Artykuły

Diablice

"Diabły" wg "Matki Joanny od Aniołów" Jarosława Iwaszkiewicza w reż. Agnieszki Błońskiej w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Rafał Węgrzyniak w portalu Teatrologia.info.

Opowiadanie Jarosława Iwaszkiewicza "Matka Joanna od Aniołów" dostarczyło twórczyniom spektaklu "Diabły" jedynie pretekstu. Z niego zaczerpnięty został bowiem tylko epizod brutalnego egzorcyzmowania opętanej mniszki. Stał się on punktem wyjścia do roztrząsania w ramach politycznego performansu z elementami rewii erotycznej, dopełnionej piosenkami i tańcami, stosunku ojców Kościoła rzymsko-katolickiego, zwłaszcza św. Tomasza, do kobiecego ciała, a szczególnie do żeńskiej seksualności uznawanej za grzeszną.

Głównym elementem dekoracji Roberta Rumasa, który zyskał rozgłos zanurzając rzeźby Jezusa i jego matki w wodzie, jest pojawiająca się w paru wariantach wagina, w tym w kształcie przypominającym figurkę Maryi niedawno przez aktywistkę ruchu LGBT ozdobioną wszystkimi kolorami tęczy. Ale też innych bluźnierczych elementów nie brakuje w antychrześcijańskim widowisku przygotowanym na podstawie scenariusza napisanego przez Joannę Wichowską współodpowiedzialną za "Klątwę" Olivera Frljićia graną w Powszechnym. Odbywa się choćby taniec erotyczny roznegliżowanych pięciu kobiet i jednego gołego mężczyzny z tęczowymi opaskami na ramionach do utworu muzycznego ze słowami metropolity krakowskiego, biskupa Marka Jędraszewskiego, o ideologii LGBT jako kontynuacji marksizmu. Następuje on po daremnym poszukiwaniu przez aktorkę grającą ukraińską prostytutkę (?) na widowni heteroseksualnego mężczyzny i prawdziwego Polaka, któremu chce zaproponować swe usługi. Jest to kolejna okazja do prowokowania i ośmieszania mężczyzn obecnych wśród publiczności zdominowanej przez kobiety. Na nagim ciele Ukrainki, która wcześniej z dumą oświadczyła, że dokonała rzezi wołyńskiej, wymalowany zostaje w końcu znak Polski Walczącej.

Kulminacją performansu okazuje się wygłaszana przez aktorkę pogadanka o budowie łechtaczki i sposobach osiągania przez kobiety orgazmu. Spektakl zamyka zaś prezentacja komputerowej symulacji orgazmu łechtaczkowego osiągniętego przez jedną z aktorek niejako na drodze samozaspokojenia, bo z pomocą dotykowego ekranu, a nagrodzonego długotrwałymi oklaskami. Przypomniały mi się wówczas - jak się okazuje profetyczne - sekwencje z feministkami z "Miasta kobiet" Federica Felliniego.

Spektakl w Powszechnym mimowolnie ukazuje jakim zagrożeniem dla cywilizacji europejskiej są opętane ideologią feministki. Bynajmniej nie chodzi im o akceptację orgazmu łechtaczkowego jakoby zakazywanego przez Kościół i konserwatystów rządzących w Polsce na czele z Jarosławem Kaczyńskim podobno zamierzających kontrolować przy pomocy prokuratury życie seksualne stające się w ten sposób kwestią polityczną. W istocie celem feministek ujawnionym wprost w "Diabłach" jest obalenie trwającego ponad dwa tysiące lat w Europie chrześcijańskiego patriarchatu. Powszechny stopniowo staje się teatrem feministycznym, w którym mężczyźni wypatrzeni na widowni przez zachowujące się arogancko czy wręcz agresywnie aktorki są upokarzani. Już w "Bachantakach" Mai Kleczewskiej przed kulminacyjnym momentem mężczyźni byli usuwani z sali, w której grane jest przedstawienie. Nurtuje mnie więc pytanie: jak długo jeszcze Teatrem Powszechnym w Warszawie kierować będą dwaj mężczyźni i czy mają świadomość jakie są społeczne skutki ich poczynań?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji