Artykuły

Virginia się zmienia

"Virginia Wolf" wg Kyo Maclear i Issabele Arsenault w reż. Gintare Radvilaviciute w Białostockim Teatrze Lalek. Pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej-Białystok.

Zaczyna się od niczego: ot, kawałek sznurka. Sznurek jednak rośnie, pęcznieje, obrasta, aż zniknąć pod nim można całkiem. To prawdziwa magia, działa nawet na dorosłych. Ale jest w niej coś więcej niż tylko mistrzostwo animacji. To rzecz o tym, jak czai się choroba.

W Białostockim Teatrze Lalek polsko-litewski zespół pod wodzą reżyserki Gintare Radvilaviciute, skonstruował opowieść bez ani jednego słowa, metaforyczną i sugestywną. Spektakl oparto na podstawie obrazkowej, jeszcze nie wydanej w Polsce, książce autorstwa Kyo McLear'a i Isabelle Arsenault. Duet inspirował się biografią pisarki Wirginii Woolf, która z depresyjnymi stanami borykała się już od dzieciństwa.

Kluczowa jest tu gra słów między nazwiskiem bohaterki, a tytułem spektaklu: "Virginia Wolf". Angielskie słowo "wolf" oznacza wilka, i to w niego zamienia się główna bohaterka. W metaforze wilka ukryć zaś można wiele - depresję, załamanie nerwowe, melancholię. I najróżniejsze inne dramaty, które spadają na nas, nie pozwalając spokojnie oddychać. Punktem wyjścia jest co prawda depresja Virginii, ale metafora wilka jest bardzo pojemna: każdy z widzów (a spektakl przeznaczony jest dla dzieci powyżej lat 7, młodzieży i dorosłych), w wilku rozpoznać może więc coś własnego. Coś, co dręczy, uwiera, sprawia, że życie już nie jest radością.

Dla bohaterki spektaklu, Virginii (Magdalena Dąbrowska) - z jakichś powodów życie radością być przestaje.

Koniec kontroli

Już nie bawi się z siostrą Vanessą (Agata Soboczyńska), zamyka się w sobie, wycofuje się. W jej świecie pojawia się wilk. Nagle, gdzieś na szyi, coś ją łaskocze. Znikąd pojawia się kawałek sznurka. Sznurek rozwija się, zmienia w pętelkę, potem w kłębuszek. Virginia łapie go z ciekawością, ogląda, w jej dłoniach sznurek przybiera postać małego wilczka. Przyglądają się sobie, badają wzajem własne reakcje. Jeszcze jest miło, to przecież jest mały przyjaciel

A potem wilk wymyka się spod kontroli, przestaje być zabawką. Obrasta Virginię z każdą kolejną sceną, przejmuje jej dłonie, ciało, nogi. W końcu Virginia znika pod pęczniejącym sznurkiem.

Jak to pokazać w spektaklu? Lalkarze radzą sobie fantastycznie. I tak animacyjnymi talentami potrafią zaczarować, że magii teatru ulegają i mali, i duzi. I to w czasach, gdy na rozbisurmanionych komputerowymi efektami widzach wrażenie wywrzeć jest przecież niełatwo.

W zagarnianiu Virginii przez wilka, fantastyczny efekt daje szara rafia: oplata stopy, nogi, biodra, udając zwierzęcą sierść. Gdy wilk zagarnia bohaterkę i nie widać jej już zupełnie, postać wilka tworzyć muszą już dwie osoby (Dąbrowska i Izabela Wilczewska). To fantastyczna scena, dowodząca umiejętności animacyjnych: jak się przewrócić w tym samym czasie tak, by pokazać potężne zwierzę przewracające się na plecy? Aktorki co chwila muszą też zmieniać perspektywę własnego ciała jako narzędzia animacji. Pysk wilka animowany jest już nie tylko dłonią, ale też biodrami, kolanem, stopą. Tak jak w pewnym momencie życie Virginii wydaje się być wywrócone do góry nogami, tak i animacja wydaje się być na wspak.

Niebagatelne znaczenie ma tu praca choreografki Sigute Mikalauskaite.

Jest nadzieja

Obserwowanie przemiany Virginii to piękne sceny. Ale i wykorzystanie innych elementów do animacji daje ciekawe wrażenie. Scenograficznie reżyserka i scenografka Giedre Brazyte postawiły na rafię i papier. Z wykorzystaniem tego ostatniego stworzono materię, przypominającą płótno. Na pierwszy rzut oka to po prostu kawał zwykłego materiału. Ale musi być w nim coś więcej, co pozwala zamieniać go w falującą wodę, chmury, kokon, łabędzia czy kwiaty. W finałowej scenie materia staje się zaś tłem feerycznej gry świateł i wizualizacji, które zabierają bohaterów z szarości w świat ciepła i miłości.

Lalkarze dają bowiem nadzieję. Ze smutkiem, wilkiem, czarną otchłanią należy walczyć. W spektaklu taką metodą jest siostrzana miłość, bezwarunkowa bliskość Vanessy, która wymyśla własny sposób na przegonienie wilka. Można by się zastanawiać, czy proces powrotu do własnej postaci nie wydaje się zbyt szybki, że ze zdrowieniem nie jest tak łatwo. Ale też spektakl nie miał być realistyczną wiwisekcją choroby i walki z nią. A metaforyczną opowieścią. Wspomaganą sugestywną muzyką Antanasa Jasenki, który widzów zanurza w świat kojących, ale i bardzo opresyjnych dźwięków.

Najbliższe spektakle

Białostocki Teatr Lalek; "Virginia Wolf": 13-15 marca - godz. 9, 11, 16-17 marca - godz. 16, 19 marca - godz., 9, 11, 20 marca - godz. 9.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji