Artykuły

Cudze chwalicie...

Teatr Polski we Wrocławiu nie jest jedynym, ale jednym z nielicznych, które poważnie traktują zadania wobec publiczności, szczególnie wobec widzów młodych. Świadczy o tym nie tylko rzetelny wysiłek wkładany w przyjacielskie stosunki z młodzieżą akademicką, poważne potraktowanie stałych kontaktów z młodzieżą szkolną (m.in. wspaniały plon międzyszkolnego konkursu teatralnego Z roku 1966-67 pod hasłem "Młodzież poznaje teatr" zorganizowanego przez Kuratorium Wrocławskiego Okręgu Szkolnego i Teatr Polski we Wrocławiu przy czynnym poparciu Komitetu Dzielnicowego PZPR Stare Miasto - Wrocław i nauczycielskich ośrodków metodycznych), ale także program repertuarowy i poziom artystyczny teatru. Każde przedstawienie planowo spełnia zadania teatru jako instytucji publicznej, kształcącej smak artystyczny i kulturę teatralną, a więc zadania szeroko pojętego wychowania i wykształcenia społeczeństwa.

Pokazanie na scenie dramatu Calderona "Życie snem", dzieła o wielkim wymiarze problematyki filozoficznej i moralnej, wypełnia także te zadania.

Dziś, gdy bez przeszkód sąsiadują z sobą wysoka technika i najpospolitsze chamstwo, ma znaczenie wychowujące i nauczające publicznie deklamowana opowieść Zygmunta: "Wierzajcie! Zemstą i gwałtem można rozjuszyć fortunę, lecz nigdy, przenigdy jej przemóc. Niechaj za przykład posłuży losów zdarzenie prawdziwe...".

"Losów zdarzenie prawdziwe..." to właśnie najzwięźlej opowiedziana, choć wcale nie prosta, fabuła "Życia snem". Jak "Hamlet", tak "Życie snem" dość mętnie zostało osadzone w realiach historycznych siedemnastowiecznej Europy wschodniej. Wspomniana w nim Polska pełni rolę baśniowej krainy, w której góry, morze, służalstwo, terror i pretensje do tronu zręcznie kryją aluzje do Hiszpanii. Król Polski Eustorg III, umierając, pozostawił troje nieletnich dzieci: obecnego króla Bazylego, Klarylenę i Recinosundę. O tron po Bazylim, więcej zajętym nauką niż państwem, już prawie dziecinniejącym starcem (Józef Skwark), ubiegać poczęli się jego siostrzeńcy: córka Klaryleny - Estrella (Irena Remiszewska), syn Recinosundy i książę Moskwy - Astolf (Andrzej Hrydzewicz) umyślnie w tym celu złączeni narzeczeńskim węzłem. Równocześnie przybyła z zagranicy w męskim przebraniu Rozaura (Anna Lutosławska), porzucana przez Astolfa, córka urodziwej Wiolanty i Klotalda. Klotald (Ferdynand Matysik), stary i wierny sługa Bazylego, od lat strzegł w leśnych ostępach królewskiej tajemnicy - jedynego syna Zygmunta (Igor Prze-grodzki) odizolowanego od społeczeństwa, by nie spełniły się jego krwawe horoskopy. Dramat rozpoczynają trzy, równorzędne co do wartości dramatycznej, wydarzenia: przybycie Estrelli i Astolf a; aresztowanie przez Klotalda i rozpoznanie Rozaury; ułaskawienie Rozaury. i jej sługi Klaryna (Witold Pyrkosz) przez Bazylego zamierzającego właśnie sprawdzić horoskop Zygmunta i oddać mu tron. Całość dramatu wypełnia dalej okrutna senna próba Zygmunta i równie okrutną jawa, gdy uwolniony Zygmunt w zakończeniu dramatu rozdziela kary i nagrody. Przebacza ojcu. Uszanuje Rosaurę. Ocali Klotalda. Ale nagrodzi również wiarołomnego Astolfa i Estrellę, wcale nie najczystsze pieszczącą intencje i uwięzi zdrajcę, choć był jego wybawicielem.

Baśniowa komedia płaszcza i szpady pełną jest w przedstawieniu wrocławskim wibrującej poezji. Pozbawiona psychologii i grana jak zwykła awanturnicza przypowieść raz po raz odmienia swój nastrój, gwałtownie przechodząc od ciszy lirycznych wyznań ku niespodzianym starciom oręża. Nieustanną plątaniną pogodnych i smutnych zdarzeń stopniowo wprowadza widza w coraz większy niepokój, nieustępliwie zmusza go do refleksji: sen to czy udanie, baśń czy prawda żywa, czym się skończy ta okrutna zabawa? Dopiero zakończenie przedstawienia Odsłania pełnię skrywanej goryczy tego dramatu. Odróżnia go od baśni, odcina od melodramatu, stanowczo oddala od awanturniczej "commedia de capa y de spada", zbliżając do życia.

Dramat Calderona ma trzy akty. Jego problematyka filozoficzna próbuje wytyczyć granice pomiędzy jawą a snem, prawdą i udaniem, autentycznością różnych oblicz rzeczywistości i różnych na nią sposobów patrzenia, refleksją i doświadczeniem. Przedstawienie ma dwie przerwy. Dwa razy przerywa się w ciągu wieczoru poetycki sen. Publiczność wychodzi wówczas na rekreacje. Pali papierosy, lustruje suknie znajomych, pije oranżadę, je cukierki, rozmawia, porównuje sen teatralny i życie na jawie. Może się zastanawiać nad przenikaniem myśli Calderona w jej myśli, życie, odczucia, uczynki i przekonania, nad przenikaniem rzeczywistości sceny i kulis, które równie dyskretnie łączą się w plan teatru jak scena i widownia włącza się w życie poza westybulem teatru. Potem publiczność powraca na widownię, by patrzeć, jak na scenie Zygmunt zastanawia się nad wzajemnym przenikaniem się snu i rzeczywistości, by patrzeć, jak na scenie plan słowa łączy się z planem scenograficznym, jak wzajemnie przenikają się, znoszą, wspomagają zwielokrotnione, niespokojne plany inscenizacyjne. Z przodu sceny ma przed sobą pustą przestrzeń pozostawioną aktorom, przeciętą tylko konstrukcją klatki Zygmunta, z tyłu ograniczoną pierścieniem podestów, które, pełniąc rolę zakulisia, są bez przerwy terenem niespokojnych przygotowań. Przestrzeń do gry jest zakreślona obszernie, szeroko, aż tuż po boczne kulisy i w całości wykorzystana w inscenizacji, aż tuż po przednią rampę, przy której Zygmunt zastanawia się - i, jak wyjść teraz szczęśliwie z chaosu snów mych, żadnego nie przechowując w pamięci", a Klaryn głosi pochwałę czynu i pogardę śmierci.

Co robią w tym przedstawieniu i na tak zaplanowanej scenie aktorzy? To najdziwniejsza sprawa. Noszą paradne i gustowne kostiumy mieniące się kolorami, błyszczące drogocennościami, zadziwiające historyczną wiernością rysunku i subtelnym baśniowym pięknem. W tych kostiumach tańczą i polatują po scenie jak piękne ptaki. Deklamują długie, okrągłe, barokowe okresy i bawią się. Zamiast grać - udają. Potem wracają na drugi plan, gdzie życie ich jest realniejsze (i jako aktorów wrocławskiego Teatru Polskiego i jako aktorów hiszpańskiej trupy aktorskiej sprzed wieków), przebierają się w kostiumy, rozluźniają napięte mięśnie, komentują ruchem i gestem akcję i czekają na wejście, by wrzucić na się maskę i udanie. Swoją obecnością potęgują wrażenie dziejących się ma pierwszym planie wydarzeń, gdy nagle w zachwycie, grozie lub odrazie niecierpliwym tańcem lub dźwiękowym dysonansem zakłócają akcję, wnosząc niepokój i przerażenie, jakie jest zawsze udziałem człowieka w zetknięciu z siłami mu wrogimi, tajemniczymi, niezrozumiałymi i niepoznawalnymi.

"Życie snem" Calderona we wrocławskim Teatrze Polskim, jest dobrą lekcją wychowawczą dla Polaków. Rozszyfrowuje właściwą, bynajmniej nie katolicką, lecz z gruntu laicką i racjonalistyczną wymowę dramatu. Stwarza wielką opowieść o człowieku, przeciwko któremu sprzysięgły się wszystkie ciemne siły nieba i ziemi, a który poprzez ułudę i doświadczenie, namiętność i zwątpienie, żarliwość niepokoju i gorycz pewności przełamał jednak swój los, a zahartowany walką duchową miał jeszcze dość siły, by wpływać na losy innych. Tego wymiaru problematyki, poza poezją i poza teatrem, który w Polsce bywał czasem na tych wyżynach humanizmu, sięgnął chyba jeden Mickiewicz, pisząc słynne: "Człowieku, gdybyś wiedział, jaka twoja władza..." Inscenizacja Skuszanki wydobywa z dramatu Calderona i podaje , widowni tę wielką prawdę, że panem swego losu jest człowiek sam, i wszystko zależy nie od losu i fortuny, tylko siły jego rozumu i wielkości serca, wytrwałości w trudach i odwagi w działaniu, mimo zwątpień i rozterek wciąż po Syzyfowemu podejmowanych na nowo. A poza tym inscenizacja Skuszanki słowami dramatu Calderona uczy prawd najprostszych: świeckiej etyki postępowania, poszanowania słowa i honoru, walki z przesądem, rozumienia mechanizmu życia i mechanizmu świata, zgody na jedno, buntu przeciwko drugiemu, laickiego spokoju, racjonalistycznej rozwagi, szacunku dla innych, godności własnej. W sumie jednak poi goryczą, ale dostarcza też szczypty - bo tylko szczyptą może być W szarzyźnie życia teatralne przedstawienie - poezji. Bawi oko pięknem kostiumów (scenografia: Krystyna Zachwatowicz) i gracją aktorskiego gestu, cieszy uszy harmonią brzmienia głosu i muzyki (muzyka: Adam Walaciński), ogarnia i porywa obrazem teatru, w którym jest tyle starania o odarcie sceny z teatralnego uroku. Bo dopiero na odartej po meyerholdowsku scenie, na tle białego horyzontu otaczającego półkole surowych pomostów i przeciętego kratownicą klatki, grają kostiumy, błyszczy aktorski zespół, brzmi muzyka i cieszy płynny potok barokowej stylistyki, która doskonale niesie na widownię niepokój, żar uczuć i gorycz doświadczenia, ciszę rozmyślań i hałas bitwy, nie gubiąc a przeciwnie uwydatniając tym łatwiej myśl, która z dramatu i inscenizacji "wystrzela płomieniem realizmu tak ostrego i tak wspaniałego", jak nieczęsto w teatrze. O dziele Calderona napisał Jan Parandowski, że autor "wyrażał w tym dramacie swą patetyczną ojczyznę we wszystkich symbolach jej cnót i błędów". Inscenizacja Skuszanki wyraża współczesnego człowieka, jego kondycję i jego sytuację, we wszystkich symbolach jego cnót i błędów. To bardzo wiele, móc tak napisać o przedstawieniu.

Z przedstawień przytomnych naszym oczom da się owo porównać jedynie ze "Sługą dwóch panów" Giorgio Strehlera. Nie żeby było podobne, lecz że unosi widza na tę samą wysokość wzruszenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji