Artykuły

Dzięki Tomaszowi Kotowi "Zimna wojna" ma szansę na Oscara

Kiedy na kółku teatralnym poczuł jak smakuje aktorstwo, zawalił ścisłe przedmioty i nie zdał matury Potem się jednak zrehabilitował i trafił do PWST w Krakowie. Dzięki rolom w "Skazanym na bluesa" i "Bogach" stał się gwiazdą polskiego kina

Polski aktor teatralny, kinowy i telewizyjny. Urodził się w 1977 roku w Legnicy W1996 zadebiutował na scenie Teatru Dramatycznego w Legnicy w sztuce "Panna Tutli-Putli". W 2001 ukończył PWST w Krakowie. Grał w podwawelskich teatrach - Bagatela i STU. Prawdziwy sukces odniósł, grając w filmie "Skazany na bluesa". Za rolę tę otrzymał Polską Nagrodę Filmową - Orła. To pozwoliło mu przenieść się z Krakowa do Warszawy i związać się bardziej z kinem i telewizją niż z teatrem. Kolejne laury przyniósł mu występ w "Bogach". Otrzymał zań kolejnego Orła za najlepszą rolę pierwszoplanową. Z powodzeniem występował również w komediach, takich jak "Testosteron", "Ciacho" czy "Jak się pozbyć cellulitu". Grywa również w serialach. Najważniejsze z nich to "Niania", "Magda M." i "Hela w opałach". Ma brata i dwie siostry. W 2006 roku ożenił się z Agnieszką Olczyk, z którą ma córkę (2007) i syna (2010).

Zasłynął jako odtwórca ról autentycznych postaci. Popularność zyskał, kiedy zagrał legendarnego wokalistę Dżemu - Ryszarda Riedla - w filmie "Skazany na bluesa", a krytyka padła przed nim na kolana, gdy wcielił się w postać profesora Religi w "Bogach". Nic więc dziwnego, że Paweł Pawlikowski powierzył właśnie jemu zagranie głównego męskiego bohatera w swej "Zimnej wojnie". Bo okazuje się, że to częściowo postać również mająca swój odpowiednik w rzeczywistości.

- Jest inspirowana wieloma osobami, między innymi Tadeuszem Sygietyńskim. On razem ze swoją żoną, Mirą Zimińska, w filmie graną przez Agatę Kuleszę, w najbardziej newralgicznym momencie wojny złożył przysięgę, że jeśli przeżyją, to w czasie pokoju zajmą się zbieraniem pieśni i utworów ludowych, których archiwum zostało w czasie walk doszczętnie zniszczone. I rzeczywiście się temu poświęcili - tłumaczy aktor.

To w dużej mierze również dzięki jego kreacji, film spotkał się z tak szerokim odzewem w kraju i za granicą. W nocy z niedzieli na poniedziałek rozstrzygnie się, czy "Zimna wojna" dostanie Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Być może będzie to pierwszy krok Tomasza Kota w stronę międzynarodowej kariery?

Dziś imponuje słusznym wzrostem, ale kiedyś był to jeden z jego problemów. Ponieważ rósł ponad miarę (ponad 12 centymetrów rocznie), nabawił się krzywicy. Całe szczęście jego ojciec był wuefistą - i wyprowadził syna z choroby za pomocą gimnastyki korekcyjnej.

Będąc w podstawówce, Tomek godzinami chodził po sali gimnastycznej z drążkiem na plecach zamiast grać z kolegami w piłkę nożną. Ale warto było - kiedy potem na studiach miał zajęcia z pantomimy, nikt nie był w stanie mu dorównać w wyginaniu kończyn.

Być może dlatego, że nie mógł jak inni chłopcy w jego wieku ganiać za piłką, jego pasją w dzieciństwie było rysowanie. Ponieważ nawet zdobywał za swoją twórczość nagrody, wymarzył sobie dalszą naukę w liceum plastycznym. Niestety: rodzice nie chcieli o tym słyszeć. Tomek wpadł wtedy na inny pomysł. Ponieważ miał wujka misjonarza, idąc za jego śladem zdecydował się na liceum przy miejscowym seminarium. Poznał inny świat - ale po pół roku sobie odpuścił i przeniósł się do państwowej szkoły.

- Klasa humanistyczna - i wszystko jasne. Było nas dwóch, ja i kolega Baran, dziś jest księdzem. Same dziewczyny, Kot i Baran. Oj, nasłuchałem się dziewczyńskich historii w młodości - śmieje się w "Playboyu".

W liceum Tomek trafił do działającego przy legnickim teatrze kółka aktorskiego dla dzieci i młodzieży. Przez pierwsze pół roku przyglądał się wszystkiemu z boku, ale kiedy potem wszedł na scenę, zrozumiał, że właśnie to chciałby robić przez resztę życia.

Ponieważ uznał, że fizyka i chemia nie będą mu potrzebne w karierze aktora, machnął ręką na ścisłe przedmioty. Rodzice nie byli tym zachwyceni i próbowali tłumaczyć synowi, że teatr to niepewna przyszłość.

Młody chłopak nie chciał jednak zrezygnować ze swoich marzeń - i występował dalej, ale... pod pseudonimem. Rodzicom mówił, że idzie na korepetycje - a tak naprawdę trafiał na kolejną próbę. Skończyło się to źle: Tomek nie zdał matury. Dostał wtedy etat w legnickim teatrze i grywał trzecioplanowe role. Nie wyleczyło go to jednak z pasji do aktorstwa.

Ostatecznie udało mu się przekonać rodziców, żeby pozwolili mu zdawać do szkoły aktorskiej w Krakowie. Najpierw zaliczył maturę, a potem egzaminy - i wtedy wreszcie odetchnął pełną piersią.

- Miałem wybuch zachłyśnięcia się niezależnością. Wtedy, gdy wyskoczyłem z domu. Takie "życie studenckie razy dziesięć". W sensie imprez, alkoholu, jakiejś krzywo pojętej wolności - wspomina w "Twoim Stylu".

Po akademii dostał propozycję etatu w Teatrze Bagatela. Szybko się jednak okazało, że występy na krakowskiej scenie nie zaspokajają ani jego ambicji, ani życiowych potrzeb.

- Po szkole aktorskiej, w tym kryzysowym momencie, dałem sobie pięć lat. Postanowiłem, że jeśli przez ten czas coś się nie zdarzy, szukam innej drogi, innej roboty. I w piątym roku zdarzył się "Skazany na bluesa" Kidawy-Błońskiego - tłumaczy w "Twoim Stylu".

Aby zagrać Ryśka Riedla, aktor zgłosił się do Monaru, gdzie leczeni są narkomani - tacy sami, jakim był pod koniec swego życia wokalista Dżemu. Z czasem zaczął wyglądać jak oni: z długimi włosami, w podartych dżinsach i brudnych tenisówkach. Kiedy wszedł do EMPiK-u, ochroniarz szedł za nim krok w krok.

Przenosiny z Krakowa do Warszawy sprawiły, że odetchnął również finansowo. Pod Wawelem mógł grać tylko w teatrze - a w stolicy swe podwoje otworzyła przed nim telewizja. Za jeden odcinek serialu zarobił tyle samo, ile za jeden miesiąc na scenie. Zyskiwał przy tym natychmiastową popularność - choćby dzięki pamiętnej "Niani". Było mu to na rękę - bo ożenił się i został ojcem dwójki dzieci.

- Poznaliśmy się w 2000 roku, czyli już całe nowe tysiąclecie jesteśmy razem. Agnieszka jest jedyną osobą, do której mam stuprocentowe zaufanie, ona mnie zna najlepiej na świecie. Potrafi podpowiedzieć mi coś, czego sam nie dostrzegam. To dla mnie największa wartość i ciągle to sobie uświadamiam - zapewnia w "Gali".

Uznanie krytyki Tomasz zdobył rolą w "Bogach" [na zdjęciu]. Posypały się nagrody - ale również widzowie ruszyli tłumnie do kin. Sukces zawodowy nie przesłania jednak aktorowi rodziny. Granie w filmach jest dla niego tylko "robotą". Dlatego stara się zdecydowanie oddzielać życie zawodowe od rodzinnego. Dzieci nawet nie znają jego filmów - bo od lat nie ma w domu telewizora. To zapewnia jego rodzinie zdrowy oddech.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji