Artykuły

Cierpienia Kordiana

"Kordian" Juliusza Słowackiego w reż. Adama Orzechowskiego w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Katarzyna Fryc w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

"Kordian" Juliusza Słowackiego na deskach Teatru Wybrzeże jest spektaklem, na którym publiczność cierpi razem z bohaterem. I chce te męki jak najszybciej skrócić.

Reżyser Adam Orzechowski i dramaturg Radosław Paczocha wzięli na warsztat "Kordiana" - dramat Juliusza Słowackiego, w którym ten przed laty rozprawiał się z klęską powstania listopadowego, tytułowym bohaterem czyniąc młodego romantyka, który - choć skupiony na sobie i swoich emocjach - pragnie dokonać czegoś wielkiego. Chce zabić cara. Ale jak dobrze wiemy z lekcji polskiego, do morderstwa nie dojdzie, bo Kordian, zanim dosięgnie imperatora, padnie zemdlony.

Pięciu Kordianów

Samobójstwo również trudno mu popełnić, choć mówi o tym nieustannie. W ogóle dużo więcej deklaruje, niż działa w istocie. Dlatego w spektaklu Adama Orzechowskiego główną formą sceniczną jest monologowanie w kierunku widowni. Tyle że - i na tym głównie zasadza się reżyserski koncept - tytułowa postać rozpisana jest na pięciu aktorów (w roli Kordiana występują jednocześnie Piotr Biedroń, Michał Jaros, Marcin Miodek, Grzegorz Otrębski i Paweł Pogorzałek). Więc do publiczności przemawia na zmianę pięciu Kordianów. W tej sytuacji o budowaniu ciekawej interakcji mówić nie sposób (nie licząc paru scen z większym ładunkiem dynamizmu oraz - czego sensu nie potrafię odgadnąć - relacji homoerotycznych między Kordianami). W zasadzie wyraziste sceny naładowane emocjami mamy tylko na początku i na końcu spektaklu. To, co jest pomiędzy, nie jest w stanie porwać widza.

Kordianowi partnerują (grając kilka postaci) Magdalena Gorzelańczyk (Archanioł, Laura, Wioletta) i Robert Ninkiewicz (Sługa, Prezes, Narutowicz).

Tu drobna uwaga: Magdalena Gorzelańczyk, aktorka piekielnie utalentowana i odważna, po raz kolejny (po znakomitych rolach w "Śmierci białej pończochy" czy "Trojankach") kreuje postać skrzywdzoną przez ludzi i los, zhańbioną i sponiewieraną. Toteż nie sposób, by za każdym razem swojej postaci nadawała inny rys tragiczny. Boję się, że kolejna taka rola może przynieść jej zaszufladkowanie, a przecież ta świetnie zapowiadająca się aktorka z pewnością jest w stanie zaprezentować dużo bogatszy teatralny warsztat.

Narutowicz i jego zabójca

Jak wiadomo, Kordian cara nie zabije. Ale w inscenizacji Orzechowskiego i Paczochy te same idee, które zawiodły Kordiana do komnaty cara, po latach doprowadziły do zabójstwa prezydenta Gabriela Narutowicza (Ninkiewicz) przez malarza Eligiusza Niewiadomskiego (Biedroń). Dlatego ostatnią sceną spektaklu jest fragment dramatu Stefana Chwina "Wieczór z Panią Terror", w którym rozmawiają ze sobą duchy Niewiadomskiego i jego ofiary. Ten oryginalny zamysł pozwala wynieść historię Kordiana poza wiek XIX.

Zaskakująco współcześnie brzmi część "Kordiana" (w gdańskim spektaklu mocno poszatkowanego, w dodatku inkrustowanego innymi tekstami Słowackiego), która w oryginale znajduje się we fragmencie "Spisek koronacyjny". U Orzechowskiego przybiera formę groźnych kibolskich okrzyków przy wtórze "Boże, coś Polskę" (oprawę muzyczną wykonuje na żywo Marcin Nenko). Tak zagrzewają się do walki młodzi narodowcy, trzymając unurzaną we krwi biało-czerwoną sektorówkę.

Motyw krwi jest w spektaklu wszechobecny - krew tryska z zastygłej lawy (ewidentne nawiązanie do Mickiewiczowskich "Dziadów", z którymi polemizował Słowacki w "Kordianie"), która jest głównym i najciekawszym elementem scenografii Magdaleny Gajewskiej. W "Kordianie" w krwi się kąpie, krew się oblizuje, naznacza się nią bohaterów i nurza narodowe symbole. W tym świecie jest ból, przemoc i gwałt, więc musi być krew.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji