Teatr Comoedia:
"Kordian i cham", 13 scen dramatycznych, inscenizacja Eugenjusza Poredy
Pomysł przerobienia znanej powieści Kruczkowskiego na sztukę teatralną uważać należy za szczęśliwy. Przeróbka teatralna jest często jakgdyby rentgenograficznem zdjęciem fabuły powieściowej. Autor traci nieraz dużo na czarno-białem zdjęciu obrazu, odmalowanego w wielu barwach. Ale w tym wypadku kolor był tylko jeden. Czerwony. "Kordian i cham"w teatrze staje się bardziej wyrazisty. Uwypuklają się wady i zalety tej inteligentnej powieści. Sądzę że Postać Deczyńskiego zyskała w teatrze. Natomiast nieco prymitywna dążność do rozbudowania materialistycznego tła powstania listopadowego straciła na wyrazistości. Kruczkowski pokazuje nam ekonomiczne przyczyny rozgoryczenia panujaćego w szkole podchorążych i nagłym przeskokiem daje obraz entuzjazmu patriotycznego. Teatr wymagałby pokazania drogi łączącej oba te ogniwa. Ta droga to cała artystyczna treść sztuki, to najistotniejszy sens widowiska. Autor w powieści nie umiał nas przekonać o słusznością tej tezy, W teatrze ten przeskok wydaje się wręcz czymś nielogicznem. Jest to może najsłabszy punkt sztuki obfitującej w mocne kontrasty,w trafne zestawienia, opartej na djalogu żywym i rozumnym. Mundury podchorążych nie są tu patriotycznymi rekwizytami. Nazwiska nie są martwemi emblematami sławy. Kruczkowski pokazuje nam żywych ludzi na tle prawdziwie odmalowanej epoki. Ale ulega on niestety, zbyt często pokusom prymityzowania wynikającym z tezy z góry powziętej. Gdybyśmy do tego materjalistycznego pojmowania dziejów dodali nieco irracjonalizmu, obraz ludzi i zdarzeń stałby się bliższy prawdy. Nie przypuszczamy bowiem aby Kruczkowskiemu chodziło tylko o manowską "agitkę". Materiał agitacyjny jest w danym wypadku dla współczesnego komunisty raczej kłopotliwy. Sztuka "Kordjan i cham" oskarża inteligenta i staje w obronie chłopstwa. Tego chłopstwa, które w Rosji sowieckiej stało się niezdobytą fortecą reakcji. Gdy obywatel ziemski pan Ciartkowski poucza chłopów o świętej potędze pracy i karności, bardziej przypomina dzisiejszy artykuł z "Izwiestlj", niż wroga klasowego, obszarnika. Sprawa skargi wniesionej przez chłopów ze wsi Brodnia nasuwa również drażniące analogie. Mowa tam jest o solidarności klasowej między szlachtą a urzędem. Absurdalność wnoszenia skargi na jednego pana przez drugiego pana przypomina nam może niemniej ponurą solidarność obecnej biurokracji sowieckiej. I tam chłop skargę przeciw urzędnikowi musi przedstawić urzędnikom. Walka z pańszczyzną w ustach marxisty ma dziś akcenty mocnej satyry. Chłop z Brodni nie znał własności prywatnej. Walcząc o tę własność dostawał tęgie lanie. Dziś chłop sowiecki dostaje jeszcze tęższe lanie gdy nie chce się tej prywatnej własności wyrzec na rzecz kolektywnej pańszczyzny. To co mówi Czartkowski dzieciom w szkółce mógłby mówić i sam Kruczkowski, gdyby go losy skierowały do Sowietów. Oczywiście. Boga musiałby zamienić na Stalina. Reszta nie uległaby najmniejszej zmianie. Deczyński, padający pod ciosem kolby żołnierza rewolucji, przywołuje naszej pamięci wielu innych, którzy podobnie padli w dobie przewrotu sowieckiego. Możnaby od biedy potraktować "Kordiana i chama" jako dramat jednostki, która nie dała się porwać zrewolucjonizowanej masie. Nie sądzę aby autor z przyjemnością zgodził się na taką interpretację swojej sztuki.
Teatr Comoedia po sukcesie "Przepióreczki" zdobędzie z pewnością nowe powodzenie starannem i udałem przedstawieniem "Kordjana i chama". Poredzie zarówno i za inscenizacje jak i za sprawną reżyserję należą się słowa szczerego uznania. Z aktorów wybił się na czoło zespołu doskonały Żukowski w roli Deczyńskiego.