Artykuły

Julian Lesiński: Nikt nie może zabronić mi marzyć

- Tytuł Osobowość Roku jest to dla mnie kopniak do działania - mówi Julian Lesiński, białostocki artysta. Rozmowa ze Julianem Lesińskim, zwycięzcą plebiscytu Osobowość Roku 2018 w kategorii Kultura.

Pochodzi Pan z Radomska, ale od sześciu lat mieszka w Białymstoku, jak Pan się tu znalazł?

- Przyjechałem pociągiem! A na poważnie, to moje losy związane są z Białymstokiem od kiedy przyjechałem do tego fantastycznego miasta na egzaminy wstępne do Policealnego Studium Wokalno- Aktorskiego. Myślę, że spokój miasta, które nie jest wielką metropolią, ale jednak daje możliwości do realizacji swoich planów zawodowych oraz życzliwi ludzie, których tutaj poznałem, sprawili, że znalazłem tutaj swoją niszę i miejsce do życia.

Jak Pan się czuje w Białymstoku?

- Rewelacyjnie. Gdyby tak nie było zmieniłbym miejsce zamieszkania. Podoba mi się, jak już wspominałem, połączenie spokoju i zieleni w mimo wszystko dużym wojewódzkim mieście. Lubię podlaską kuchnię i życzliwość ludzi.

Pochodzi Pan z rodziny artystycznej.

- Muzyka towarzyszyła mi w domu od urodzenia. Mój ojciec przez wiele lat grał w kilku zespołach muzycznych zarówno w Polsce jak i poza jej granicami. Razem z mamą udzielali się w kabarecie Nietoperz, który w latach 70. ubiegłego wieku zdobywał laury na ogólnopolskich konkursach i przeglądach artystycznych. Mama była m.in. laureatką Festiwalu Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze w 1974 roku. Tak więc rodzina artystyczna pełną gębą. Gdy poinformowałem, że wyjeżdżam do Krakowa do szkoły aktorskiej był płacz i lament. Rodzice chyba myśleli, że będę lekarzem albo prawnikiem. Doprawdy nie wiem czego się spodziewali skoro od wczesnych lat szkolnych byłem czołowym "artystą" szkolnych akademii i miniplayback show. Mama bardzo starannie dbała o to, żeby każdy występ był przygotowany a strój nienaganny. Tak więc musiałem pójść ścieżką artystyczną, nie mogło być inaczej. Rodzice zawsze powtarzali, że "ze śpiewania chleba nie będzie". Prawdopodobnie mieli rację popartą własnym doświadczeniem, ale jednak w duchu chyba się cieszyli. Piszę w czasie przeszłym, gdyż moja mama zmarła w 2011 roku. W dzień po pogrzebie przyjechałem do Białegostoku na egzaminy wstępne do Policealnego Studium Wokalno - Aktorskiego i już zostałem. Znalazłem tutaj swoje miejsce na ziemi, miejsce gdzie mogę w spokoju realizować swoje pasje muzyczne.

Potem się okazało, że jednak bliższy jest Panu śpiew.

- Śpiewam od kiedy pamiętam. Zaczynało się od szkolnych akademii a skończyło na profesjonalnych estradach. Pierwsze kroki stawiałem w radomszczańskim Studiu Wokalnym, potem jeszcze jako uczeń szkoły aktorskiej na scenie Teatru Ludowego w Krakowie. W Białymstoku z kolei szlifowałem już zdobyte umiejętności pod okiem specjalistów o których z całą pewnością mogę powiedzieć, że odegrali ważną rolę na mojej drodze życiowej i jestem im niezmiernie wdzięczny za to, że dzielili się ze mną swoim doświadczeniem i pokazywali jak można starać się być coraz lepszym w tym co się robi i sięgać po więcej. Mam tu na myśli przede wszystkim znanego i lubianego aktora Białostockiego Teatru Lalek Ryszarda Dolińskiego, reżysera Wojciecha Szelachowskiego oraz mojego nauczyciela śpiewu Przemysława Kummera. Dlaczego ostatecznie postawiłem na śpiew? Wydaje mi się, że chyba to wychodzi mi najlepiej. Tak naprawdę to bardzo pokrewne profesje. Wiele rzeczy się uzupełnia. Dzięki dość długiej przygodzie z teatrem, inaczej podchodzę do utworów muzycznych i ich interpretacji. Każdy z nich traktuję jak mały spektakl. Jest też druga strona medalu. Ktoś mi kiedyś powiedział gorzką prawdę, że " jeżeli chcesz występować w teatrze w Polsce to musisz go sobie wybudować". Jest w tym trochę racji - nie mam cierpliwości do ciągłego "castingowego" życia, angaże w państwowych teatrach są praktycznie niemożliwe a śpiew nie ogranicza do instytucji tylko wręcz nakazuje działalność na własną rękę.

Nagrał Pan płytę "Nieznane zapomniane". Co było inspiracją?

- Płyta "Nieznane - Zapomniane" swoją nazwę zyskała dzięki audycji, którą prowadziłem na antenie białostockiego Radia Akadera przez blisko pięć lat. Prezentowałem tam utwory retro, głównie z epoki big beatu, gdy powstało mnóstwo zespołów, z których część jest znanych do dzisiaj a część "odkopałem" wśród starych winyli na strychu. Płyta zawiera moje dwa autorskie utwory oraz piosenki z okresu dwudziestolecia międzywojennego w nowych aranżacjach, myślę, że do tej pory niespotykanych. Potrzeba wydania takiej płyty wynikała z mojego osobistego zafascynowania piosenką retro. Zawsze staram się prezentować znane piosenki na własny sposób. Uważam, że nie można próbować kopiować występów, bo po pierwsze i tak w porównaniu z oryginałem wypada się gorzej, a ponadto piosenki pisane są pod konkretnych wykonawców i często nie są dopasowane do skali czy barwy głosu innych wykonawców. Jeżeli chodzi o piosenkę retro dochodzi jeszcze inny problem. Są to utwory znane i wykonywane już na milion sposobów, więc ten mój milion pierwszy musi być inny. Tak na przykład jest z piosenką "Bei mir bist du shein" - przedwojennego szlagieru, który w moim wykonaniu brzmi jak swingowo - jazzowa improwizacja.

Co uważa Pan za swoje największe osiągnięcia w karierze artystycznej?

- Ważnym wydarzeniem będzie na pewno premiera płyty, ale oczywiście nie można powiedzieć, że to będzie szczyt osiągnięć. To będzie kolejny schodek. Myślę, że w karierze artystycznej nie ma największych osiągnięć, bo to by oznaczało, że nic więcej nie warto już robić. Zawsze można zrobić coś lepiej albo inaczej i zawsze jest jakiś kolejny konkurs do wygrania, albo sama satysfakcja z poddawania się ocenie publiczności. Na pewno wielkim wyróżnieniem dla mnie było zdobycie pierwszego miejsca na Międzynarodowym Festiwalu Piosenki Retro im. Bogdana Wesołowskiego, który to odbył się w Odessie na Ukrainie. Wisienką na torcie był występ na wielkiej scenie odeskiego Teatru Opery i Baletu - czyli w miejscu, które wręcz pachnie historią sztuki, gościło najznamienitsze gwiazdy muzyki klasycznej oraz posiada niesamowitą akustykę, która można by rzec, że uskrzydla wokalistę w trakcie występu. Ciekawym doświadczeniem było również zwycięstwo na festiwalu Sofia Grand Prix w Bułgarii, gdzie nagrodą był występ w narodowej telewizji, jako gość specjalny w trakcie bułgarskiego konkursu, który można by porównać do polskiego Opola. Mam jednak apetyt na więcej i zobaczymy co przyniesie kolejny.

Jest Pan wielkim fenem. Konkursu Piosenki EurowizjL

- Konkurs Piosenki Eurowizji śledzę od kilkunastu lat na ekranie, nie tylko w maju, gdy się odbywa, ale również na wiele miesięcy wcześniej, gdy poszczególne kraje wybierają swoich przedstawicieli. Niektóre robią to na zasadzie wieloetapowych "castingów" lub koncertów, gdzie prezentują się świetni, najczęściej mniej znani artyści, których twórczość naprawdę w niczym nie odstępuje od piosenek z toplist czołowych stacji radiowych. Od ubiegłego roku natomiast postanowiłem oglądać te wydarzenie na żywo -byłem w Portugalii, a w tym roku wybieram się do Izraela. Tak więc jeżeli ktoś napisze "Julian Lesiński jedzie na Eurowizję!" to będzie to prawda, gdyż mam już nawet kupione bilety. Uwielbiam ten konkurs, jego wartość artystyczną, ale i to co sezonowi oglądacze nazwą kiczem eurowizyjnym. Jako wokalista czerpię również inspiracje z występów i wiedząc jak wygląda śpiewanie live od podszewki z jeszcze większą satysfakcją obserwuję zmagania wokalistów na tej wielkiej scenie. Trzeba też zauważyć, że od kilku lat poziom Konkursu ogromnie wzrósł. Piosenki tam prezentowane obecne są w naszych stacjach radiowych i często się zdarza, że ktoś kto uważa Eurowizję za bezwartościowy kicz, podśpiewuje piosenkę usłyszaną w radio nie wiedząc nawet, że była prezentowana na tym Konkursie. Dopóki nie zrozumiemy, że tu nie chodzi o to kto i co wygrywa, ale o to, żeby bawić się muzyką, znajdować w propozycjach kilkudziesięciu krajów coś dla siebie i wrzucać do stałej playlisty, to będziemy ciągle słyszeć nagłówki gazet "Nie lubią nas w Europie, bo nie wygraliśmy" albo "Wygrała kobieta z brodą -świat dąży do zagłady". Naprawdę czasami trzeba spuścić z tonu i nie traktować tego śmiertelnie poważnie. To wydarzenie ma służyć przede wszystkim rozrywce a nie określaniu, który kraj jest lepszy od innych.

Chciał Pan reprezentować w tym konkursie San Marina Ale nie udało się. Czy odpuściłPan?

- San Marino to już stara historia. Od tamtego czasu było już kilka innych możliwości do wystąpienia na Eurowizji. Wiele państw organizuje otwarte preselekcje, w których wokaliści ze wszystkich stron świata mogą próbować swoich sił, poddając się ocenie komisji, fanów lub miejscowej telewizji, którzy chcą każdego roku wyłonić swojego reprezentanta na ten Konkurs. Do takich państw należy również Szwajcaria, Irlandia czy Rumunia. W tym roku otwarte preselekcje zorganizowała również Białoruś i oczywiście nie mogło mnie tam zabraknąć. W pierwszym etapie preselekcji w siedzibie narodowej telewizji w Mińsku zaprezentowałem swój utwór "Affinity", ten za który zostałem między innymi nagrodzony w plebiscycie "Osobowość Roku". Mimo iż spośród przeszło setki artystów wybrano dziesiątkę, do której mnie nie zakwalifikowano, to jest to mój kolejny krok w kierunku eurowizyjnej sceny. Uczestniczenie w tego typu konkursach to rewelacyjny sposób na zaprezentowanie szerokiej publiczności swojej muzyki. W Polsce natomiast reprezentant wybierany jest wewnętrznie przez TVP lub na drodze preselekcji które oglądamy w telewizji. W ubiegłym roku przyjmowano zgłoszenia w sposób otwarty i tam również zgłosiłem swój utwór. Polska chce stawiać głównie na duże nazwiska z dużych wytwórni (nie zawsze tak było), nawet jeżeli wokalnie ci artyści nie są przygotowani do tak dużych występów na żywo. Natomiast jeśli reprezentował nas ktoś mniej znany w branży muzycznej, nie miał odpowiedniego wsparcia publicznego nadawcy. Inne kraje często stawiają na mniej znanych twórców, szukając dobrej piosenki, osobowości i dobrego wokalu a nie nazwisk markowanych wielkimi koncernami muzycznymi. Dlatego właśnie mam przygotowany materiał, który będę zgłaszał na wszystkie otwarte preselekcje w Europie. Z jednej strony dlatego, że mogę i chcę korzystać z takiej możliwości a po drugie nikt nie może mi zabronić realizacji własnych marzeń. Wracając do Eurowizji - w tym roku wewnętrznie wybrano zespół Tulia, który osobiście bardzo lubię i cenię za wierność stylowi muzycznemu. Jestem ciekawy jak polski folklor we współczesnej formie zostanie odebrany przez szerszą publiczność i będę im oczywiście kibicował w maju spod samej sceny, gdyż naturalnie wybieram się do Tel Avivu jako widz Eurowizji. Jeżeli chodzi o mnie, to nie zakładam, że wystąpienie jako artysta na Eurowizji uda mi się za rok czy za dwa, gdyż na tego typu konkursy zgłaszają się setki wokalistów z własnymi piosenkami. Wiem jednak, że jeżeli będę trzymał swoje piosenki w szufladzie i bał się konkurencji to na pewno nie wyciągnę nawet ręki w kierunku swoich marzeń. Tak więc odpowiadając na pytanie: Nie, nie odpuściłem. Jeszcze o mnie usłyszycie.

Jakie są Pańskie plany ?

- Skupiam się przede wszystkim na autorskim materiale na płytę, która powstaje w pocie czoła i gdy już prawie jestem gotowy ogłosić datę premiery, okazuję się, że jest jeszcze coś co chciałbym udoskonalić lub zmienić w swoich utworach. Producenci z wytwórni muszą mnie za to bardzo lubić. Jest jeszcze kilka międzynarodowych festiwali wokalnych, w których chciałbym wystąpić i powoli, sukcesywnie, przygotowuję kolejne występy. No i oczywiście koncerty. Chciałbym jeszcze w tym roku wystąpić z autorskim materiałem w Białymstoku, bo okazuje się, że częściej wyjeżdżam na zagraniczne występy niż śpiewam na "swoim" podwórku. Jestem wobec tego otwarty na wszelkie propozycje białostoczan, którzy chcieliby usłyszeć mnie na żywo.

Czy Osobowość Roku coś zmieni w Pańskim życiu?

- Na pewno jest to dla mnie "kopniak" do działania. Docenienie nakładu pracy, który wiąże się z reprezentowaniem kraju na międzynarodowych festiwalach wokalnych. Przez to wyróżnienie tym bardziej będę starał się dążyć do coraz większych szczytów, bo widzę, że starania zostają prędzej czy później docenione. Oczywiście jest to też okazja do zaprezentowania swojego materiału i zaproszenia czytelników do odwiedzania mnie na Yourube, Spotify czy Facebooku, żeby przekonali się sami o czym tutaj rozmawialiśmy i o co tyle hałasu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji