"Dziady" Mickiewicza na jubileusz Teatru Miejskiego
"Dziady" Adama Mickiewicza w reż. Krzysztofa Babickiego w Teatrze Miejskim w Gdyni. Pisze Katarzyna Fryc w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.
Mickiewiczowskie "Dziady" w reżyserii Krzysztofa Babickiego, najnowsza propozycja Teatru Miejskiego w Gdyni, to całkiem udane i klarowne w przekazie przedstawienie w ciekawej oprawie muzycznej i scenograficznej.
Premierą romantycznego arcydramatu "Dziady" gdyńska scena świętuje swoje 60-lecie. I trzeba przyznać, że urodzinowy prezent jej się udał. Zważywszy, że nie wszystkie ostatnie wystawienia klasyki literackiej w Miejskim należały do udanych (jak choćby "Romeo i Julia", "Balladyna" czy "Mistrz i Małgorzata"), wystawienie trudnego tekstu Mickiewicza wydawało się ryzykowne.
Ale kto nie ryzykuje, nie wygrywa. Zespół Teatru Miejskiego pod wodzą reżysera Krzysztofa Babickiego (dyrektora artystycznego tej sceny) udowodnił, że z tego trudnego zadania jest w stanie wyjść zwycięsko.
Świeża krew działa mobilizująco
Na scenie zobaczyliśmy nową energię w wykonaniu artystów znanych nam od lat, a także interesujący powiew świeżości w wykonaniu trzech nowych twarzy, które wzbogaciły zespół aktorski Miejskiego: w kilku wyrazistych epizodach zabłysnął dobrze zapowiadający się Krzysztof Berendt (dzięki czemu partnerujący mu Maciej Wizner miał podniesioną poprzeczkę), bardzo dobrze wokalnie i aktorsko zaprezentowała się Weronika Nawieśniak (zeszłoroczna absolwentka studium wokalno-aktorskiego w Gdyni) jako Zosia i Anioł. Po raz pierwszy w aktorskim zadaniu mógł sprawdzić się w Gdyni reżyser Jacek Bała (który w Miejskim wystawił "Amadeusza", "Mistrza i Małgorzatę" oraz "Balladynę").
Trudno nie odnieść wrażenia, że skonfrontowany ze zdolną młodzieżą doświadczony zespół Miejskiego tylko na tym zyskał - świeża krew podziałała na niego moblilizująco.
"Dziady" w tradycyjnej odsłonie
Gdyńska inscenizacja wszystkich czterech części "Dziadów" jest wystawiona tradycyjnie, z naciskiem na wagę słowa i aktorską robotę. Reżyser Krzysztof Babicki (twórca m.in. głośnego uwspółcześnionego przedstawienia "Dziadów" w katowickim Teatrze im. Wyspiańskiego w 2011 r.) tym razem zrezygnował z prób reinterpretacji Mickiewicza, którego nawet nie próbuje ugryźć w sposób innowacyjny. Jakby założył, że tak ważny dla naszej kultury tekst musi obronić się sam. I na tym wygrał.
Główną rolę Gustawa-Konrada powierzył Piotrowi Michalskiemu, który wyjątkowo oszczędnymi środkami, bez śladów aktorskiej szarży, potrafi stworzyć charyzmatyczną postać i przykuć uwagę widza, niemal nieruchomo podając tekst Wielkiej Improwizacji.
Ciekawe postaci stworzyli także Grzegorz Wolf jako Guślarz i Ksiądz Piotr, a przede wszystkim Monika Babicka w scenie hiobowego cierpienia matki - pani Rollison. W dwóch ciekawych epizodach zabłysnęła Beata Buczek-Żarnecka jako Sowa podczas obrzędu Dziadów i Gubernatorowa w scenie balu u senatora Nowosilcowa (Szymon Sędrowski).
Gdyńskie "Dziady" mają też udaną oprawę inscenizacyjną - intrygujące kompozycje muzyczne stworzył Marek Kuczyński (od dekad współpracujący z Babickim), a o minimalistyczną nowoczesną scenografię zadbał Marek Braun.