Artykuły

Jak ocenić i docenić nową Maltę

XVI Międzynarodowy Festiwal Teatralny Malta w Poznaniu. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

Twórczy nieład, wielość i różnorodność - to przez lata było atutem festiwalu Malta. A jak było w tym roku?

Gdyby w najlepszym punkcie miasta przez lata budowano nowoczesny, luksusowy wieżowiec, a potem otwarto w nim tylko secondhand i warzywniak, nikt nie wahałby się powiedzieć: - Ależ to marnotrawstwo! Także po tegorocznej Malcie pozostanie wrażenie, że ciekawą, odnowioną, kosztowną strukturę festiwalu wypełniono trochę rupieciami.

Produkcje teatrów tańca pokazane w ramach nowego projektu promocji prezentowały przyzwoity poziom. Obiecującym eksperymentem było wprowadzenie do programu konkursu debiutów. Osiem zespołów goszczących po raz pierwszy na poznańskim przeglądzie ubiegało się o nagrodę w wysokości 30 tys. zł. Taka kwota może ustawić początkującej grupie cały sezon i pomóc jej w dalszym rozwoju. Ale w tym startowym roku jury musiało wybierać nie spektakl najlepszy, ale najmniej egzaltowany, najmniej niedopracowany.

Wygrał Teatr Ruchu i Obrazu "Equaldoubt" założony przez Agnieszkę Błońską i Seana Palmera. Dowcipna "Duszność" oparta na ogrywaniu ogromnego stołu to opowieść o rozpadzie polsko-angielskiego małżeństwa, przygotowana przez polsko-angielskie małżeństwo. Podobno każdy człowiek jest w stanie napisać w życiu przynajmniej jedną książkę - swoje wspomnienia. Pozostaje więc niepokój, czy ta zasada nie sprawdzi się w przypadku zwycięzców i czy dzięki wygranej nauczą się mierzyć z innymi tematami.

Pomyłką okazało się umieszczenie teatrów "dla życia" obok teatrów "artystycznych". Bezdomni, czyli twórcy Grupy Wizyjnej "Dżak Nikoloson", w "Przebudzeniu" mówili o sytuacji ludzi wyrzuconych na margines, oszukiwanych przez polityków, księży, urzędników. Licealiści z Teatru Krzyk wywrzeszczeli swoje pokoleniowe lęki w ostrym, przytłaczającym przedstawieniu "Głosy" [na zdjęciu]. Oba zjawiska mają kolosalne znaczenie społeczne i terapeutyczne.

Trudno jednak oceniać je na równi z odtańczoną biografią meksykańskiej malarki Fridy Kahlo ("Frida - zraniony ptak", Grupa AT) czy "Szachami" Teatru Szachiści, poskładanego z najbardziej oklepanych figur stosowanych w poezji, plastyce, teatrze ruchu. Niewtajemniczony widz może więc opuścić Poznań z przekonaniem, że mają rację ci, którzy wobec teatrów niezależnych stosują krzywdzący termin "teatry amatorskie". Wina jednak nie leży po stronie grup, ale selekcjonerów.

Rozczarował też przegląd premier Teatru Polskiego. Teatr, który przez ostatnie lata przyciągał nową publiczność i promieniował energią na inne ośrodki, znalazł się w kryzysie. Usiłując pogodzić ambicje nowoczesnej placówki z opinią przyjemnego, bezpiecznego teatru "dla ludzi", zaczął produkować spektakle nijakie, przyciężkie, "dla nikogo".

Główny program teatralny ratował Teatr Pieśń Kozła oraz propozycje poznańskich grup alternatywnych - Usta Usta, Strefa Ciszy, Porywacze Ciał oraz fantastyczne kinoinstalacje Teatru U Przyjaciół. Akcje w przestrzeni miasta, będące zawsze siłą Malty, ograniczyły się do dwóch ciekawych wydarzeń powietrznych: instalacji "x-times people chair" Angie Hiesl (dziesięć postaci zasiada na krzesłach przymocowanych do elewacji kilka metrów nad ziemią) i podniebnego baletu grupy Project Bandaloop tańczącej poziomo na ścianie wieżowca.

Aby uratować się przed odpływem zainteresowania, przyszłoroczna Malta musi znów postawić sobie parę istotnych pytań: po co? z kim? dla kogo? Nowa formuła zadziała tylko przy lepszym doborze spektakli.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji