Artykuły

Częstochowa. Katarzyna Deszcz odchodzi bez żalu

Gdybym obejmowała teraz jakiś teatr, byłabym innym dyrektorem, niż przychodząc do Częstochowy trzy lata temu - przyznaje dyrektorka Teatru im. Mickiewicza Katarzyna Deszcz [na zdjęciu], która po trzech sezonach żegna się z częstochowską publicznością. Od 1 lipca obowiązki naczelnego obejmuje Robert Dorosławski.

Tadeusz Piersiak: Co dalej?

Katarzyna Deszcz: Rozpoczynam próby w Teatrze Nowym w Łodzi. Potem robię produkcję niezależną "Blues cafe". Premiera odbędzie się pod koniec września w teatrze Korez w Katowicach. Następnie w Teatrze im. Siemaszkowej w Rzeszowie mam próby do "Matki Courage". Co dalej, zobaczymy, bo rozmawiam z dwoma teatrami, także na Ukrainie. Ale na pewno na wiosnę reżyseruję w Sosnowcu i w Chorwacji, a w Londynie mam prowadzić kolejne klasy mistrzowskie. Pozostaję przy zajęciach na Wydziale Scenografii krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych - może wreszcie zrobię doktorat.

Co by Pani zrobiła, gdyby Częstochowa poprosiła Panią o wyreżyserowanie spektaklu? Nie obraziła się Pani na częstochowski teatr?

- Wręcz odwrotnie. Wynoszę stąd mnóstwo bardzo dobrych wspomnień, również zawodowych. Bo nawet jeśli ktoś to próbuje deprecjonować, ten teatr odniósł bardzo poważny sukces artystyczny w ostatnich sezonach. Nie chcę wymieniać osiągnięć, bo lista jest dość długa: nominacje do Złotych Masek, nagrody festiwalowe, choćby w ostatnim roku nagroda na Grudziądzkiej Wiośnie Teatralnej za najlepszy spektakl itp., itd. Do tego dołóżmy cykliczne działania teatru: salony, czytania dramatu, rekolekcje teatralne - absolutnie unikatowa rzecz w Polsce. Pojawiła się nowa publiczność. Zostawiam teatr z mocnym repertuarem. I nie zamierzam się rozstawać z Częstochową na zasadzie, że moja noga tu nie postanie. Zawarłam tu mnóstwo przyjaźni, dobrych przyjaźni z bardzo różnymi ludźmi, nie tylko z teatralnego kręgu. Jeśli zostanę zaproszona, z przyjemnością coś wyreżyseruję, pod warunkiem że to będzie coś istotnego dla mnie i dla tego teatru. Nie ma we mnie złości, niechęci, żalu.

Gdyby Pani drugi raz miała podjąć decyzję, czy przyjąć propozycję pracy w nieznanej Częstochowie?

- Mam poczucie tego, że bardzo dużo się w tym teatrze udało. Oczywiście nie wszystko! Ale przecież mówiłam: teatru, zespołu, repertuaru nie buduje się w kilka sezonów - to są lata. Gdybym obejmowała teraz jakiś teatr, byłabym innym dyrektorem, niż przychodząc do Częstochowy trzy lata temu. Wyniosłam stąd bardzo dużo doświadczeń czysto dyrektorskich, urzędniczych - bo takie to stanowisko jest. Jestem za nie wdzięczna wszystkim tutaj, a bardziej osobom mi niechętnym niż życzliwym. Wymusiły na mnie poznanie całych dziedzin wiedzy, o których nawet nie wiedziałam, że są. Myślę tu o czysto administracyjnych sprawach: kodeksach pracy itd. W przyspieszonym tempie zrobiłam parę kursów. Zdobyłam doświadczania w zarządzaniu ludźmi, dość bolesne momentami. Wiadomo, że część publiczności nie akceptowała teatru, jaki robiłam. Ci widzowie też dostali w repertuarze swoje tytuły, które lubią. Bo teatr zaczął odzyskiwać i budować publiczność. W tym roku frekwencja była dużo wyższa niż w zeszłym.

Czego Pani zabrakło w tych trzech latach?

- Wielu osobom w tym teatrze brakło szerszej perspektywy tego, w jakiej kondycji jest teatr w Polsce. Widzenia tego, że wiele mechanizmów i zdarzeń, które nas dotknęły, dotyczy całego kraju, nie tylko Częstochowy. Myślę, że odnoszenie się do tego, że w przeszłości całe autokary dowoziły tutaj widzów na spektakle, jest nieuprawnione. Porównuję to do rynku samochodów i mówienia, że kiedyś za samochodami ludzie się bili, a dziś ich kupować nie chcą. Komentarz może być taki sam - no co oni narobili w tym kraju!

Na koniec zostawia Pani Częstochowie i teatrowi sympatyczny prezent...

- W postaci uporządkowanych zbiorów archiwalnych. Pani, która jest specjalistką, uporządkowała je - nauczyciele, teatrolodzy, studenci, instruktorzy mogą z nich korzystać i pisać prace o Teatrze im. Mickiewicza. Przy okazji znalazło się mnóstwo perełek: bardzo stare plakaty, ręczne egzemplarze sztuk, przedwojenna korespondencja. Może nie są to wielkie ilości, ale mamy dziesiątki zupełnie unikatowych rzeczy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji