Protokół pewnej próby w Teatrze na Woli (Relacja w trzech aktach z prologami)
OSOBY
Eugeniusz Robaczewski - gra role brygadzisty, Wasilija Potapowa Wiesław Stefaniak - Tola Zarikow z brygady Potapowa Maria Chwalibóg - Dina Mllenina, ekonomistka Eugeniusz Kamiński (gościnnie) - Lew Sołomachin, sekretarz Komitetu Zakładowego Tadeusz Łomnicki (reżyser) - Paweł Batarcew, dyrektor naczelny kombinatu Andrzej Mrowiec - brygadzista, Oleg Komkow Ryszarda Hanin (gościnnie) - Aleksandra Motrosziłowa, operator dźwigu Marian Rułka - Igor Sliwczenko, spawacz Maciej Borniński - Roman Lubajew, kadrowiec Henryk Bąk - Issa Ajzatullin, dyr. ekonomiczny Konrad Morawski - Grigorij Frołowski, kierownik techniczny Sylwester Pawłowski - Wiktor Czerników, kier. budowy Aleksander Dzwonkowski (gościnnie) - Aleksander Zjubin, majster Maria Czubasiewicz - kasjerka Krystyna Wachełko-Zaleska - urzędniczka Andrzej Golejewski - robotnik.
Brygada Ryszarda Wojdygi z Przedsiębiorstwa Robót Kolejowych nr 7 w Warszawie. I inni.
PROLOG I
W TEATRZE na Woli za kilka dni premiera "Protokołu pewnego zebrania" Aleksandra Gelmana. Temat znany z głośnego filmu "Premia". Scena oświetlona. Na widowni pojawiają się: tłumacz - Jerzy Koenig, scenograf - Wojciech Zembrzuski, kier. literacki teatru - Piotr Szymanowski. Ruch, ale nie zamęt.
Wchodzi Ryszarda Hanin, już w kostiumie scenicznym: jaskrawoniebieska bluzka, spod której prześwituje czerwona halka. Wyciąga wełnę, druty... Za nią - wszyscy aktorzy i reżyser, Tadeusz Łomnicki.
Łomnicki - reżyser (całując Panią Hanin w rękę): - Dzień dobry. Mamy mało czasu, w piątek premiera. Bierzemy się do pracy.
PROLOG II
NA scenie trzy plany akcji. Centralny - stoły pokryte zielonym suknem, aktorzy siedzą w rzędzie. Taka będzie sceneria obu aktów sztuki Gelmana. Jeszcze biurko, szafa, dwa piecyki, interkom na stole. Na proscenium dwa dodatkowe plany. Z prawej strony telefon przybity do skrzyżowanych desek. Z lewej - kantor kasjerki. Ta wyraźnie się nudzi, maluje paznokcie.
Łomnicki - reżyser: Proszę wyżej rękę, chcę to widzieć!
Czubasiewicz - kasjerka: "Halo! Halo/ Finansowi/? Tak, to ja... Mam sprawę do dyrekcji. Brygada Potapowa odmówiła przyjęcia premii... Nie, nie wiem dlaczego."
Łomnicki - reżyser: - Co pan tam robi na scenie? (to do fotoreportera). - Nie słyszę dźwięku! (w stronę kabiny akustyka).
Dzwonkowski, Borniński, Stefaniak, Wachełko-Zaleska - urywane dialogi wg tekstu sztuki.
"Telefon do Potapowa."
Stefaniak - Tola: "Potapow nie ma czasu, jest zajęty A dlaczego nie bierzemy premii, dowiecie się na egzekutywie."
Łomnicki - reżyser: - Kurtyna!kurtyna!
Robaczewski - Potapow: "-...Tracimy na premii... Zaraz wyjaśnię. Ile ten oto Tola Zarikow, betoniarz trzeciej grupy, stracił w ciągu roku z powodu przestojów na budowie?"
Stefaniak - Tola: "- Cztery stówy."
Robaczewski - Potapow: A jaką ci dali premię?"
Stefaniak - Tola: "- Pół setki!"
Łomnicki - Batarcew: "-...Premię, towarzyszu sekretarzu, mogę zorganizować, natomiast praca bez przestojów..."
Robaczewski - Potapow: "-...Weźmy ostatni tydzień. W poniedziałek staliśmy przez pół zmiany z robotą, bo nie było betonu. We wtorek staliśmy przez pół zmiany z robotą, bo nie było betonu, we środę..."
Hanin - Motrosziłowa: "- A wszystko stąd, te nie ma dyscypliny! To co, Potapow mówi o przestojach, jest prawdą... Dwudziesty drugi zamówił sobie dźwig... No więc załadowali, zawieźli, zmontowali. A roboty nie ma. Siedziałam przez tydzień w kabinie nad wykopem i robiłam na drutach pończoszki dla wnuczki."
Ma rację Potapow, czy nic? Twierdzi, że sztucznie zaniżono plan przedsiębiorstwa. Bo gdyby zorganizować pracę jak należy, wykonano by ten pierwotnie założony. A tak? Przyznano premie za wykonanie planu, który wcześniej został zmniejszony.
Aktorzy zdają rację z przekonań postaci, jakie kreują. Temperatura debaty jest wysoka. Ale teatr ma swoje prawa. Pora na przerwę po akcie pierwszym.
Łomnicki - reżyser: - Dziękuję. Ile to trwało? Godzina i pięć? Jest lepiej! Proszę kolegów, pamiętajmy! Sprawy dotyczące bohaterów sztuki stają się już niemal naszymi własnymi. Potapow, w tej kwestii musisz mówić ostrzej! Sołomachin, czy słyszy to pan Zatłoka (dublujący Kamińskie-go)... - w końcówce powinno padać dobitniej słowo oceny. Dziękuję. Słuchaj, Ajzatullin...
Rozmowy toczyć się jeszcze będą w teatralnej kawiarence. Pani Hanin zamówi herbatę, pan Dzwonkowski poprosi o śniadanie. I wreszcie rozpoczyna się
AKT II
ŁOMNICKI - reżyser (do nowych gości, którzy wezmą udział w akcie trzecim próby): - Chciałem Panów powitać. To, co widzicie, to nasza próba. Temat jest ważny: odpowiedzialność, praca, moralność. Posłuchajcie, proszę.
Akcja start!
Brygada Potapowa razem z ekonomistką Mileniną dokonała analizy możliwości przedsiębiorstwa. Teraz dwa ciasno zapisane zeszyty z wyliczeniami ogniskują uwagę postaci scenicznych.
Robaczewski-Potapow: Ponieważ plan został zmieniony bezpodstawnie i bezprawnie, moja brygada proponuje, aby zjednoczenie anulowało decyzje o przekroczeniu planu. I żeby przywróciło dawny plan. Ponieważ premia była niezasłużona - moja brygada proponuje zwrócić pieniądze do banku."
Taki obrót sprawy powoduje lawinę protestów i wyzwala głosy popierające propozycję brygadzisty. Aktorzy prowadzą pasjonujące rozważania w imieniu bohaterów sztuki. Jest i niespodzianka: kilku pracowników brygady Potopowa jednak przyjęło pieniądze. Ale sprawa nie jest zakończona. Egzekutywa komitetu zakładowego partii musi podjąć decyzję. I podejmuje.
Nie zrelacjonujemy przebiegu tej dyskusji, akt drugi to już wrzenie! Każde "za" i "przeciw" waży w sprawie. A ta nie jest - przyzna to każdy - błaha
AKT III
TEGO nie ma w scenopisie radzieckiego dramaturga. Do akcji w teatrze wkracza brygada Ryszarda Wojdygi, warszawscy robotnicy. Pracują przy budowie Dworca Zachodniego. Skorzystali z zaproszenia, by zmienić się teraz ,w pierwszych widzów.
Robotnik I: - To jest prawdziwe, to jest z życia!
Robotnik II: - Słuszna racja brygadzisty Potapowa! Ale może powinien zostać na scenie do końca - bo tak wychodzi jakby załamany...
Robotnik III: - Ten młody Tola nie powinien płakać. Raczej już zakląć. Kto to widział, żeby na budowie się mazać, jak baba.
Robotnik I: - I ten sznur. Tak się tego nie nosi. A pas macie strażacki, nie nasz, monterski. Przynieśliśmy Wam nasze ubrania robocze. I rękawiczki.
Robaczewskl: - Dwie lewe!
Brygadzista Wojdyga: - Takie też dają i trzeba pracować!
Robotnik IV: - Buty, kurtka... Niech Pan wkłada. No, proszę (do Robaczewskiego-Potapowa) człowiek zupełnie inaczej wygląda.
Łomnicki - reżyser (do scenografa) - Panie Wojtku, wykorzystamy te uwagi.
Robotnik I (do Stefaniaka-Toli):
- Pan powinien zdjąć ten kask, przy dyrektorze nie wypada...
Toczy się rozmowa. Warszawscy robotnicy przejmują niezauważenie rolę kostiumologów, konsultantów reżysera i pierwszych recenzentów. Jeden z nich mówi:
- A POLSKICH NAZWISK TUTAJ NIE MOGŁOBY BYC?
No właśnie - myślę. Jakaż to wspaniała pointa. Dowód, że rację miał Teatr na Woli, włączając do repertuaru tę sztukę. I już zupełniej niepotrzebnie pytam brygadzistę - Wojdygę: czy ten spektakl może liczyć na powodzenie?
- Jasne - mówi. To przecież o naszych życiowych sprawach. Nie tylko z budowy, nie tylko w Warszawie.
KONIEC