Artykuły

Lech Terpiłowski był świadkiem gorącego przyjęcia musicalu "Macchiavelli"

Koronny animator i mecenas polskiego teatropisarstwa muzycznego - Danuta Baduszkowa, zamknęła u siebie sezon wystrzałową prapremierą musicalu o Niccolo Macchiavellim. Nie pierwszyzna to dla gracza graczy wszechczasów, bo już w r. 1937 na scenie Teatru Polskiego w Warszawie brylował w sztuce Adolfa Nowaczyńskiego Cezar i człowiek wśród uczestników wielkiego rendez-vous elity politycznej i intelektualnej doby Renesansu; tyle że jako jeden z wielu, podczas gdy tutaj powołany został do życia na prawach postaci centralnej: jako spiritus movens intrygi zaczerpniętej z jego własnej komedii Mandragora, którą posłużyli się w sposób makiaweliczny autorzy nowego polskiego musicalu.

Arcyzabawnie skrojona rzecz o cudownym działaniu zapładniającego eliksiru z korzenia mandragory nosi wszelkie znamiona wykwintnego rzemiosła muzyczno-teatralnego. Libretto Ryszarda Marka Grońskiego i Antoniego Marianowicza przyozdobił muzyką Jerzy Wasowski, który od czasu świetnej pamięci Kabaretu Starszych Panów do żadnego dworu nie należy, więc niczym owo bajkowe dziecko powtarza, że "król jest nagi", i generalnie jest na "nie" wobec zalewającej rynek konfekcji rozrywkowej: tym razem dał się skusić urokom szatańskiego tematu i walorom tekstu i był na "tak", ale za to - jak! Publiczność bawi się wyśmienicie. Zasługa to w równym chyba stopniu twórców, co i realizatorów i wykonawców przecież par excellence współczesnej teatrady muzycznej, którą Zbigniew Bogdański reżysersko chytrze wpisał w żartobliwie renesansową, przepiękną malarsko scenografię Aliny Afanasjew, i z właściwą sobie przekorą kabaretową, acz stylowo i ze smakiem, zainscenizował na modłę pikantnej, tryskającej humorem i radością życia, "jak żywej" commedia dell'arte okresu Odrodzenia: sam zresztą w roli Macchiavellego (gościnnie) brawurowo prowadzi koncert gry aktorskiej, rozpisany na sekstet solistów w doborowym składzie: Urszula Polanowska - równie przebiegła, co kusząca matrona Sostrata; Grażyna Szymaszkiewicz - nie mniej urokliwa jej nieodrodna (i umowna!) córeczka Lukrecja; Józef Korzeniowski - o sile rażenia komicznego rakiety balistycznej - jej łatwowierny mężulo Calfucci; Zenon Bester - "p. o." Korzeniowskiego, pełniący obowiązki eliksiru z korzenia, nader ostry kochanek Lukrecji, Kalimach; i Leszek Kowalski - prześmieszny brat Tymoteusz, chciwy mnich, w imię najwyższych racji patronujący miłościwie matactwom świekry-Sostraty i jej nałożnika - Macchiavellego, który choć w roli emerytowanego polityka - jak na rasowego gracza przystało - potrafił z bocznego toru wyskoczyć na prostą, złapał swoje ostatnie pięć minut i za pewne zaszłości odegrawszy się na Calfuccim zrobił mu małe kuku...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji