Artykuły

Życie codzienne w czasie zarazy: Fundacja Teatru Boto

- Kiedy zacznie się w tym roku sezon? I czy w ogóle się zacznie i czy będzie kogokolwiek stać na wakacje w Sopocie i chodzenie do knajp i teatrów? Mimo umorzonej dzierżawy mamy koszty bieżące i zero przychodów. Widzimy zamykające się lokale, firmy zawieszające działalność - a to nawet nie półmetek... - rozmowa z Adamem Nalepą, dyrektorem artystycznym Teatru Boto w Sopocie.

Co można powiedzieć o skutkach decyzji związanych z pandemią dla Boto?

- Przede wszystkim sorry, że tak długo czekałeś na wypełnienie tej ankiety. Ale nie było po prostu czasu. Wydaje się, że skoro zamknęliśmy teatr i barotekę, to nie dzieje się nic. Ale tak właśnie nie jest. Mamy 9 osób na etatach, czujemy się za nich odpowiedzialni, więc codziennie spędzamy po kilka godzin na zapoznawaniu się z aktualnymi rozporządzeniami, piszemy wnioski o odroczenie faktur, dzierżaw, ZUS-u, po czym następnego dnia według nowych rozporządzeń znowu je odwołujemy, by tym razem zawnioskować o ich umorzenie. I wszędzie znajdujemy haczyki, które z jakichś powodów nas wykluczają. Wielka tarcza antykryzysowa z malowanego styropianu. Kiedy nasi zachodni sąsiedzi ogłosili ich tarczę antykryzysową, to miała ona 100% poparcia i przeszła bez poprawek. A u nas? Która to już poprawka? Która wersja? I która wersja wersji? Jakbyśmy nie mieli (mieć) nic innego do roboty, tylko zagłębiać się w makulaturową lekturę. Podejrzewam, że w efekcie końcowym my, jako Fundacja BOTO, nie będziemy beneficjentami żadnego z obiecywanych dobrodziejstw - jak większość. Więc staramy się ratować samodzielnie.

Oczywiście nie byliśmy przygotowani na taką ewentualność, przeprowadzamy akurat zmiany personalne, poza tym jesteśmy po sezonie zimowym, który przetrwaliśmy tylko dzięki naszym letnim zarobkom. Ale za co przetrwamy kolejną zimę? Bo kiedy zacznie się w tym roku sezon? I czy w ogóle się zacznie i czy będzie kogokolwiek stać na wakacje w Sopocie i chodzenie do knajp i teatrów? Mimo umorzonej dzierżawy mamy koszty bieżące i zero przychodów. Widzimy zamykające się lokale, firmy zawieszające działalność - a to nawet nie półmetek. Prognozujemy, że lokale otworzą się dopiero w czerwcu / lipcu. Straszna wizja. Ale może powinny otworzyć się dopiero w lipcu. Nie mamy w Polsce specjalnie dużo broni w walce z wirusem, a sfałszowane statystyki i podkrążone oczy pana ministra zdrowia nie każdego uspokajają.

Co jest dla Was największą stratą?

- Chyba jak w tym momencie dla każdego - brak kontaktów międzyludzkich. Funkcjonujemy od czterech lat w Sopocie i nie mieliśmy ani jednego dnia zamknięcia. BOTO zawsze było miejscem spotkań, rozmów, tu rodziły się nowe pomysły, czy teatralne, czy wizualne czy też muzyczne i bardzo często szło się po prostu na górę na naszą scenę i od razu się je wypróbowywało. Tego nam przede wszystkim brakuje, to nam uciekło. Wszystkie dotychczas odwołane koncerty, spektakle, wystawy będziemy mogli powtórzyć, nic się nie stało, ale tych w ostatnich tygodniach zaprzepaszczonych twórczych momentów nie da się przeskoczyć. Oczywiście moglibyśmy działać w internecie. Ale jeszcze się w tym wszystkim nie odnajdujemy. Może dlatego, że aktualnie internet przepełniony jest masą raczej mało wartościowych wrzutek artystów i instytucji, teatry pokazują stare spektakle technicznie nagrywane jedną kamerą, na których nic nie widać i jeszcze mniej słychać, a każdy artysta, z powołania będąc ekshibicjonistą, potrzebuje na każdym kroku publiczności i produkuje tony domowej roboty filmików, często o niczym. Nie sposób się w tym wszystkim połapać.

Z drugiej strony największym skarbem BOTO były zawsze spotkania, bycie razem, bliskość sceny i widowni, a internet nigdy nam tego nie zastąpi. Gotujemy się więc we własnym sosie. Mój dom stał się biurem BOTO, codziennie siedzimy tu z Sylwią Górą Weber - nasza menadżerka Ewa Prądzyńska-Kostecka zawsze na łączach. Ale czasem spotykamy się w siedzibie. Przepędzamy wtedy lisy i dziki z naszego ogródka, otwieramy wszystkie okna i drzwi, by wpuścić do środka trochę wiosny, zapalamy nasz neon BOTO, z zewnątrz machają do nas ludzie i przez krótki moment wyobrażamy sobie, jak wszystko wraca znowu do normy. Taki mały zastrzyk energii i optymizmu. Szczepionka przeciwko wirusowi. Placebo. Ale działa.

Jaka pomoc mogłaby dać nadzieję / poprawić sytuację / uratować teatr?

- Jak już mówiłem, liczymy przede wszystkim na siebie. Dość szybko zareagowaliśmy, wydając vouchery na nasze przyszłe wydarzenia i na bar, poza tym uruchomiliśmy akcję na "Polak Potrafi" i widzimy, ilu ludzi nam kibicuje i chce nas wesprzeć, by to miejsce się utrzymało. I to daje nam ogromną siłę. Nie wiemy czy i w jakiej formie odbędzie się tegoroczna, już 9. edycja naszej rezydencji teatru dokumentu "Sopot Non-Fiction", co będzie z naszymi jesiennymi "Konsekwencjami", czyli przeglądem małych form teatralnych, ale nawet gdyby do końca roku miały odbywać się u nas jedynie (i aż!) koncerty i spektakle naszych przyjaciół, którzy z nami budowali to miejsce, z którymi to miejsce dzieliliśmy przez te ostatnie cztery lata, to przetrwamy. Musimy. Nie ma szans, byśmy mogli zniknąć z mapy kulturalnej Sopotu.

Olbrzymią pomocą okazało się umorzenie przez miasto dzierżawy, bo połamałoby nam to nogi. Jeżeli zaś chodzi o pomoc ze strony państwa, to już sama transparentność i rzetelne informowanie pomogłoby nam wszystkim odnaleźć się trochę lepiej w całym tym chaosie. I tu nie mam wcale na myśli konkretnych terminów otwarcia naszej instytucji, ale jakieś dokładniejsze wyznaczniki, co w tym momencie możemy i jakie mamy prawa. Ilość policji na ulicach i liczba wypisanych mandatów w ostatnim tygodniu nie utwierdziły nas w przekonaniu, że żyjemy w państwie prawa, a co do obowiązku noszenia maseczek to, chociaż jestem jak najbardziej za chuchaniem na zimne, mam jeszcze w uszach wszystkie te wypowiedzi ekspertów, że maseczki nie pomagają, a wręcz przeciwnie. Logiczna konkluzja jest więc taka, że maseczki nie pomagały, jak długo nie było ich na rynku (lub były chomikowane na wypadek otwartych wyborów prezydenckich), a teraz są obowiązkowe, bo chyba nie stać nasze państwo na następne tygodnie lockdownu. O sytuacji nauczycieli do dzisiaj walczących od rana do późnej nocy z internetem, czy personelu medycznego, dopominającego się o środki ochronne, nie wspomnę.

Jak wygląda dzisiaj praca teatru?

- Na początku marca nie wiedziałem, jak się nazywam. Miałem na 21-ego do wyreżyserowania Galę Europejskiego Poety Wolności, niespełna tydzień później PC/Drama w Żaku, a na następny dzień rozpoczęcie prób w Olsztynie, plus oczywiście BOTO. I tu nagle full stop. I kiedy tak sparaliżowany siedziałem w domu, naszła mnie ta sama myśl, co chyba wszystkich, że w tym roku uda się umyć okna przed świętami. I zrobić porządek w piwnicy. A potem, że fajnie jest, gdy człowiek przez jakiś czas może sobie na to pozwolić, by nie być artystą. Przeczytać kilka książek dla siebie, oglądnąć kilka filmów, posegregować sobie życie itd. Nic z tego nie udało mi się przeprowadzić. Jak już wspomniałem, od kilku tygodni razem z Sylwią i Ewą robimy porządki w BOTO. "Myjemy okna", "sprzątamy piwnice", staramy się uporządkować BOTO po sezonie zimowym i zmianach personalnych. I dusimy się w tych fakturach, wnioskach i rozporządzeniach. Bo chcielibyśmy znowu być artystami! Tworzyć. Dla widza. O krok od niego. Prawdziwy krok, nie wirtualny. Nie przesadzaliśmy z używaniem mediów w naszym teatrze, a tu nagle odwrócenie sytuacji - teatr w mediach. Jeśli to jest na ten moment jedyna alternatywa, jedyna możliwa platforma. Za chwilę wiosenna, internetowa część festiwalu beetween, w którym, jak co roku, bierzemy czynny udział, pracujemy nad projektami dla inkubatora sztuki w Sopocie i niedługo postawimy nasze pierwsze kroki w internecie - "bo to BOTO". Chcielibyśmy także przeprowadzić transmisję na żywo monodramu Sylwii Góry "Podróż do Buenos Aires". Z pustą widownią i wyimaginowanymi widzami historia samotnej kobiety mogłaby się okazać jeszcze bardziej porażająca. Tak samo jak "Nord Ost", trzy kobiety - nawet z maseczkami - zamknięte w teatrze. No i planujemy solowe koncerty.

Czy robicie coś dla innych?

- Tak. I tu chyba czas na optymizm. Robimy zakupy dla starszych osób. I znajomych na kwarantannie. Udzielamy się w "Widzialnej ręce Trójmiasto", gotujemy dla innych, szyjemy maseczki, jesteśmy psychoterapeutami naszych przyjaciół, ale zachowujemy się także odpowiedzialnie - staramy się nie wychodzić z domu, nie kontaktować się z osobami trzecimi, nosimy rękawiczki, maski itd. Jako osoby prywatne odkrywamy w sobie dawno uśpione pokłady humanitaryzmu, które nam po prostu uciekły w tym codziennym wyścigu z czasem, poznajemy naszych sąsiadów, zaprzyjaźniamy się z własnymi dziećmi, naprawdę tęsknimy za rodzicami i zaczynamy doceniać to, czego nigdy dotąd nie docenialiśmy, bo wydawało się to oczywistością. Nagle jesteśmy dla innych ludzi, nagle postrzegamy tych, którzy byli dotychczas transparentni. Jesteśmy wszyscy w dupie, wszyscy nie wiemy, co dalej, sami nie mamy pieniędzy, ale stać nas na hojność, jesteśmy nagle zdyscyplinowani, uprzejmi, uczynni. Da się. I to przez rekordowo długi czas wśród tych wszystkich naszych dotychczasowych narodowych tragedii, które nas na moment pacyfikowały.

To jak najbardziej napełnia mnie jednak optymizmem na przyszłość. Bo mam olbrzymią nadzieję, że wyjdziemy z tego kryzysu nie tylko cało, ale mądrzejsi i lepsi, że będziemy mieli odrobioną lekcję, że świat się nie zawali, jeśli na moment się zatrzymamy i zwrócimy uwagę na potrzeby drugiego człowieka. A kiedyś przyjdzie znowu czas i na sztukę w teatrze, z aktorem na scenie i pełną widownią. I jeśli ona właśnie o tym wszystkim będzie opowiadała, to nie trzeba się o nią martwić.

***

Fundacja Teatru BOTO została założona w 2010 roku w Sopocie przez grupę zapaleńców pragnących realizować odważne, nowoczesne i podejmujące dialog ze współczesnym widzem projekty artystyczne. Projekty, które nie zawsze znajdą miejsce w dużych instytucjach. Prócz zrealizowania szeregu spektakli, do najważniejszych działań fundacji należy organizacja festiwalu i rezydencji artystycznej Sopot Non-Fiction - interdyscyplinarnego przeglądu, poświęconego teatrowi dokumentalnemu, który łączy literaturę faktu, teatr i media - projektu, który poprzez prezentację spektakli, organizację warsztatów oraz otwartych debat z teoretykami i praktykami z całego kraju ma na celu umożliwić widzom świadomy odbiór i ocenę wydarzeń na styku teatru offowego i teatru głównego nurtu. W marcu 2016 r. otworzyliśmy przy ul. Boh. Monte Cassino 54B w Sopocie siedzibę, w której mieści się teatr i baroteka BOTO. za i więcej: http://boto.art.pl/index.php/fundacja/

---

Adam Nalepa - reżyser, absolwent Teatrologii, Filmografii i Historii Starożytnej Uniwersytetu Ruhry w Bochum. Podczas studiów pracował jako felietonista i krytyk teatralny, w latach 2002-2005 piastował etat asystenta reżysera w Düsseldorfer Schauspielhaus, gdzie debiutował także jako reżyser własną adaptacją Komendianta Thomasa Bernharda. Ukończył również studia w klasie fortepianu w Darmstadt.

Dyrektor artystyczny Fundacji Teatru BOTO dla której wystawił prapremierę sztuki Jakuba Roszkowskiego Zielony mężczyzna, NORD-OST Torstena Buchsteinera, Całoczerwone Małgorzaty Szczerbowskiej, Podróż do Buenos Aires Amanity Muskaria, a także TWOJA MAĆ! One Woman Show wraz z Karoliną Piechotą.

W 2007 roku otrzymał propozycję inscenizacji światowej prapremiery Blaszanego Bębenka z okazji obchodów 80-tych urodzin Güntera Grassa w Teatrze Wybrzeże, z którym współpracuje od tego czasu. W Gdańsku wyreżyserował m.in. Kamień Mariusa von Mayenburga, Nie-Boską komedię Zygmunta Krasińskiego, Czarownice z Salem Arthura Millera, Marię Stuart Friedriecha Schillera. Poza tym wystawił w warszawskim Laboratorium Dramatu prapremierę Sex Machine Tomasza Mana, w krakowskim Starym Teatrze Chłopców Stanisława Grochowiaka, w Kaliszu Kupca weneckiego według Williama Shakespeare'a. W 2015 wyreżyserował w Teatrze Muzycznym im. Danuty Baduszkowej w Gdyni spektakl Mały książe. Końcówka na podstawie dzieła Antoine de Saint-Exupery, a także w 2018 Krwawe gody, spektakl dyplomowy w gdyńskim SWA.

Jest wielokrotnym laureatem nagród teatralnych, m.in. Marszałka Województwa Pomorskiego (2008, 2012, 2014), Miasta Gdańsk (2008, 2012, 2014), Miasta Sopotu (Sopocka Muza 2014), Splendor Gedanensis (2014) oraz Sztormu Roku Gazety Wyborczej (2014).

Za i więcej: http://boto.art.pl/

---

Na zdjęciu: Adam Nalepa i Sylwia Góra Weber

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji