Szybki, nieśmiały, ciepłolubny
- Popularność zdobywa się w telewizji, ale najbardziej lubię występować w małych ośrodkach, gdzie łatwiej nawiązać kontakt z publicznością i bezpośredni dialog, wręcz flirt. Czuję się tam oczekiwany, dowartościowany, a ja potrzebuję dużo głasków - mówi aktor ROBERT ROZMUS.
Temperatura sięgała 40 stopni Celsjusza, więc gospodarz odstąpił nam klimatyzowany gabinet. Rozmówca, choć zmęczony występem, a potem nieustanną adoracją pań, już po minucie zerwał się z fotela i z rozbrajającym uśmiechem zaproponował: - Sorry, chodźmy na zewnątrz, wolę ciepełko. Jest kawalerem, ma 43 lata, przy wzroście 178 waży tylko 72 kilogramy. Urodził się w Korczynie koło Krosna na Podkarpaciu. Kto? Estradowe zwierzę - Robert Rozmus.
Jego przebierankom na estradzie nikt się nie dziwi, ale prywatnie też stroi się awangardowo. Na wywiad z dziennikarzem "ABC" przyszedł w białej koszuli z haftowanymi aplikacjami i w niebieskich dżinsach z łatkami w czerwone kwiatki.
Jest dumny, że nigdy nie miał kłopotów z nadwagą, podobnie jak jego ojciec Anatol, a w odróżnieniu od mamy Kazimiery. Włosy stracił jeszcze przed maturą.
- Chciałem wówczas być sportowcem, uprawiałem wiele dyscyplin. Wyczynowo grałem w tenisa stołowego, zapatrzony w sukcesy Kucharskiego i Grubby. O wyborze innej profesji zadecydowała chęć przełamania wrodzonej nieśmiałości, boja tylko na estradzie jestem taki odważny - zdradził.
Już w podstawówce recytował wierszyki, grał w teatrzyku i kabarecie, śpiewał piosenki swojego idola Donny'ego Osmonda. Z powodu dykcji oblał egzamin wstępny do szkoły teatralnej w Warszawie. By uniknąć poboru do wojska, wylądował w studium kulturalno-oświatowym na kierunku taniec ludowy.
Ostatecznie ukończył Wydział Aktorski w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej i Telewizyjnej w Łodzi. Zagrał nawet kilka epizodycznych ról w spektaklach teatralnych Adama Hanuszkiewicza, ale silny indywidualizm i temperament wzięły górę.
Jego żywiołem jest bowiem estrada, na której z Piotrem Gąsowskim i Hanną Śleszyńską zasłynęli jako "Tercet, czyli Kwartet".
- Popularność zdobywa się w telewizji, ale najbardziej lubię występować w małych ośrodkach, gdzie łatwiej nawiązać kontakt z publicznością i bezpośredni dialog, wręcz flirt. Czuję się tam oczekiwany, dowartościowany, a ja potrzebuję dużo głasków - przyznał rozbrajająco.
Ale nawet jego, estradowego weterana, zaskakuje czasami spontaniczność widzów.
- Niedawno jedna pani po występie poprosiła mnie o autograf na... biuście. Obok kłębił się tłum, a jej narzeczony dopingował, żebym spełnił życzenie bez żadnej krępacji. Dama piersi miała obfite, więc jedną ręką musiałem je od dołu podtrzymać. Cóż, ten zawód ma swoje uroki!
Epizodów z paniami w jego życiu nie brakowało, ale od pięciu lat zakotwiczył u boku Ewy, rodowitej szczecinianki.
- Wyhamowała moje rozpędzone życie, nauczyła radości dnia codziennego. Jesienią Ewunia chce na warszawskim Mokotowie otworzyć Instytut Odnowy Biologicznej SPA, którego będę chyba najbardziej wiarygodnym ambasadorem - twierdzi pan Robert.
Kondycji i temperamentu mu nie brakuje.
Pozycja spoczynkowa to rzadkość w przypadku Roberta Rozmusa. Nam dał się sfotografować z grupą leszczyńskich fanek na otwarciu salonu Toyoty w Kaliszu, którego właścicielami też są leszczynianie.
- Mimo ciężkiej pracy na scenie nie zerwałem ze sportem. Dwa razy w tygodniu chodzę na siłownię, dużo pływam, jeżdżę na nartach. Od kilku lat oszalałem jednak na punkcie golfa, on najlepiej redukuje wszelkie stresy. Wtajemniczonym zdradzę, że gram przy handicapie 13 - przyznał aktor i przez skromność nie dodał, że jest wielokrotnym golfowym mistrzem Polski wśród artystów, a w tym roku wygrał nawet turniej w Tunisie. A pojechał na niego wprost z kolejnego nagrania telewizyjnego show "Taniec z gwiazdami".
Demon na estradzie nie zmienia charakteru za kółkiem. Jeździ dużo, około 60.000 km rocznie i "zaliczył" już wiele modeli aut. Zaczynał od fiata uno w kolorze pistacjowym. Potem były: opel corsa, seat cordoba, honda civic, volvo S40, audi TT, a obecnie bmw X5.
- Wysoko zawieszony, trzylitrowy diesel z napędem na cztery kola o mocy prawie dwustu koni pozwala mi bezpiecznie pokonywać koleiny i jeździć szybko. Płacę więc wiele mandatów, wszystkie za przekraczanie szybkości, lecz nie mogę pozwolić sobie, żeby na występ trzysta kilometrów od Warszawy jechać dziesięć godzin - tłumaczy.
Lubi prowadzić, w podróży na okrągło słucha radia i często zmienia kanały. Biegów nie musi, bo ma automatyczną skrzynię. Jakie CD najczęściej odtwarza? Zdziwicie się: Bryana Adamsa, Lennyego Kravitza i Steviego Wondera.
Leszno Robert Rozmus darzy dużym sentymentem. Nie tylko z powodu Macieja Mizgalskiego, który jest jego menedżerem.
Bardzo sprawnym podkreślił aktor. - Nie wiem. czym zasłużyłem sobie na taką sympatię, ale podczas ,,Tańca z gwiazdami" bardzo dużo SMS-ów napłynęło właśnie z waszego miasta. Dziękuję, jesteście mi bardzo bliscy.