Artykuły

Skarby byłego dyrektora

"Scene Buffe" Alessandro Scarlattiego w reż. Jitki Stokalskiej w Polskiej Operze Królewskiej w Warszawie. Pisze Jacek Marczyński w Ruchu Muzycznym.

Polska Opera Królewska nadal korzysta z dorobku, który pozostawił Stefan Sutkowski. I trudno się dziwić, bo przez lata kierowania Warszawską Operą Kameralną dokonał on wielu niezwykłych odkryć wzbogacających naszą wiedzę o historii sztuki operowej w Polsce i równie wiele takich odkryć zainspirował.

W latach siedemdziesiątych dotarł do dziesięciu intermediów Alessandro Scarlattiego znajdujących się w Sachsisch Landesbibliothek w Dreźnie. Są podwójnie cenne, gdyż stanowią polonicum - Scarlatti senior, ojciec Domenica, był m.in. kompozytorem Marii Kazimiery Sobieskiej, powszechnie zwanej Marysieńką, która na początku XVIII wieku, po śmierci Jana III, osiadła w Rzymie i tam urządzała widowiska operowe. W przerwach, dla rozrywki publiczności, przedstawienia ozdabiano wówczas właśnie komediowymi intermediami o prostej akcji, na ogół zaczerpniętej z życia wieśniaków, i równie nieskomplikowanej muzyce bazującej na zwrotkowych ariach. To z intermediów wykształciła się z czasem opera buffa.

Trzy takie utwory Alessandra Scarlattiego złożyły się na obecną premierę "Scene buffe" w Teatrze Królewskim w Łazienkach. Każdy opisuje miłosne przekomarzania i perypetie jednej pary, ale cała szóstka wykonawców jest ciągle obecna na scenie, bądź jako bohaterowie, bądź świadkowie zdarzeń. Według koncepcji reżyserskiej Jitki Stokalskiej z tych trzech części miał powstać rodzaj sielanki na łonie natury. Zamysł nie do końca się powiódł, bo tłem dla akcji stały się zastawki mające przedstawiać ogród w stylu francuskim (scenografia Marleny Konieczko), ale nieustanne przestawianie ich przez śpiewaków nie dodawało niczego do fabuły.

Mało wyraziste były też relacje między postaciami, oscylujące między stylowymi pozami a odniesieniami do commedii dell'arte, ale żadnej z konwencji niewykorzystujące w pełni. Okazało się zresztą, jak wiele w takich prostych formach scenicznych zależy od wykonawców.

Intermedium pierwsze "Gl'inganni felici", w którym pasterz Brenno usiłuje zdobyć serce pasterki Tisbe, raziło statycznością, wrażenie psuła dodatkowo mnogość potknięć intonacyjnych Roberta Szpręgiela, choć i śpiew Iwony Lubicz nie był wolny od takich błędów. W "Dafni" stary pasterz Dameta stara się na różne sposoby zdobyć względy nimfy Selvaggi. Tak jak w inscenizacji w Warszawskiej Operze Kameralnej sprzed dwudziestu lat, w te postaci wcielili się Stanisław Jurczak i Marta Boberska, on - zabawnie podkreślający starość Dameta, ona - zbyt teraz posągowa. W "Dafni" Jitka Stokalska znalazła jednak pomysł na ożywienie akcji: przebrała pozostałych śpiewaków za zabawne zwierzęta.

Zdecydowanie najlepszy okazał się finał - "Il Pastore di Corinto". W opowiastce o pasterzu Serpollo, który prośbami, groźbami i złośliwościami chce pokonać miłosny opór Serpilli, doskonale wczuli się w konwencję Witold Żołądkiewicz i Agnieszka Kozłowska. Oboje byli zabawni, a staranność interpretacyjną połączyli z elementami komediowymi z pożytkiem dla jakości muzycznej. Wszystkim śpiewakom towarzyszyła orkiestra instrumentów historycznych Capella Regia Polona prowadzona przez Krzysztofa Garstkę. Po raz pierwszy intermedia Scarlattiego zaprezentowano więc w takim kształcie. Dla młodych śpiewaków z drugiej obsady "Scene buffe" będą one ważnym sprawdzianem ze stylu muzycznego i aktorskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji