śmierć, więc postanowił zapewnić mi zastępstwo. Niestety, Marynia za bardzo się mną nie interesuje - uśmiecha się pani Agnieszka.

Kotka woli towarzystwo psów lub drzemkę w hamaku Mariana, którą kocur dostał od Świętego Mikołaja. - Marynia znalazła kobiecy sposób na Mariana. Teraz ona śpi w jego leżaku na kaloryferze - żartuje opiekunka. Kocur Marian jest w tym czasie zajęty felinoterapią. Bo to prawdziwy kot-terapeuta. - Kiedy Krzysiu zachorował, Marian przez pół roku z niego nie schodził. Wyszukiwał bolących miejsc, delikatnie kładł się na nich, zaczynał mruczeć i leczyć. W ciągu dnia przemieszczał się razem z Krzysiem, w nocy na nim spał. Dlatego nazywamy Mariana uzdrowicielem.

Mateusz Sarapata (muzyk i współtwórca zespołu SALK) oraz Emilia Michałczyk (fotografka): Uratowana kotka Frida stała się dla nas obiektem kultu

Frida (jak dodają opiekunowie: The Queen and Diva) trafiła do pary krakowskich artystów jako kociak z domu tymczasowego pod Bochnią, w którym znalazła się po potrąceniu przez samochód. - Wspaniali ludzie uratowali jej połamaną łapę i miednicę. W tym momencie Frida jest trzema kilogramami futrzanego szczęścia, które wita nas, kiedy wracamy do mieszkania, a rano wskakuje na łóżko, potężnie mruczy i patrzy ogromnymi zielonymi oczami. Uwielbia skupiać na sobie uwagę, ale każdą poświęconą jej minutę zwraca dziesięciokrotnie. Stała się dla nas, jako pary kociarzy, obiektem kultu. Trochę już nie pamiętamy, jak było bez niej, a nasz kalendarz dzielimy na "przed nastaniem" i "po nastaniu Fridy" - mówi muzyk.

Artyści są wytrwałymi orędownikami zasady "nie kupuj - adoptuj", a na co dzień starają wspierać wysiłki fundacji adopcyjnych i schronisk. - Zachęcamy do drobnych czynności w mediach społecznościowych - udostępniania ogłoszeń o zwierzętach do adopcji lub zbiórkach pieniędzy na pomoc fundacjom. Ostatnio bacznie śledzimy poczynania i wspieramy Dom Tymczasowy Pani Józefy w Michałowicach pod Krakowem. Pani Józefa jest tytanem kociego losu. Od wielu lat na własną rękę prowadzi dom tymczasowy dla kotów, jest niesamowicie zaangażowana i odważna w swoich działaniach - zawsze uśmiechnięta, wspaniale obecna w social mediach, nie poddaje się, nawet, gdy zmuszona jest znaleźć kompromis między finansowaniem leków dla chorego męża a zabraniem kolejnego podrzuconego kota do weterynarza - podkreśla fotografka.

Obecnie para stara się o adopcję 6-miesięcznej kotki z krakowskiej fundacji Stawiamy na Łapy. - Kotka nie ma przedniej łapy, ale ma piękny mokry nos i wierzymy w przyszłą przyjaźń między nią a Fridą - uśmiecha się Sarapata. I dodaje: - Pomagajcie kotom. Pomagajcie fundacjom, a dzień kota będziecie obchodzić codziennie.

Hanna Bieluszko: Myszy na wycieraczce to dowód miłości

Kiedy po 17 latach wspólnego życia odeszła jej ukochana kotka Titina, przyrzekła sobie: nigdy więcej kotów. Ale jak to z kociarzami bywa - wystarczy jedno spojrzenie na puszyste futerko czy niespodziewany koci skok na kolana i postanowienia biorą w łeb. Ramonę Hanna Bieluszko, aktorka Teatru im. Juliusza Słowackiego, zobaczyła w jednym z ogłoszeń na Facebooku. Kotka cudem przeżyła jazdę pod maską samochodu.

- Wydała mi się taka podobna do Titiny. Ale tylko z futerka. Titina była arystokratką, kocią damą, nie nawiązywała znajomości. Ramona zachowuje się jak plebejuszka. Uwielbia spędzać czas na wsi - szwendać się, znikać na cały dzień, poznawać inne koty. Z zaprzyjaźnioną kotką sąsiadów wspina się na jabłonkę i stamtąd obserwuje potencjalne ofiary. Na wycieraczce znajduję potem myszy, ptaki, gryzonieAle to z miłości. Chociaż mysz pod prześcieradłem, którą przyniosła mi jeszcze Titina, była traumatycznym przeżyciem - śmieje się aktorka.

Ramona chętnie wyprawia się nie tylko na spacery do ogródka, ale też do lasu. - Kotka trzyma się blisko nas, nie udaje, że zapomniała swojego imienia. Jej leśne popisy nie mają końca. Ramona skacze, wspina się na drzewa, biega. Za każdy wyczyn muszę ją, rzecz jasna, pochwalić. Bo jak to tak wskakiwać na drzewa bez aplauzu? Stracona energia!

Zapas energetyczny kotka nadrabia ulubioną potrawą. To polędwica wołowa. - Ramona nie tknie mokrej kociej karmy. Od czasu do czasu skusi się na wołowinę, ale kąsek traktuje zazwyczaj jako zdobycz - lubi sobie podrzucić, schować w pościeli - żartuje Bieluszko. Aktorka dodaje, że żadne kocie zachowanie jej nie zdziwi. - W Teatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi, w którym wcześniej grałam, żyło wiele kotów. Były rezydentami, występowały nawet na scenie. Jeden z nich, Jaracz, wybitnie utalentowany kocur, miał wyczucie sceny do tego stopnia, że widząc jak fatalnie idzie nam próba, wszedł na środek i zwymiotował. Zastosowaliśmy się do jego oceny i skończyliśmy próbę.

Romana Agnel: Fascynuje mnie sposób poruszania się kotów

Z kotami dyrektor Baletu Dworskiego Cracovia Danza przyjaźni się od najmłodszych lat. Obecnie jest opiekunką 5-letniej kotki Milusi. To tzw. szylkretka (biało-czarno-ruda - przyp.red.) rasy Maine Coon. Ma bujną, długą i puszystą sierść. - Każda wiosna to czas solidnego czesania - śmieje się Romana Agnel. Milusia trafiła do niej jako mały kociak. Okazała się bardzo sympatyczną, towarzyską, wierną i uczuciową kotką.

- Milusia pamięta swoje pierwotne instynkty, dlatego w dowodzie miłości przynosi mi na wycieraczkę myszy, gryzonie i ptaki. Ale jeśli się kogoś kocha i traktuje jako członka rodziny, można przyjąć nawet takie prezenty - żartuje dyrektor.

I przyznaje: - Uwielbiam tę kocią drapieżność, element dzikości, niezależności. Dzięki niemu człowiek może obcować z prawdziwą naturą, być blisko świata zwierząt. A to świat fascynujący. Jestem osobą, która kocha piękny ruch, a przecież nikt nie porusza się tak zgrabnie jak koty. Mogłabym godzinami patrzeć jak polują, przemykają po ogrodzie, skaczą, przeciągają się. Podziwiam je za to, że w ciągu sekundy potrafią zmobilizować całe swoje ciało i przeskoczyć w inne miejsce. Koty mnie fascynują i wzruszają. Przygotowuję teraz bajkę "Kot w butach" i największą moją inspiracją jest właśnie zachowanie Milusi.

Poza polowaniem, do ulubionych czynności kotki należą pałaszowanie gotowanej wątróbki, rozmowy z domownikami, oraz drzemka w umywalce.

Bartosz Szydłowski: Cynamon mruży oczy na słońcu i kradnie skarpetki

Cynamon przyjechał do dyrektora Łaźni Nowej pięć lat temu, z Warszawy. - Kocura wypatrzył mój syn. Mikołaj przedstawił nam syjama cynamonowego i tak kot został Cynamonem - wspomina Bartosz Szydłowski. Zaznacza, że kocur to przede wszystkim oddany druh i przyjaciel jego syna. - Cynamon chadza własnymi ścieżkami, ale nie odstępuje Mikołaja na krok. Jest ufnym kotem, tak bardzo, że aż nie kocim. Mnie zresztą bardziej przypomina małpkę lub papugę niż kocura.

Cynamon mieszka z rodziną Szydłowskich pod Krakowem. - Dbamy o zwierzęta i trzymamy je na wsi, z dala od zanieczyszczonego smogiem miasta - podkreśla dyrektor. No właśnie - bo Cynamon to nie jest jedyne zwierzę wśród czworonożnych domowników. Kocur wychowuje się razem z trzema psami. Nie przeszkadza mu to jednak w sprawowaniu władzy w domu. - Cynamon ma charakter i potrafi ustawić mastifa angielskiego, charta irlandzkiego i charta hiszpańskiego. Psy czują przed nim respekt do tego stopnia, że kiedy wyjadają mu smakołyki z miski, robią to tak, by Cynamon nie widział. Oj, byłaby draka- śmieje się Szydłowski. O ile z psami Cynamon potrafi się "dogadać", kociej konkurencji podobno nie znosi.

Wśród ulubionych czynności Cynamona dyrektor wymienia mrużenie oczu na słońcu, wśród zajęć kradzież skarpetek. - Zarówno ja, jak i Mikołaj mamy wybrakowane pary skarpet, bo Cynamon wykrada je, chowa gdzieś pod szafę czy komodę i tak bawi się z nami w kotka i myszkę.

Magda Miklasz (reżyserka teatralna): Ludmiła lubi być gwiazdą

Do niedawna mieszkały u niej dwie kocice. Biała Tilda, na cześć Tildy Swinton oraz biało-czarna Ludmiła. Kotki miały być kompankami do wspólnej zabawy. - Ludmiłę znalazłam przez ogłoszenie. Niedługo później postanowiłam adoptować kolejną kotkę, by Ludka miała się z kim bawić. Niestety, Tilda i Ludmiła tylko się tolerowały, nie zaiskrzyło - wspomina reżyserka. Kotki mieszkały razem przez trzy lata. Po odejściu Tildy (kocica ciężko zachorowała), Ludmiła ze spokojnej kotki stała się skorą do zabaw, ale nadal charakterną.

- Ostatnio kupiłam jej piętrowy drapak. Przez tydzień chodziła wokół niego, za nic nie chciała wskoczyć na górę. Dopiero po kilku dniach zawołała mnie do pokoju, zamiauczała i wdrapała się na szczyt. Widocznie lubi być gwiazdą - uśmiecha się Miklasz. Reżyserka podkreśla, że Ludmiła to bardzo rozmowna kocica. - Ludka zawsze z podniesionym ogonem wita gości. Chętnie przysłuchuje się domownikom, uczestniczy w rozmowach. Nawet podczas wigilii siedzi przy stole. Może wydaje jej się, że jest człowiekiem? Bo właściwie skąd ma wiedzieć, że jest kotem, skoro cały czas przebywa z ludźmi?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji