Artykuły

Sosnowiecki "Horror Szał"

"Horror szał" Przemysława Pilarskiego w reż. Jacka Jabrzyka w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu. Pisze Tomasz Sknadaj w portalu terazteatr.pl.

Sosnowiecki "Horror szał" to czarna komedia, która w krzywym zwierciadle pokazuje nasze rodzime, polskie przywary. Jacek Jabrzyk (reżyseria) wraz z Przemysławem Pilarskim (tekst i dramaturgia) stworzyli naprawdę ciekawy i w pewien sposób nietuzinkowy spektakl.

Odludne miejsce, samotny dom, ona i on oraz zbliżający się sylwester - czy może być coś romantyczniejszego? Niestety, całą romantyczność psuje nagłe wtargnięcie do domu wampira z Sosnowca, a potem odwiedziny dziadka - kombatanta wojennego oraz jego przyjaciółki Glorii Victis. Dodatkowo w trakcie odwiedzin wyjaśnia się po co tak naprawdę Maciek sprowadził Ewę z Londynu do Polski, do dawnego domu zmarłego dziadka. Nie zrobił tego w celach matrymonialnych ale po to aby wypełnić bardzo ważne zadanie - poświęcić Monikę żeby Polska znów była wielka i niepokonana! Tak pokrótce (bez zdradzania szczegółów) można określić fabułę Sosnowieckiego przedstawienia. Dodać jeszcze trzeba, że kolejne sceny przerywane są rockowymi utworami wykonywanymi na żywo przez zespół Procesy Gnilne. I nie zapomnijmy o nim - wodzireju, który swoimi suchymi dowcipami umila widzom czas pomiędzy kolejnymi scenami i odgrywanymi przez zespół utworami.

Trzeba przyznać, że ta sztuka jest mocno wypełniona czarnym humorem. Sięga do przywar Polaków ale także typowych motywów jakie znamy z horrorów przez co powstaje niecodzienny miks w formie takiego Polskiego horroru. Opowieści grozy, która bardzo by chciała straszyć widzów, sprawiać żeby poczuli przerażenie, ale wychodzi z tego raczej śmiech i pełne politowania kiwanie głową. W toku kolejnych scen i występów scenicznych nie czuć upływającego czasu (spektakl trwa 2h15 min z jedną przerwą!), co chyba samo w sobie jest dobrą rekomendacją. Widz nie zerka na zegarek z nadzieją, że spektakl się zaraz skończy, ale z zainteresowaniem poznaje kolejne wątki fabuły.

Trzeba też zauważyć, że od samego początku oglądamy pewne przedstawienie w przedstawieniu. Wodzirej łamie czwartą ścianę i zwraca się bezpośrednio do widzów, jak to najprawdziwszy prowadzący robi na jakiejś gali. Tak wiec tutaj wodzirej stara się zabawić widzów swoimi nie śmiesznymi dowcipami i zapowiada kolejne sceny które rozgrywane są w zbudowanym na środku sceny "pomieszczeniu". I to właśnie w tym miejscu rozgrywa się cała akcja właściwego przedstawienia gdzie widzimy kolejne postaci jak Maciek, Ewa, wampir z Londynu, dziadek kombatant, Gloria Victis... To pomieszczenie posiada swoją własną kurtynę i to właśnie nasz upiorny wodzirej ją zasłania i odsłania, tym samym jest swego rodzaju narratorem, to on decyduje kiedy rozpoczyna i kiedy kończy się kolejna scena. I oczywiście zapowiada on też kolejne utwory odgrywane przez Procesy Gnilne. A utwory są naprawdę różnorakie, bo mamy tutaj pewne ballady i rockowe utwory napisane specjalnie na potrzeby przedstawienia ale także śpiewającą interpretację fragmentów "Świtezianki" Mickiewicza. Utwory naprawdę świetnie się słucha, szczególnie, że cała warstwa muzyczna odgrywana jest na żywo, to dodaje spektaklowi tylko mocy!

Ciekawy jest też fakt, że część spektaklu jest odgrywana w języku angielskim (łamany polinglisz w wykonaniu Maćka i czysty angielski w wykonaniu Ewy), a w związku z tym słyszymy głos lektora - Jana Brzostyńskiego, którego nie raz mogliśmy usłyszeć w telewizji oglądając film czy serial. Takie wykorzystanie znanego głosu pomaga budować świat przedstawienia, uświadamia nam, że to tylko wymyślona historia, tak jak te które oglądamy na srebrnym ekranie. Jednakże trzeba też zauważyć, że nie wszystkie kwestie są przez lektora tłumaczone. Od pewnego momentu głosu lektora już nie uświadczymy w przedstawieniu, przez co osoby nie znające języka angielskiego mogą poszczególnych scen w pełni nie zrozumieć. Można więc odnieść wrażenie, że ten motyw, mimo, że wypada ciekawie to nie jest jednak do końca dopracowany.

Dobór postaci, bohaterów przedstawienia jest naprawdę ciekawy. Wampir z Sosnowca - dziś coraz więcej jest dowodów, że Zdzisław Marchwicki, który została skazany na śmierć był tak naprawdę kozłem ofiarnym. Czyli w pewien sposób został on poświęcony dla sprawy, dla uspokojenia społeczeństwa. Dziadek kombatant - walczył i oddał życie w bohaterskiej bitwie z Niemcami, pod "Polskim Termopile" - w bitwie o Budyń i jest bardzo dumny ze swojej ofiary i uważa, że każdy powinien oddać swoje życia dla sprawy. Gloria Victis - przyjaciółka dziadka kombatanta, bo gdzie on tam i ona. I jak wyraźnie widać to do wszystkiego rwie się jako pierwsza. Gdy tylko kieliszki zostają wypełnione, Gloria nie czeka na nikogo tylko szybko wypija swoją porcję. Jest i Maciek, którego przeszłość nie jest do końca wyjaśniona, ale który bardzo chce mieć swój udział w odnowieniu Polski, chce wspomóc sprawę. Z kolei Monika, która dla dobra Polski ma zostać złożona w ofierze jest... czarnoskórą niewiastą, co dość przewrotnie pasuje do odkupienia błędów Polaków. Bo raczej wydawałoby się, że w ofierze powinna zostać złożona najprawdziwsza Polka z krwi i kości, o słowiańskich korzeniach, znająca doskonale historię swojego narody czyli niewiasta o bladolicej cerze i blond włosach. A tutaj mamy czarnoskórą Angielkę o (rzekomo) Polskich korzeniach, która odwiedza Polskę po raz pierwszy i nie zna ani słowa w Polskiej mowie, a zwiedzanie Polski ją nie interesuje bo (rzekomo) widziała już to wszystko w internecie.

Podsumowując "Horror szał" to ciekawa pozycja w repertuarze Sosnowieckiego Teatru Zagłębia, która zdecydowanie przypadnie do gustu fanom starych horrorów (które dzisiaj już tak nie straszą, ale ogląda się je z zaciekawieniem) oraz tym, którym nie są obce nasze Polskie przywary i lubi oglądać je w krzywym zwierciadle.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji