Godot wyczekany
"Czekając na Godota" w reż. Antoniego Libery w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Iga Nyc w tygodniku Wprost.
"Czekając na Godota" to jedna z najgłośniejszych i długo wyczekiwanych premier sezonu.
Uznane nazwiska aktorów, równie uznany reżyser i zobowiązująca marka - Teatr Narodowy. No i sztuka, której wystawienie po raz pierwszy 50 lat temu w Paryżu zmieniło oblicze teatru. Reżyser Antoni Libera, tłumacz i znawca spuścizny Becketta, który Irlandczyka znał osobiście, do "Godota" podszedł z przymrużeniem oka, dystansem i "jajem". Z absurdu potrafił wyciągnąć tyle czarnego humoru, ile tylko się dało. W sztuce, w której "nic się nie dzieje", owo "nic" zostało brawurowo odegrane przez duet Zamachowski - Malajkat i równie dobrze przez partnerujących im Gajewskiego i Radziwiłowicza. Narodowy na zakończenie marnego sezonu wystawił niezłą rzecz. Niestety, w teatrze nie jest ważne tylko, jak się kończy, ale też jak się zaczyna.