Artykuły

Anna Gornostaj: Nie ma dla mnie życia bez teatru

- Każda rola jest inna i każdą darzę swoistym sentymentem. Jednak bardziej niż same role, liczą się dla mnie ludzie, dzięki którym ich spotkałam - rozmowa z Anną Gornostaj, dyrektorką Teatru Capitol w Warszawie, która w tym roku obchodzi 35-lecie pracy artystycznej.

Co sobie Pani myśli, gdy mówi na głos "mój jubileusz 35-lecia pracy artystycznej"?

- Nawet nie wiem kiedy to minęło. Nie czuję tego czasu, który przeleciał niemal niepostrzeżenie. Teatr nauczył mnie, że każda okazja do celebracji i świętowania jest dobra, to też będę z wielką radością obchodzić ten jubileusz. W teatrze to niemal obowiązek. Każde święto obchodzi się tutaj wspólnie z widzami. Ja również mam taki plan. Właśnie sztuką "Wykrywacz Kłamstw" będę celebrować tę rocznicę w Teatrze Capitol.

Czy liczyła Pani ile ról ma na swoim koncie? Policzmy te teatralne i też wszystkie ogółem?

- Próbowałam kiedyś liczyć, ale słowo daję nie pamiętam. Był przecież przez 25 lat Teatr Ateneum, a tam nawet do trzech premier rocznie. Był teatr telewizji. Jest Teatr Capitol. I oczywiście seriale. W latach 1990 - 2010 zagrałam drugoplanowe role chyba we wszystkich możliwych serialach w Polsce. Dopiero w "Barwach Szczęścia" osiadłam na stałe. Jeśli chodzi o film, to najważniejsza w mojej karierze była produkcja "CK Dezerterzy" Majewskiego. Były też filmy Krzysztofa Kieślowskiego: "Dekalog" i "Podwójne życie Weroniki", "Jestem przeciw" Trzosa Rastawieckiego, "Zmiennicy" Barei.

Czy któraś rola wykreowana w ciągu tych 35 lat, ma dla Pani szczególne znaczenie?

- Każda rola jest inna i każdą darzę swoistym sentymentem. Jednak bardziej niż same role, liczą się dla mnie ludzie, dzięki którym ich spotkałam. Krzysztof Kieślowski był dla mnie zjawiskiem artystyczno-ludzkim. Dyrektor Janusz Warmiński i jego żona Ola Śląska, moi przyjaciele z Teatru Narodowego i Ateneum, ukształtowali mnie zawodowo...

A jeśli miałaby Pani wybrać najważniejszą osobę, która Panią ukształtowała jako artystkę?

- Najważniejszy wpływ na moja karierę i życie zawodowe miała największa para teatru - dyrekcja Teatru Ateneum: Aleksandra Śląska i Janusz Warmiński. Traktowali mnie i mojego męża jak swoje teatralne dzieci i opiekowali się nami zawodowo aż do swojej śmierci. Coś w tym jest, że ich wychowankowie: Krystyna Janda, Emilian Kamiński, Michał Żebrowski i ja, to właściciele największych teatrów prywatnych w Warszawie. Ci ludzie byli nie tylko legendami teatru, ale sami byli teatrem, w jego najszlachetniejszej postaci.

Najmilsze i najpiękniejsze chwile w ciągu tych 35 lat kariery artystycznej to...?

- Dobre chwile to wszystkie te, które spędzam w moim Teatrze Capitol. Od ponad 10 lat cieszę się tutaj ze wszystkiego. Nawet z kłopotów dnia codziennego, bo to znaczy ze teatr żyje, a ja z nim. Gdy zdaję sobie sprawę, że mogę się realizować na wielu polach, to świadomość tej wolności daje mi wiatr w skrzydła. Każdy kolejny spektakl w teatrze, każda nowa rola, każda nowa premiera i pełna widownia, to są chwile, dla których warto ciężko pracować i nie ustawać w podejmowaniu nowych wyzwań. Na nudę nie narzekam.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji