Artykuły

"Halka"

Trafiłem na pierwsza popremierowe przedstawienie ,,Halki" w Operze Bałtyckiej. Ze sceny i z kanału orkiestry powiało Polską, która krzepi. To dobrze, bo to jest teraz i zawsze potrzebne. I to jeszcze dobrze, te główną rolę gra w tym spektaklu jednak Stanisław Moniuszko. Podkreślam, bo różnie z tym bywało na naszych operowych scenach. Ale to, co uczynił w tym przedsięwzięciu mistrz Marian Kołodziej jest po prostu piękne. A piękne -idąc tropami Norwida -jest nie to, co się komuś tylko podoba, ale co jest jeszcze użyteczne. Więc to, co zrobił w tej "Halce" Kołodziej jest piękne. I użyteczne.

Śpiewania Jątka Kustosika (Poznań lata 50-te) nikt mi jeszcze - jak dotąd - z ucha nie wyparł. Są szanse! Halka pani Katarzyny Rymarczyk (gość z Bydgoszczy) wzruszyła mnie autentycznie swoim śpiewaniem I dlatego stawiam jej najwyższą notę to znaczy piątkę. Nijaki był wielki mazur w układzie i w wykonaniu. W ogóle choreografia rozmydlona, nijaka. Można i mi na to odpowiedzieć: "Szkoła - stylu kłóci się ze szkolą - natchnienia, ale potomni nie są tylko grobami z kamienia... Są oni pierw współcześni..." Ależ taki jednakowoż te śliczne racje nie zwalniają ich od efektu, który robi wrażenie i który jest precyzyjnie wykonany. Reżyseria pani Hanny Chojnackiej chyba dobra, bo nic szczególnego mi w niej nie podpadło. Oprócz pana Andrzeja Tymczuka, który za dużo wymachiwał rękami, jakby cieszył się, że Zośka idzie za huncwota Janusza, który uwiódł Halkę, a potem wyparł się jej jak Judasz.

Ale wracam do początku, do muzyki. Ta jest wspaniała, wspaniała. "Taż sama - zgoła, złotopszczoła, poznałci - że bym ją na krańcach bytu". W antrakcie przyglądałem się lichemu popiersiu tego pana co napisał "Halkę", "Straszny dwór", "Śpiewnik domowy" i jeszcze parę utworów (wielkich i małych) godnych, by uszy trzymać, gdy się rozlegną, do góry. Stoi sobie (popiersie) wstydliwie w kącie z rozmachem poszerzonego westybulu-hallu.

Streszczać akcję "Halki" nie ma potrzeby. Nadto szkoda miejsca I czasu. Dość, że słuchałem przez 3 godziny, jak Jątek namawiał zadurzoną (daremnie) dziewczynę, by nie wierzyła paniczowi. Słuchałem słodkiego śpiewania chóru przed kościołem i w kościele ("Po nieszporach przy niedzieli..." I "Dziękujemy panieneczce..."). I patrzałem, patrzałem na panakołodziejowe gobeliny dworskie, na góralską architekturę sielsko-wiejską I na ten wzruszający cmentarzyk przykościelny. Koniecznie zobaczcie! A przede wszystkim słuchajcie. Jest w tej muzyce "Polska od zenitu dziejów, wzięta tęczą zachwytu - Polska przemienionych kołodziejów".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji