Artykuły

Z TEATRU. Teatr Mały

TEATR MAŁY: "Matka i córka", komedja w 3-ch aktach de Flersa i Caillaveta. Przekład Niny Petrykiewiczówny.

Wdzięk młodości i poezji wydobywa się z tej nowej sztuki rozgłośnej spółki autorskiej, która w Paryżu-i u nas-zjednała sobie duże powodzenie. Świeżość uczucia, którem tchnie para zakochanych, przy całej naiwności dziejów dwojga serc młodych, ujmuje swą prostotą, rozbrajającą widza, nawet sceptycznie usposobionego. Ta pogoda słoneczna, w której kąpie się sztuka, ta jasność kolorytu, tak harmonijnie zestrojonego z wdziękiem chwili obecnej, rozkołysanej śpiewem słowików, cała ta woń majowa, roztoczona w naturze i na scenie, sprawia, że świeżo wystawiona w teatrze Małym komedja ma w sobie rzeczywisty urok i pociąga miłym istotnie wyrazem i wdziękiem.

Gdzieś na głębokiej prowincji, handlują tytuniem dwie ładne i serdeczne kobiety, matka i córka, nazwiskiem Grandier. Córka Miquetta jest oczywiście uosobieniem wszystkich zalet, nie wyłączając ujmującej kokieterji, zniewalającej każdego, kto przyszedł do sklepiku, aby sobie kupić tytuniu.

Czarowi dziewczyny poddał się młodziutki hrabia Urban, student, siostrzeniec margrabiego, mieszkającego na zamku Tour-Mirandon, w pobliżu miasteczka, gdzie królują "matka i córka". Młodzieniec niewinny i szczery w uczuciu zakochał się w dziewczynie. A wyznał tę swoją miłość z taką prostotą, że zyskał nietylko serce dziewczyny, ale i publiczności, która jest tych wyznań świadkiem. Urban nie może odrazu wypowiedzieć tego, co pierś jego przepełnia, i słowa nie chcą mu przejść przez ściśnięte wzruszeniem gardło. Pisze tedy oświadczyny na pocztówce i adresuje ją do Miquetty, a ta zaniepokojona z początku treścią listu, ujrzawszy imię swe na adresie, daje folgę łzom radości, tryskającym również z oczu uszczęśliwionego Urbasia.

Byliby się pobrali odrazu, w pierwszym akcie, lecz cobyśmy byli, przyszedłszy do teatru, robili z resztą wieczoru? Dowcipni i pomysłowi autorowie postarali się jednak, aby się nam nie nudziło, i zręcznie rozwinąwszy intrygę, wzbudzili zajęcie dalszym ciągiem swego opowiadania, doprowadzając je do pożądanego wyniku. Słuchamy więc z wielkiem zainteresowaniem tej historji o miłości dwojga ludzi, rozdzielonych wskutek intrygi wujaszka-margrabiego, który swata Urbana z miljonerką, a sam chce zająć miejsce w sercu Miquetty, decydującej się na drodze sławy szukać zapomnienia i szczęścia. Kocha wciąż i niezmiennie Urbana, ale korzysta z pomocy wujaszka w dopięciu swych zamiarów.

Zostać słynną artystką dramatyczną w Paryżu niełatwo: trzeba mieć, jak i wszędzie pewno- dobre plecy. Tym razem temi "dobremi plecami" są pieniądze margrabiego, który usuwa przeszkody i jest laseczką czarodziejską, na której skinienie otwierają się przed Miquettą podwoje do sławy. Artystka nie przestaje jednak być wierną swej miłości. Tego promienia, które Urban w sercu jej rozpalił tam, przy ladzie sklepowej, przy pisaniu pocztówki, nic zgasić nie zdołało. Urban nie zawiódł się na swej ukochanej, która dotrzymała mu słowa i serce swe nieskalane, wraz ze sławą, na wiązanie ślubne przyniosła. I wszystko doskonale się kończy, widz opuszcza teatr pod jaknajlepszem wrażeniem.

Sztuka zajmuje i pociąga. Subtelna ironja, którą daje się spostrzegać tu i owdzie zręcznie zaznaczoną, tworzy jeszcze jedną zaletę w sztuce, napisanej z wytwornym smakiem a pełnej werwy, dowcipu, żywej akcji sympatycznego nastroju. Ton sztuki artyści utrzymali wybornie, grając lekko, komedjowo, w głównych momentach z należytem wyzyskaniem efektów charakterystycznych.

Rolę główną Miquetty odtworzyła p. Łącka-Pawłowska, jedna z najzdolniejszych artystek lirycznych na scenie polskiej. Jest w tym talencie jakaś szczerość wymowy, która przekonywa.

Postać Miquetty wypadła też w grze p. Pawłowskiej zajmująco: czuć w niej było głęboki pokład uczucia obok zalet subtelnej i inteligentnie opracowanej techniki artystycznej.

Dosadną figurę matki dała p. Staszkowska. Doskonały typ stworzył p. Mielnicki, jako margrabia; niemniej na gorącą pochwałę zasłużył p. Orliński, dobry znajomy naszej publiczności. Artysta łódzki wystąpił w ostatniej premjerze teatru Małego, pozyskany przez dyr. Gawalewicza, który zgromadził na sezon letni najświetniejsze siły artystyczne polskie, z p. Adwentowiczem na czele i zapowiada szereg przedstawień pierwszorzędnej wartości.

Inauguracyjne widowisko wróży o tych zapowiedziach jaknajpomyślniej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji