Artykuły

Dziury w skale

Yana Ross w zuryskim teatrze Schauspielhaus przenosi sztukę Antoniego Czechowa "Wiśniowy sad" do szwajcarskiej kliniki psychiatrycznej - pisze Egbert Tholl w "Süddeutsche Zeitung".

Zaczyna się od projekcji video przedstawiającej aktorki Wiebke Mollenhauer i Lenę Schwarz odgrywające wizytę terapeutyczną. Jedna z nich to Anja, córka bankrutki Luby Raniewskiej, a druga to adoptowana córka Luby - Babs. Babs i Anja są pytane o dzieciństwo, o aktualne związki. Jedna przyznaje, że uprawiała seks. Druga opowiada o swoim problemie. Podoba się jej ktoś, kto niestety kocha się w jej matce. Widać dłoń terapeuty trzymającą filiżankę kawy. Rozpoznajemy głos, ponieważ Gottfried Breitfuss już od dawna występuje w Schauspielhaus w Zurychu. W programie spektaklu czytamy, że wciela się on w rolę starego służącego domu.

Reżyserka Yana Ross nie tylko zmieniła prawie wszystkie imiona bohaterów na brzmiące bardziej niemiecko, ale również przeniosła akcję "Wiśniowego sadu" Antoniego Czechowa do szwajcarskiej kliniki psychiatrycznej. Ta wygląda niczym schronisko narciarskie połączone z wellness, z belkami i skałami, jeśli akurat z sufitu nie opada ekran do projekcji albo z boku nie wjeżdża na scenę szklana skrzynia z gabinetem terapeutycznym. Zatem nic z rosyjskiej wiejskiej idylli z samowarem. W ogóle żadnej idylli, w ludzkich wnętrzach także. U nikogo.

Wiśniowego sadu też nie ma. Już sprzedany, kupił go Heinz i kulminacyjnym momentem terapii, której poddaje się tutaj Luba, ma być przekazanie jej tej wiadomości. Heinz płaci za wszystko, za pokoje, za lekarzy. Cała rodzina przesiaduje tu w nadziei, że będzie lepiej. Ale nie będzie.

Nie zostało dużo z Czechowa, ale i tak wszystkie motywy, mocno podszyte improwizacjami, pozostają zgodne z oryginałem. Wszyscy obecni potrzebowaliby terapii. Łagodnym przypadkiem jest Peter w wykonaniu Stevena Sowaha jako arogancki, oderwany od życia solipsysta oraz Karl, partner Luby, grany przez Miliana Zerzawy, wyposażony w aurę podporządkowanego innym wyłudzacza spadku. Heinz ma również problem z rzeczywistością, ale jest pełen złości i siły: Thomas Wodianka gra go ze wspaniałą ostrością. Był chłopakiem, który najmował się do pracy: w Szwajcarii jeszcze długo w XX wieku, dzieci z biednych rodzin były oddawane, najmowały się jako parobkowie w bogatych gospodarstwach lub szły do fabryk albo do legii cudzoziemskiej.

Wodianka musi się nieźle napracować przy Michaelu Neuenschwanderze w roli Leo. Jego brat ożenił się z Lubą, a on ją kochał. To było dawno temu. Leo ciągnie teraz za sobą niechęć do życia niczym swój sprzęt do golfa, przeklina szwajcarski granit, z którego są góry i ma irytująco śmieszny rodzaj złego humoru, który posiadają tylko ludzie na krawędzi depresji. Neunschwander analizuje tę postać wyjątkowo dobrze, a jego centralna, w efekcie końcowym bezużyteczna, dysputa z Wodianką, jest silną teatralną chwilą.

A tych nie ma tu zbyt wiele. Niekiedy wieczór popada w odurzenie, ciągnie się mozolnie, język, mierzony miarą oryginału, jest zbyt banalny. Yana Ross każe krążyć wszystkim wokół Luby, która wpada tu niczym szalona gwiazda rocka. Ross wraz z aktorką Danutą Stenką opowiadają bardzo trafnie, jak wiele przestrzeni zajmuje maniakalno-depresyjny człowiek, jak pozostali muszą się zachowywać w jego otoczeniu. I jak sami ponoszą koszty.

Tak jak córki. Babs nie ma nic, nie jest w posiadaniu niczego, co by mogło przypominać pewność siebie. Lena Schwarz próbuje zachować godność. Anja była w podróży z matką, w Paryżu i nie tylko. Wróciła z niesamowitymi dziwactwami, robi kuriozalne rzeczy, w grupowym spotkaniu terapeutycznym bierze udział w samym bikini. Gdy wszystko zostaje powiedziane, Wiebke Mollenhauer ma swój długi, niesłychany występ. Aktorka wyrzuca z siebie wówczas wszystko z nadzwyczajną siłą: nigdy nieodwzajemnioną miłość do matki, nienawiść do niej, bo ta kochała tylko zmarłego brata Anji. Ten straszy tutaj też, co jest zarówno nudne, jak i zbędne.

Inscenizacja Ross zawiera w sobie wielce prawdziwe studia kliniczne, które niekoniecznie idą w parze z fascynującym teatralnym przeżyciem. Ale w swojej istocie sprawdza się to bardzo dobrze. A tą istotą jest Luba. Danuta Stenka nie obdarza jej niczym, co by czyniło ją sympatyczną. Jest głośna, mówi przeważnie po angielsku lub po polsku, bo czuje wstręt do języka niemieckiego. W video Algirdasa Gradauskasa obok leczenia elektrowstrząsami i innych rozmów terapeutycznych, poznajemy powód jej zachowania. Stenka odkrywa w podłodze domu żydowski przyrząd jad, gwiazdę Dawida. Ona: pozbawiona domu i ojczyzny, ma żydowskie pochodzenie. Jej psychoza nie jest prywatną sprawą. Rozkład tej rodziny, przeobraża się w rozkład XXI wieku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji