Artykuły

Wypełnić pustkę

Można rzec, że "brak" to słowo klucz do pierwszych dwóch etiud (z serii trzynastu), przygotowanych przez studentów drugiego i trzeciego roku reżyserii krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych z zespołem Starego Teatru, pod hasłem "Młodzi w Starym online". W dobie samoizolacji młodzi artyści sięgają do wielkich dzieł literatury, by w półgodzinnych wypowiedziach zastanowić się nad więziami międzyludzkimi, jaką rolę w obecnej sytuacji pełni nadzieja, tęsknota, czy uda się zorganizować świat na now - pisze Katarzyna Bekielewska z Nowej Siły Krytycznej.

Przewodnicy

Fragmenty "Domu dziennego, domu nocnego" Olgi Tokarczuk wykorzystane przez Annę Mazurek mocno zapadają w pamięć, mogą być kluczem do interpretacji całej powieści. Na ekranie sześć kadrów. Pierwszy z lewej u góry "zamieszkują" meble i kwiat, na końcu zjawia się kot. Główna bohaterka (w środkowym okienku) inicjuje akcję: przykleja na ścianie zdjęcia, zagospodarowuje przestrzeń wokół. Postać zbieraczki cudzych snów grana przez Aleksandrę Nowosadko pełni także rolę narratora, rozmyśla usuwając się nieco na bok, by po chwili powrócić do akcji. Snuje na przykład rozważania na temat sąsiadki w kadrze po prawej stronie, Marty (Ewa Kolasińska).

Reżyserka eksponuje zdanie Marty: "To, że coś przeżyłam, wcale nie znaczy, że poznałam tego znaczenie". Zwraca w ten sposób uwagę, że samo doświadczenie nie przynosi rozwiązania, a powiedzenie, że wszystko ma jakiś sens, w czasie pandemii zostało poddane w wątpliwość. Czy to, że znaleźliśmy się w zamknięciu, boimy się o zdrowie i życie swoje i najbliższych zmieni nasze postępowanie na lepsze? A może wrócimy do starych nawyków, tym samym okaże się, że czas spędzony z dala od rodziny i przyjaciół został zmarnowany? Spostrzeżenie Marty mówi o braku w człowieku predyspozycji do podjęcia wysiłku zrozumienia, co się dzieje dookoła. Zostawiamy to na później, licząc, że samo się rozwiąże. Tym silniej działa czynność zbierania snów. Ta postać działa, chce wiedzieć, odkryć istotę, a sny, paradoksalnie, zdają się być prawdziwsze od rzeczywistości, niosą sensy. Teraz wszystko wydaje się nierealnie, jest jak wytwór podświadomości. Marta powiedziała, że sny są "wybuchającymi w głowach ludzi światami". Tak wygląda nasza teraźniejszość. Książka Tokarczuk została wydana w 1998 roku, ale dziś słowa Marty - "Teraz są na wszystko promocje, to pewnie i sny potaniały" - przyprawiają o dreszcz.

W rozmowie sąsiadek pada jeszcze jedno bardzo aktualne stwierdzenie, że w obecnej sytuacji nie trzeba wychodzić z domu, żeby poznać świat. Wystarczy przeszukać intrenet i odbyć wirtualny spacer. Podróżowanie odbywa się za pomocą laptopa, smartfona lub tabletu, w czterech ścianach. Odczuwamy jednak brak fizyczności świata. Tak samo dzieje się w kontaktach z człowiekiem. Możemy zdzwonić się na Skypie, Zoomie, Messengerze, nowe technologie powstają, by zaspokoić potrzeby ludzi, lecz to nie to samo, co ciepło dłoni, uśmiech lub grymas smutku na twarzy bliskiej osoby.

"Nigdy nie miałabym w sobie żadnego lęku, nie bałabym się śmierci. Cóż to jest śmierć, myślałabym, jedyne, co ci mogą zrobić, to oderwać cię od ziemi, poszatkować, usmażyć i zjeść". Tak Marta opowiada o grzybie, którym chciałaby być. Ten cytat w opisie etiudy oddaje lęki współczesnego człowieka. Jednak nikt z nas grzybem nie jest, większość pragnie żyć jak najdłużej, przejmuje się swoim losem i nie chce być od tak wyrwany z ziemi, boi się stracić grunt, bo nie będzie wiedział, jak się zachować.

Powiązania między bohaterami wyglądają na rodzinne: Marta rozmawia z sąsiadką jak z córką, a do Marka Marka (Stanisława Linowskiego) mówi jak do syna. Ewa Kolasińska jest tak autentyczna, że nie sposób nie skojarzyć jej z matką. Mówi, co myśli, ale wymianę zdań prowadzi w sposób dyscyplinujący rozmówców, z domieszką uszczypliwości w przypadku Marka Marka. W książce narratorka dowiaduje się o jego istnieniu od mieszkańców Piętna, w etiudzie chłopak pojawia się jako zagubiona dusza. Słysząc, czym zajmuje się główna bohaterka, postanawia sprzedać jej swój sen. Chłopak w istocie jest niczym każdym z nas, strach pasożytuje na jego ulatniającej się energii, lęk nie daje mu żyć, jest zakładnikiem własnej psychiki. Marek Marek mówi, że łatwo jest zasnąć, kiedy jest ciemno, a budzić się, jak jest jasno. Teraz jednak wszystko się odwróciło, najnormalniejsze czynności przychodzą niezwykle trudno.

Kadr Marka Marka znajduje się w prawym dolnym rogu ekranu. Podczas rozmowy z kolekcjonerką snów stoją blisko kamery. Ton, w jakim Linowski mówi jest niepokojąco spokojny, akcentuje to wycofanie bohatera. Po zakończeniu rozmowy oddala się, siada do komputera, przestaje go obchodzić to, co dzieje się za jego plecami. Widz odnosi wrażenie, że podgląda chłopaka, ponieważ pozostałe bohaterki prowadzą dialog wprost do kamery i ulegamy iluzji bezpośredniego z nimi kontaktu.

W lewym górnym rogu pojawia się kobieta (Beata Malczewska), która robi peruki. Aktorka maluje na twarzy dziwny wzór, nie przestaje mówić, uosabia swoje przepowiednie, jest niczym szamanka, ma dziwne poglądy chociażby dotyczące włosów, że po ścięciu dalej żyją. Pyta, czy to, co mówi, jest ciekawe, na co Marta bez przekonania kiwa głową. Pojawienie się perukarki przełamuje klimat etiudy, wprowadza niepokój. To bohaterka wymyślona przez Annę Mazurek, która w ten sposób rozbiła postać książkowej Marty.

W okienku na dole po lewej stronie widzimy grającą na mandolinie, milczącą dziewczynę, jej muzyka dopełnia nastroju spektaklu. Podczas zmiany oświetlenia na chwilę jej okienko przeskakuje w górę, a pusty pokój z kwiatem i kotem pojawia się na środku dolnego rzędu. Zmiana oświetlenia nie ingeruje w płynność dialogu, zupełnie jakby nie było ważne, czy trwa dzień, czy noc - czas traci rangę. Podczas nocy wydarza się jednak coś ciekawego, milcząca dziewczyna tańczy w dyskotekowych światłach. Jej ruchy są nieskrępowane, niesie ją wewnętrzna ekspresja, jest sama w swoim świecie. Nastaje dzień, nadal jest sama, pozostali wylogowali się.

Spektakl zaczyna się od umieszczania na ścianie zdjęć przez narratorkę. Może miała powstać struktura nieba, o której rozmawiają kobiety? W finale na ścianie zostało tylko jedno zdjęcie, nie sposób powiedzieć, co na nim jest.

Utracona bliskość

Etiuda Zofii Gustowskiej oparta na "W poszukiwaniu straconego czasu" zaczyna się niewinnie i tajemniczo. Na ekranie dziewczyna od odsłoniętych ramion w górę. Włosy związane, w uszach słuchawki, rozchylone usta delikatnie błyszczą Alicja Wojnowska mówi szeptem dość długi monolog, początkowo można się poczuć znużonym. Ale jest w tym cel - wprowadzenie melancholijnej atmosfery, intymności do rozmowy.

Wzięcie na warsztat obszernego cyklu powieściowego Marcela Prousta wymagało od reżyserki odwagi, udało się jej jednak zmieścić w etiudzie nie mało z jego sensów. Chociaż początek kojarzy się z tęsknotą Swana za panią de Guermantes, czy erotycznymi doświadczeniami z Albertyną, akcent pada na brak bliskości z naprawdę ważną osobą.

Mężczyzna (Bolesław Brzozowski) i kobieta (Beata Paluch) wymieniają spostrzeżenia. Leżąc bądź wpółleżąc rozmawiają w pozornie dziecinny sposób. On mówi, że patrzy "na" nos, "na" oczy, natomiast ona dopytuje, czy patrzy "w" oczy. Niby mała różnica, a daje do myślenia. Można patrzeć, ale nie widzieć. Zwracając się wprost do obiektywu, wyglądają zupełnie tak, jakby patrzyli sobie prosto w oczy, buduje się między nimi intymny kontakt. W tym momencie stajemy się obserwowani, a gdy para obejmuje wzrokiem cały ekran, czujemy się delikatnie wytrąceni z tej pozycji. Kamera jest oczami bohaterów, ale również naszymi. Nagle zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy równorzędnymi uczestnikami spotkania. Ten prosty zabieg jeszcze mocniej działa, gdy padają słowa: "Dobrze, że jesteś". Bohaterowie mówią to do siebie, ale i do nas. Nie odeszliśmy z teatru w czasie pandemii, trwamy w niewidzialnej więzi z postaciami, wirtualny świat staje się naszym wybawieniem. Czujemy się docenieni, zauważeni.

Etiuda niesie nadzieję i otuchę. Kolejnym tego potwierdzeniem jest próba zrekonstruowania dotyku. Umiejscowienie kadrów z bohaterami obok siebie umożliwia "zetknięcie" ich palców. Niewinna zabawa technologią daje wirtualny substytut dotyku, odrobinę radości, poczucie bliskości drugiego człowieka, choćby przez szybkę telefonu. Starają się odzyskać stracony czas, ten w którym nastąpiła rozłąka.

W trakcie rozmowy kobiety i mężczyzny, dziewczyna słucha, poprawia słuchawki, ma się wrażenie, jakby jej w ogóle nie było, do momentu, w którym ponownie zaczyna szeptać. Para pyta, co to było. Czują jej obecność, ale nie widzą, jest duchem wymawiającym "jej szepty". Eteryczna postać zaczyna melancholijny śpiew, nie słyszymy co wtedy mówi dwójka u góry ekranu. Wstają, każde pokazuje, jakie widoki ma dookoła - to ich okna na świat, różne obrazy, które, paradoksalnie, łączą, mimo dzielącej odległości.

Podsumowanie

Wbrew pozorom w trzydziestu minutach da się zmieścić dużo znaczeń i emocji. Krótkie formy oddają obraz rzeczywistości, w której przyszło nam żyć, kładą nacisk na róże aspekty funkcjonowania w zamkniętym świecie: tęsknotę i osamotnienie, niespójność z własnym wnętrzem, obawę o przyszłość i nadzieję, która mimo wszystko nie opuszcza bohaterów.

Projekt "Młodzi w Starym on-line" jest internetową kontynuacją przedsięwzięcia "Młodzi w Starym". Ma ono początek w projekcie b@zart, czyli w latach 2004-2005. Jego celem było (i jest) promowanie uzdolnionych adeptów reżyserii na profesjonalnej scenie. Konkurs wznowiono w 2018 roku pod hasłem "Niepodległość". Po zamknięciu teatru i AST na czas pandemii, kontynuowano pracę w domach, by z końcem kwietnia wyemitować pierwsze etiudy na platformie Zoom. Premiery można oglądać o godzinie 19.00 w poniedziałki (powtórki w środę i piątek) oraz we wtorek (powtórki w czwartek i sobotę) na kanale YouTube Starego Teatru.

***

"Młodzi w Starym on-line", Narodowy Stary Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie, Akademia Sztuk Teatralnych w Krakowie im. Stanisława Wyspiańskiego, cykl etiud pod opieka artystyczną Remigiusza Brzyka i Pawła Miśkiewicza

Olga Tokarczuk

"Dom dzienny, dom nocny"

dramaturgia: Olga Ciężkowska

reżyseria: Anna Mazurek

występują: Ewa Kolasińska, Beata Malczewska, Aleksandra Nowosadko, Stanisław Linowski

premiery: 20 kwietnia 2020

*

Marcel Proust

"W poszukiwaniu straconego czasu"

reżyseria: Zofia Gustowska

występują: Beata Paluch, Alicja Wojnowska, Bolesław Brzozowski

premiery: 21 kwietnia 2020

Katarzyna Bekielewska - studentka V roku polonistyki na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, studiuje specjalizację teatrologiczną.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji