Artykuły

Wskrzeszenie Wyspiańskiego

Widziałem poznańskie "Wesele" i zdziwiłem się... Zaskoczyło mnie śmiałe posunięcie realizatorów dramatu Wyspiańskiego.

Śledziłem dyskusję, jaka toczyła się na temat "Wesela" na łamach "Głosu" i sam chciałbym wyrazić swoje stanowisko w tym względzie.

Oburzyło mnie ostre wystąpienie p. Skołudy w recenzji pt. "Ubrałem się w com ta miał". Autor rozprawia się z poznańską wersją "Wesela". Śmiałość inscenizacji w Teatrze Polskim jest zbyt wielka, aby mógł ją znieść tradycjonalista.

- Gdzie się podziały ściany bronowickiej izby? - rozpaczają tradycjonaliści. - Gdzie swojska ludność w strojach i przy weselnej muzyce? - Myślę, że cała litania podobnych pytań krąży wśród zwolenników tradycji, nie mogąc natrafić na odpowiedź.

Spróbuję na nie odpowiedzieć: czyż nie wystarczy okres pół wieku na to, aby tradycję uwspółcześnić, aby martwe jej formy natchnąć nowym życiem? Jeśli istnieje plastyka współczesna, to dla czego nie wprowadzać jej do teatru, dlaczego nie stosować jej w odniesieniu nawet do tak "świętych" sztuk jak "Wesele"?

W wypadku "Wesela" uwspółcześnienie jest całkiem na miejscu. Dramat Wyspiańskiego nie należy do dzieł historycznych, to też przy umiejętnym zastosowaniu środków można uczynić z "Wesela" dramat współczesny. I nie zgadzam się z tym, że w Teatrze , Polskim uwspółcześnienie "Wesela" się nie udało, bo poznańskie "Wesele" z wyjątkiem drobnych niedociągnięć, spełniło swój cel i nie można go uważać za żaden eksperyment, ale oryginalną i interesującą sztukę.

Oczywiście, na pierwszy rzut oka dobór strojów w "Weselu" wydaje się anachronizmem. Ale tylko pozornie. Jeśli zauważymy w tym pewną celowość, złudzenie pierzcha. Bo też celowość to jest z pewnością. Postacie wyróżniające się tylko imieniem, dające się łatwo uwspółcześnić, mało indywidualne (na przykład Haneczka, Zosia, Radczyni) otrzymują stroje współczesne, natomiast postacie uderzające swą indywidualnością, postacie ważniejsze, głębiej zaznaczające się w dramacie - w odróżnieniu do osób pozostałych otrzymują stroje odrębne, bardziej tradycjonalne (na przykład Pan Młody, Poeta).

Jeżeli chodzi o muzykę Szeligowskiego, to uważam, że jest ona stosowna dla dramatu. Rozważny nastrój motywów ludowych wprowadza widza (słuchacza) w sedno ideowe sztuki Wyspiańskiego, pozwala zastanowić się nad symbolicznym sensem dramatu. Sztuka Wyspiańskiego to nie audycja z cyklu "Wesele na wsi", to dramat poważny w swym ukrytym sensie.

Słuchałem dyskusji na temat poznańskiego "Wesela" w naszym liceum. Wszyscy niemal uczestnicy dyskusji dość pozytywnie wyrażali się o scenografii Potworowskiego, podkreślając jej zaskakującą oryginalność i śmiałość. Niektórym dyskutantom nie podobały się "worki" i "bombki" na tle sukni bardziej umiarkowanych; inni krytykowali rekwizyty. Poważna muzyka Szeligowskiego również budziła zastrzeżenia. Na ogół jednak odstępstwo od tradycji osądzono korzystnie.

Na koniec chciałbym jeszcze wspomnieć o grze aktorów. Opierając się na wspomnianej dyskusji wyróżniłbym Annę Ciepielowską w roli Panny Młodej, która pełną wdzięku swobodę łączyła z subtelną naturalnością, Włodzisława Ziembińskiego, który doskonale kreował postać Stańczyka, Teresę Waśkowską w trudnej roli Racheli, Stefana Czyżewskiego - świetnego Czepca kilku innych.

Niektórzy tradycjonaliści wspominali o szopkowości poznańskiego "Wesela". Myślę, że w interpretacji Potworowskiego i Byrskiego dramat Wyspiańskiego najmniej przypominał szopkę.

Słowem - "Wesele" poznańskie w interpretacji Byrskiego, Potworowskiego i Szeligowskiego na pewno nie zaszkodziło Wyspiańskiemu, a raczej wskrzesiło go na nowo w oryginalnej i interesującej sztuce.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji