Artykuły

Każdy temat jest dobry na teatr

Ze SŁAWOMIREM CHWASTOWSKIM, tłumaczem i reżyserem, o Szwajcarii, Ameryce, show-biznesie i świecie według Erica Bogosiana rozmawia Jolanta Ciosek

"- Kompozytor, reżyser, tłumacz - kim Pan jest przede wszystkim?

- Z wykształcenia muzykiem i to właśnie muzyka porządkuje mój świat wewnętrzny i świat mojego teatru. Ona mnie pobudza - muzycznie odbieram dramat i teatr. Jestem wychowany na muzyce Jimiego Hendriksa, Janis Joplin, Boba Dylana. Żyję jednak z tłumaczeń i z wykładów sztuki aktorskiej we Fryburgu i Mediolanie.

- Od wielu lat mieszka Pan w Szwajcarii...

- To jest nieco dłuższa opowieść. Po studiach w łódzkiej Akademii Muzycznej zetknąłem się ze Zbyszkiem Cynkutisem, który po Jerzym Grotowskim założył swój teatr - Drugie Studio Wrocławskie. Szybko porozumieliśmy się, bo wcześniej jeździłem na warsztaty do Grota i jego teatr był mi bliski. Byłem wówczas młody - gniewny i teatr repertuarowy mnie nie interesował.

- Od tego czasu zmienił się Pan?

- Teraz jestem tylko gniewny. Wówczas młodość mnie rozpierała, rozgrzewała do pracy. Zacząłem więc pisać muzykę do spektakli Zbyszka, mieliśmy wielkie plany, ale nie zrealizowaliśmy ich, bo Zbyszek zginął w wypadku samochodowym. Znalazłem się na rozdrożu. I wtedy pojawił się w teatrze Mirek Kocur, reżyser po krakowskiej PWST - wariat, zupełnie kopnięty na punkcie teatru. Przepracowaliśmy trzy sezony - ja nie tylko jako kompozytor, ale i aktor. Sporo.jeździliśmy po świecie, całkiem dobrze nam szło. Niestety, ówczesne sitwy wrocławskie zniszczyły nasz teatr. Manipulacje władz i niektórych dyrektorów scen doprowadziły do rozwiązania naszego Studia. Znów stanąłem na rozdrożu. Uratowała mnie świetna znajomość języka angielskiego i notesik pełen adresów, telefonów, kontaktów. Zawsze byłem cwany i dobre namiary notowałem. I tak znalazłem się w Nowym Jorku.

- Które nazwisko z notesika okazało się pomocne?

- Josepha Chaikina, szefa znanego na całym świecie Open Theatre, notabene wielkiego przyjaciela Grotowskiego. Dzięki pomocy Chaikina dostałem stypendium, zacząłem pisać doktorat, a w The Lee Strasberg Theatre Institute prowadziłem zajęcia z metody aktorskiej Grotowskiego. Okazałem się jednak zdrajcą, bo po pewnym czasie zwariowałem na punkcie Sanforda Meisnera. Meisner Technique to najpotężniejsza szkoła aktorska w Ameryce. Terminując w Studiu tego mocno starszego pana, zarzuciłem metodę Grotowskiego. Z nauczania metody aktorskiej Meisnera dobrze żyłem w Ameryce, świetnie żyję w Szwajcarii, a raz w tygodniu mam zajęcia w Mediolanie. Jestem jedną z dwóch osób w Europie, nauczających tej techniki.

- Wciąż nie wiem, skąd Pan się wziął w Szwajcarii, skoro w Ameryce lokował Pan swoje zawodowe interesy?

- W Nowym Jorku skończyłem też reżyserię. Ale jestem ofiarą miłości. Jako stary, czterdziestoletni już chłop zakochałem się w Szwajcarce, która nie chciała słyszeć o przeniesieniu się do Ameryki. Więc ja przeniosłem się do Fryburga.

- A jak poznał Pan Erka Bogosiana, amerykańskiego pisarza, którego teksty odkrył Pan dla polskiego teatru?

- W Nowym Jorku, na przyjęciu u Chaikina. Po jakimś czasie przeczytałem Sex, prochy i rock & roli, początkowo nie kojarząc, że znam autora. Zachwyciłem się tym monodramem, więc umówiliśmy się na spotkanie. Mając już za sobą translatorskie doświadczenia, zaproponowałem mu przekład tego tekstu.

- Jak Bogosian odniósł się do Pańskiej propozycji?

Podszedł do pomysłu sceptycznie, ale zgodził się. Zadzwoniłem więc do Bronka Wrocławskiego, świetnego aktora z Teatru im. Jaracza w Łodzi i powiedziałem: Tłumaczę dla ciebie fantastyczny tekst. Bronio był jeszcze bardziej sceptyczny. Ale po przeczytaniu też się zachwycił. W efekcie powstał monodram, którym Bronio wygrał wszystkie możliwe festiwale. Potem przygotował kolejny - Czołem wbijając gwoździe w podłogę - i też odniósł wielki sukces, znów pokazując absolutne mistrzostwo świata. Wygrywa festiwale, ma już swoich fanów. Ostatnio przygotował Obudź się i poczuj smak kawy, także w moim tłumaczeniu. Na gruncie krakowskim ma konkurenta - Tomka Obarę, który także gra monodramy Bogosiana.

- Powiedział Pan kiedyś, że Bogosian stał się, poprzez swoje teksty, głosem amerykańskiego sumienia. Jaki świat, Pańskim zdaniem, odkrywa?

- Prawdziwe oblicze Ameryki. Niestety, również Europy i Polski. Zaczynałem w Nowym Jorku od mieszkania w hipisowskiej kamienicy, w piwnicy, gdzie kot miał wyznaczoną miskę na siku. Tak żyje tam mnóstwo ludzi., A obok są piękne i bogate ulice milionerów. Myślałem, że taki świat jest tylko tam. Teraz widzę, że dopadł on również Polaków. Bogosian, bez cienia litości, z brutalną siłą opowiada o tym świecie i o człowieku, który go kształtuje. On wychował się na punkowej muzyce, w punkowym zespole. Nie umiał śpiewać, więc wykrzykiwał teksty piosenek do publiczności. Obrażał ją, ubliżał jej, wytykając konsumpcjonizm, pustkę życia. Im więcej wyrzygiwał obelg, tym większy wzbudzał zachwyt. Jego monologi, monodramy są trochę jak teksty tamtych piosenek - prowokujące, obrażające, wyrażające niezgodę na plastykowy, hamburgerowy świat.

- Szydząc, z pozoru bezkompromisowo, z kultury masowej sam stał się przecież jej wytworem, ulegając ciśnieniu komercji. Czy nie dostrzega Pan tego paradoksu?

- Dostrzegam. Kultura masowa czy medialna od ponad trzydziestu lat kształtuje etyczne i estetyczne kanony zachowań na całym świecie. Jeszcze nie tak dawno normy ludzkich zachowań wynikały z tradycji kulturowych i zdrowego rozsądku. Dziś ludzi wychowanych przed ekranem telewizora pozbawiono jednego i drugiego. Agresja i przemoc stały się jedyną i ulubioną rozrywką człowieka epoki medialnej. Na ekranie zabija się bez przerwy: fabularnie, doku-mentalnie i wirtualnie. Bogosian mówi do nas o tych chorobach świata. Ale też nie traci wiary w to, że rytualne idioce-nie milionów ludzi przed telewizorami będzie miało kiedyś swój kres.

Zwierzenia pornogwiazdy, które przetłumaczył Pan i wyreżyserował w Teatrze Ludowym w Krakowie, to tekst brutalny, wulgarny, a nawet obrazoburczy. Bogosian poszedł w nim najdalej, bo obnażył siebie samego.

- Bo to jest taki facet, który nie przebiera w środkach. Prowokuje językiem, częstowulgarnym, skrajnymi poglądami. Mówi: zobaczcie, taki jestem, sprostytuowany, sprzedajny. Ale wy też jesteście tacy. Nie oszukujcie Się, że nie. To są teksty pozwalające robić gorący teatr. W każdym z jego monodramów mamy do czynienia z kilkunastoma postaciami, które bombardują nas informacjami. Te dialogi są jak ping-pong. W Zwierzeniach ich bohater czy raczej bohaterowie, chcą za wszelką cenę zaistnieć w porno-biznes. Zrobią wszystko, by zdobyć sławę i pieniądze. Nie liczy się człowiek. A jeśli się liczy, to tylko na tyle, na ile można go wycenić. Wszystko na sprzedaż. To jest spektakl o sprzedawaniu siebie. O sprostytuowaniu społeczeństw przez media. Bo dewiza Bogosiana brzmi: człowiek sprzedaje się zawsze. Miejsce i okoliczności wyznaczają jedynie cenę. Jak w porno-biznesie.

- Albo jak w reality-show?

- Kiedy oglądałem Big Brothera, to sądziłem, że niżej upaść już nie można. Okazuje się, że można, czego dowodem jest program telewizyjny Idol. Jacyś faceci typu Gul-czas, bohater Big Brothera, robią tam za idoli. Oglądam kolorowe piśmidła, a w nich zdjęcia Roberta De Niro, Marka Kondrata obok panienki, która zdjęła majtki w telewizyjnym show. Jest gwiazdą na równi z tymi wielkimi aktorami. Przecież fenomen programów typu reality-show to nic innego, jak lansowanie na gwiazdy anonimowych ludzi, którzy oprócz genitaliów nie mają nic innego do zaprezentowania. Sklepowa i doktorant prezentują na wizji swoje tyłki, wszyscy się cieszą, a rodzice, dumni ze swoich dzieci robiących karierę, udzielają wywiadów. Nie opowiadam bajek. Takie są fakty.

- I to nie tylko w Ameryce, którą opisuje Bogosian.

- Także w Europie. We francuskiej edycji BB zabłysnęła Loana Petruciani. A zabłysnęła tym, że już pierwszej nocy, w wychodku uprawiała seks na wizji. Matka w wywiadzie powiedziała: Nie wiedziałam, że ona jest aż tak uczuciowa. Reality-show to apokaliptyczna machina do psychicznego i etycznego ogołacania. A ludzie przed telewizorami wpatrują się z nabożeństwem w program i wysłuchują poleceń samo-zwańczego boga: Wyślij SMS-a i wyeliminuj kolejną osobę z gry. Nie ma wartości, nie ma Boga. A jeśli jest, to taki, do którego zaesemesowałeś. Taki świat opisuje Bogosian. Ale też sam nie jest od niego wolny. Zanim doszło do tegorocznego festiwalu sztuk Bogosiana w Łodzi, w którym autor brał udział, chciałem przed laty zorganizować taki przegląd w Warszawie. Pertraktacje trwały długo, bo Eric, grający swoje monodramy, zażyczył sobie 10 tys. dolarów za jeden występ, biznes-class samolot, limuzynę na cały pobyt i pięciogwiazdkowy hotel. Zbyszek Brzoza, dyrektor Teatru Studio, stawał na głowie, żeby załatwić sponsorów. Załatwił. Na dziesięć dni przed festiwalem Bogosian odwołał przyjazd, stwierdzając, że nie ma czasu. Tymi żądaniami i takim zachowaniem zaprzeczył sam sobie, bo zachował się jak gwiazda. Mówię o tym wszystkim nie z chęci plotkowania, tylko z potrzeby walenia prawdy prosto w oczy.

- Ale prawdy w Zwierzeniach są nazbyt dosłowne, łopatologiczne, trącą wręcz prymitywnym dydaktyzmem. Ten tekst jest płaski w przeciwieństwie do poprzednich utworów Bogosiana - ostrych, drapieżnych, ale inteligentnych.

- O sprawach bolesnych trzeba mówić prosto. Mnie się ten tekst; bardzo podoba. Jest tam takie zdanie: Tak jak tasiemiec nie musi trawić, tak i wy nie musicie myśleć. Bo za was myślą media. Prosto powiedziane, ale prawdziwie. Bo media przecież dyktują, co jest dobre, a co złe. Ludzie coraz częściej porozumiewają się schematami zasłyszanymi w telewizji. Nie mają swoich opinii, ale przywłaszczone od ludzi - szablonów, bohaterów seriali, telenowel i innych idiotyzmów. Wszędzie z uwielbieniem wpatrują się w to pudło -telewizor, bez względu na to, co w nim widzą. Telewizor zastąpił ludziom Boga. Światełko, które kiedyś, za czasów mojego dzieciństwa, paliło się w domach przy obrazie Matki Boskiej, dziś pali się w telewizorze. Wychowałem się na aktorstwie wielkiego Marka Walczewskiego. Dziś z przerażeniem oglądam jego wygłupy w 13 posterunku. Wychowałem się na świetnych filmach Jerzego Gruzy - Czterdziestolatku, Wojnie domowej. Dziś widzę jego film o jakimś Gulczasie i ekipie Big Brothera. W Ameryce wiele jest na sprzedaż, ale też jest nie do pomyślenia, by wybitny aktor czy reżyser produkował taką szmirę.

- Żyje Pan w uporządkowanym, bogatym szwajcarskim świecie. Czyżby i tam istniał problem człowieka zmanipulowanego przez media?

- Po pierwsze: Szwajcaria to jest reżim KGB: tam nie ma praw, tam są obowiązki. Może to chamstwo z mojej strony mówić tak o kraju, w którym mieszkam. Ale, jak już powiedziałem, zawsze walę prawdę prosto w oczy. Po drugie: tam też są tysiące aktorów bez pracy. Oni również zrobią wszystko, by ją dostać. Po trzecie: tam też istnieje kult mediów. Bo to jest choroba świata. Właśnie w Szwajcarii wyreżyserowałem o tym sztukę - Droga do Nirwany. Miała w niej grać Cicciolina, którą zaprosiłem do współpracy.

- Wyszydza Pan porno-rynek, a do współpracy zaprosił Pan aktorkę z porno-biz-nesu? Przecież to był chwyt czysto komercyjny!

- Ona jest wręcz symbolem gwiazdy porno. Jednoznacznie kojarzy się z tym światem, dlatego była mi w tym spektaklu potrzebna. Zaczęliśmy próby, ale nic z tego nie wyszło, bo agent zażądał 5000 euro za jeden dzień jej pracy. Potem rozmawiałem z Marią Schneider, bohaterką Ostatniego tanga w Paryżu, filmu kiedyś mocno bulwersującego. Nie zgodziła się, bo nie gra w teatrze. Poleciła mi swoją siostrę. Zrobiliśmy spektakl. A mówię o tym dlatego, że ten tekst jest w stylu monodramów Bogosiana. Też opowiada o prostytuowaniu się ludzi show-biznesu. Spektakl podobał się, miał widzów, czyli temat nie był im obcy.

- Wyraźnie fascynują Pana ludzkie dewiacje?

- Może dlatego, że sam jestem trochę zdewiowany. A może dlatego, że w wieku dwunastu lat przeczytałem Mistrza i Małgorzatę Bułhakowa. Tam wszystko jest już opisane. Widzi pani, teraz, kiedy żyję w wygodnym domu w Szwajcarii, mam żonę, dzieci, psa, piękny ogród, to mogę o takim zdewiowanym świecie opowiadać. Mam komfort Bogosiana.

- Czyli w życiu wygoda, a na sprzedaż tematy, które ludzie kupią?

- W niczym nie sprzeniewierzam się sobie. Każdy temat jest dobry na dobry teatr".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji