Artykuły

Telefon w brzuchu

"Hiszpańskie party" w reż. Bartosza Jarzymowskiego i Agnieszki Cianciary w Teatrze Współczesnym w Krakowie. Pisze Magda Huzarska-Szumiec w Gazecie Krakowskiej.

Telefon w brzuchu grający melodię papieskiej "Barki", trup transwestyty na środku pokoju, drgania metra wzbudzające erotyczne doznania, wywoływanie duchów, mnóstwo pustych butelek i narkotyki w mniej hurtowych ilościach. W pewnym momencie jedna z bohaterek mówi, że jest jak u Almodovara. Z tym Almodovarem to oczywiście przesada, ale i tak "Hiszpańskie party" Piotra Subbotko, w reżyserii Bartosza Jarzymowskiego i Agnieszki Cianciary, będzie jedną z najciekawszych propozycji teatralnych tego lata.

Już sama przestrzeń hali dawnej Fabryki Emalii Oskara Schindlera w Krakowie wprowadza nas w klimat ponurego mieszkania sąsiadującego z metrem. Dwie dziewczyny, potykając się o śmieci, starają się znaleźć drogę wśród ciemnych korytarzy. Mocna w słowach i gestach Paty fantastycznej Agnieszki Cianciary wciąga bez oporów biały proszek, który pozwoli rozkręcić się jej przed imprezą. Madzia Anny Miśkiewicz jest jej przeciwieństwem. Grzecznie ubrana, naiwna dziewczynka, która nigdy niczego nie nadużyła, jest nieco przerażona sytuacją. Poznały się na kursie hiszpańskiego,w miejscu gdzie najczęściej spotykają się samotne kobiety, i teraz idą szlifować wymowę z pozostałymi koleżankami.

Pierwsze sceny, kiedy usiłują rozmawiać w obcym im języku, są okropnie śmieszne. Rej wodzi tu Agnieszka Schimschainer, jednak pozostałym aktorkom udaje się nie być w jej cieniu. Nie rozumiem tylko, dlaczego raz po raz u którejś, łącznie z rozmodloną Andżelą Małgorzaty Krzysicy, dochodzą do głosu skłonności lesbijskie - ale może reżyser chciał w ten sposób dodatkowo podkreślić przewrotność kobiecej natury.

Bo właśnie o tym także jest ten spektakl. Najcichsza i najbardziej wystraszona Madzia okazuje się zdolna do morderstwa. Zdewociała Andżela, której wydawało się, że połknęła telefon komórkowy, grający w jej brzuchu religijną melodię, ujawnia swoją hipokryzję, zgadzając się na zatajenie zbrodni. Kiedy w finale klęczą ze świeczkami w rękach nad trupem transwestyty Krysi, nie mamy wątpliwości, że najbardziej szczera była Paty, która od początku waliła wszystkim prawdę w oczy.

"Hiszpańskie party" momentami jest nierówne, balansuje na granicy kiczu, nadmiaru słownych dowcipów, które sypią się jak z rękawa. Ale na szczęście jej nie przekracza, nawet wtedy, kiedy na imprezę do dziewczyn wpada Maciej Maleńczuk śpiewając "Besame mucho".

Twórcom młodego Teatru Współczesnego nie brakuje sprawności warsztatowej i przede wszystkim poczucia humoru. Dlatego z ciekawością będę śledziła ich dalsze poczynania, nawet jeśli podczas ich ostatniego spektaklu w moim własnym telefonie odzywała się czasami ostrzegawcza melodyjka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji