Artykuły

Czekamy na powrót żywego teatru

- Spotkanie online zawsze jest zastępcze, nagranie nie jest istotą teatru - z Anną Koczorowską, specjalistką ds. PR w Polskim Teatrze Tańca w Poznaniu, rozmawia Hubert Michalak w cyklu "Rozmowy czasu kwarantanny" w portalu Teatrologia.info.

Hubert Michalak: 4 marca, tydzień przed ogłoszeniem zamknięcia teatrów, celebrowaliście wmurowanie kamienia węgielnego pod nową siedzibę. To było długo wyczekiwane wydarzenie dla Polskiego Teatru Tańca. Szybko jednak okazało się, że jednocześnie jest ono w najbliższym czasie ostatnim wydarzeniem, możliwym przy tak dużym zgromadzeniu ludzi. W jakich działaniach przeszkodził wam COVID-19?

Anna Koczorowska: Musieliśmy zrezygnować z naszych spektakli wyjazdowych, zarówno tych prezentowanych w ramach Polskiej Sieci Tańca, jak i zaproszonych w ramach festiwali czy występów gościnnych. Wszystko to działo się stopniowo: na początku nie byliśmy pewni, które z wydarzeń zostały odwołane definitywnie, a które tylko przesunięte. Niektóre zostały zawieszone, nie było wiadomo czy się odbędą w późniejszym terminie czy raczej definitywnie zostaną odwołane - wiele osób i instytucji intensywnie pracuje teraz nad przeniesieniem swoich imprez. Sytuacja sanitarna jest niepewna. Nie do końca wiadomo, które wydarzenia jednak się odbędą, a które na pewno nie. Tym, co najlepiej zapamiętamy z początków pandemii będzie niepewność.

HM: Pamięta pani, które wydarzenia musieliście odwołać jako pierwsze?

AK: Nie odbył się wyjazd na XXVIII Olsztyńskie Spotkania Teatralne z przedstawieniem "Fabula rasa", musieliśmy też odwołać prezentację "Obiecanej ziemi obiecanej" w Nowej Soli. Natomiast chronologicznie pierwszym wydarzeniem odwołanym pomimo zaawansowanych przygotowań była wizyta w Koszęcinie z przedstawieniem "Żniwa" w reżyserii Igora Gorzkowskiego, z choreografią Iwony Pasińskiej. To spektakl nawiązujący do obrzędów agrarnych i folkloru muzycznego, wzbogacony o polskie pieśni tradycyjne w opracowaniu i wykonaniu Adama Struga. 19 marca mieliśmy zagrać ten tytuł we współpracy z Zespołem Pieśni i Tańca "Śląsk" im. Stanisława Hadyny - tancerze i wokaliści z koszęcińskiego zespołu mieli wystąpić wspólnie z nami. Na tydzień przed wyjazdem okazało się, że do prezentacji nie dojdzie.

HM: Spoglądając na waszą internetową działalność wydaje się, że mimo obostrzeń PTT prężnie działa w sieci skutecznie przenosząc tam działalność. Zrezygnowaliście z rozwiązań takich jak odświeżanie archiwów i prezentowanie nagrań przedstawień, które spadły z afisza. Za to w udany sposób zmieniliście medium.

AK: Rzeczywiście nie udostępniamy archiwów. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności możemy prezentować nasze nowe, wciąż grane spektakle. Tak się ułożyło, że w TVP Kultura odbyły się podczas pandemii telewizyjne premiery dwóch przedstawień z bieżącego repertuaru. W krótkim odstępie pokazane zostały: "45" w choreografii Jacka Przybyłowicza oraz wspomniane "Żniwa". Zaraz po emisji w telewizji nagrania znalazły się na platformie VOD Telewizji Polskiej, można je oglądać w Internecie. Mam jednak nadzieję, że gdy już to będzie możliwe, publiczność przyjdzie do nas by zobaczyć te i inne widowiska na żywo. Oglądanie żywego teatru to jednak niepowtarzalne doświadczenie. Zresztą, co warto podkreślić, przedstawienie "45" ma również swoją część site-specific, która jest możliwa do zrealizowania wyłącznie w przekazie teatralnym: w jej trakcie tancerze wchodzą pomiędzy publiczność, która z kolei otacza tancerzy. Tego nie skamerujemy, po takie doświadczenie warto powrócić do teatru, bo spotkanie on-line zawsze jest zastępcze, nagranie nie jest istotą teatru. Natomiast właśnie z myślą o naszych odbiorcach w Internecie przygotowujemy co roku krótkometrażowe filmy tańca - dostępne bezpłatnie na Vimeo, bez wychodzenia z domu.

HM: To być może najlepszy moment na przypomnienie takich materiałów.

AK: Zależy nam na tym, by do nich powracać i je odświeżać. Organizowaliśmy m.in. wspólne oglądania tych produkcji - jak "Toporzeł" - na Facebooku, żeby choć w taki sposób, w czasie gdy jesteśmy zachęcani do pozostania w domach, dać widzom namiastkę bycia razem.

HM: Myśląc o przenoszeniu działalności do sieci miałem na myśli również i to, że PTT starał się uruchomić swoich odbiorców i skłonić ich do interakcji.

AK: Każdy z tych pomysłów ma swoją historię. Zacznę od tego, że planowana współpraca z zespołem z Koszęcina, o której mówiłam, miała mieć kontynuację w ramach tegorocznego Międzynarodowego Dnia Tańca. Zamierzaliśmy w ramach wydarzenia Narodowe tańczenie ruszyć ulicznym korowodem w okolicy naszej nowo powstającej siedziby przy ul. Taczaka. Taneczny korowód miał nawiązywać do polskich tańców narodowych. Poloneza, który był tegorocznym pomysłem, mieli wykonać nasi tancerze wspólnie z zespołem z Koszęcina właśnie. Chcieliśmy też, by dołączyli do niego mieszkańcy Poznania. Z wiadomych powodów przenieśliśmy wydarzenie do sieci. Korowód w specyficznym, bo facebookowym wydaniu rozpoczęliśmy specjalnie na tę okazję przygotowanym materiałem filmowym z udziałem artystów, dziennikarzy, sportowców - zależało nam na różnorodnym przekroju społecznym. Zaprosiliśmy widzów, by dołączali do nas przy pomocy komentarzy.

HM: Jak rozumiem chodziło o zamieszczanie w komentarzach własnych wykonań poloneza?

AK: Tak, przy czym ważne było, by był to polonez wykonany w taki sposób, w jaki dana osoba ten taniec czuje i rozumie. Pojawiły się wersje kanoniczne, ale też free-stylowe. Dołączyły do nas zespoły na co dzień praktykujące ten taniec, np. Cracovia Danza, Poloneziaki z Bielawy czy poznański Zespół Pieśni i Tańca Łany. Udało nam się uruchomić to, o co od samego początku chodziło: indywidualną interpretację poloneza, osobiste podejście do niego. Próbowaliśmy mimo utrudnionych warunków wciągnąć do wspólnego tańczenia jak najwięcej osób zachęcając naszych internetowych odbiorców, by trochę się poruszali.

HM: Narodowe tańczenie on-line to jednak nie jedyna wasza próba uruchomienia publiczności.

AK: Rzeczywiście, nie jedyna. Innym pomysłem było przedsięwzięcie zatytułowane #szczęścietańca. Wiadomo, że taniec oprócz tego, że jest bytem scenicznym, ma również swoją funkcję terapeutyczną. Od lat działa na świecie nurt choreoterapii podkreślający, że warto tańczyć dla zdrowia psychicznego, dla rozładowania stresu i napięcia. Uznaliśmy, że może powstać z tej myśli ciekawa propozycja na trudny czas, w którym nie powinniśmy wychodzić z domu. Postanowiliśmy przypomnieć, że taniec może dać relaks, rozluźnienie i szczęście wtedy, kiedy o takie jakości życia dużo trudniej. Zachęcaliśmy naszych odbiorców, by nagrali filmy, w których pokażą radość płynącą z tańca - i takie nagrania się pojawiły. Wierzymy, że nasza propozycja przyniosła publiczności radość płynącą z samodzielnego przeżywania tańca, taki był cel.

HM: W sieci zaistniał również wasz cykl rozmównic teatralnych.

AK: To prawda, już kilka z nich odbyło się w warunkach pandemii. Najświeższa, którą zatytułowaliśmy "Taneczność teatru", odbyła się w ramach obchodów Dnia Teatru Publicznego i była dwuczęściowa. 18 maja przeprowadziliśmy rozmowę o obecności ruchu w różnych typach teatru: dramatycznym, operowym czy plenerowym. Udało nam się przemieszać ze sobą estetyki, środowiska i pokolenia stykając na przykład Henryka Konwińskiego, reprezentującego starsze pokolenie reżysera teatralnego, baletowego i dramatycznego, z Wojtkiem Ziemilskim, tak różnym od niego artystą poruszającym się pomiędzy gatunkami teatralnymi. 23 maja spotkamy się z Paniami Natalią Korczakowską, Jadwigą Majewską, Weroniką Pelczyńską i Weroniką Szczawińską. Będziemy kontynuować dyskusję o fizyczności we współczesnym teatrze, w którym komponowany ruch oraz świadomość ciała pełnią bardzo istotną rolę, co przekłada się na silną współpracę reżyserek i reżyserów z choreografami i choreografkami, zwanymi też ruchmistrzami czy ekspertami scenicznego ruchu. Naszym celem w cyklu "rozmównic" jest pokazanie licznych sposobów rozumienia ruchu, zmian w myśleniu o nim na różnych polach. Nie chcemy rezygnować z tych spotkań, refleksja twórcza jest dla nas bardzo ważna, a również nasza widownia ceni sobie te spotkania.

HM: No właśnie - jakie są komunikaty zwrotne od publiczności? Czy widzowie PTT oczekują momentu ponownego spotkania w teatrze?

AK: Jest wiele osób, które chętnie by zobaczyło nasze spektakle znowu na scenie, ludzie czekają na ten moment. Sam pan wie, że jest dość dużo oferty pokazów on-line, wydaje mi się nawet, że pojawił się odruch zmęczenia tymi propozycjami. Trudno wyważyć, gdzie tu się pojawia granica pomiędzy potrzebą kontaktu ze sztuką a zmęczeniem, to zawsze indywidualna kwestia. Nasi wierni widzowie są z nami cały czas, jednak również oni, podobnie jak my, wyczekują powrotu normalności. Nie znaczy to, oczywiście, że propozycje on-line są dla nich nieciekawe. Kłopot raczej w tym, że są teraz jedyną możliwą opcją. Nie ma wyboru między filmem czy teatrem, wszystko uwspólniło się do jednego medium. Dla odbiorców to jest przecież także swego rodzaju ograniczenie: wszyscy jesteśmy skazani na pewien z góry określony rodzaj kontaktu, zostaliśmy pozbawieni wyboru. Fakt, że jest dużo tych propozycji i że można do nich wracać jest bez wątpienia walorem. Jednak nie ukrywam, że niecierpliwie czekamy na powrót żywego teatru. Działalność filmowa czy wydawnicza, choć są ważne, nie należą do naszej działalności podstawowej. Główny nurt to żywe spotkanie z widzem.

HM: A jak pani myśli - jaka będzie teatralna rzeczywistość PTT po ustaniu pandemii? Prowadzicie rozmowy w zespole? Macie plany, założenia, pomysły?

AK: To bardzo otwarty temat. Od dzisiaj można w teatrach wrócić do prowadzenia prób, jednak nie do końca wiadomo na jakich zasadach. W teatrze tańca próba oznacza mnóstwo wzajemnego kontaktu między tancerzami: zmniejszania dystansu, dotyku, cielesnej bliskości. Inaczej jest np. w teatrze dramatycznym: tam kontakt fizyczny między aktorami nie jest aż tak nieustanny, można go też przereżyserować - i to często bez straty jakości artystycznej spektaklu. My teraz jednak zmagamy się z problemem interpretacji przepisów. Teatr tańca pracuje inaczej niż teatr operowy czy dramatyczny, dla nas pytanie o metodę powrotu do prób to ważna kwestia organizacyjna. Od odpowiedzi na nią uzależniamy kolejne działania, jednak nie umiem - ja czy ktokolwiek inny - określić czy chociaż przybliżyć rodzaju tych działań. Może coś zmieni się w najbliższych dniach: wiem, że tancerze mają omawiać obostrzenia sanitarne z dyrekcją. Jednak jeszcze trzy dni temu rozmawiałam z panią dyrektor, wówczas wciąż nie było wiadomo jakiego typu mają być obostrzenia w teatrze tańca.

HM: A jak pracuje obecnie pion administracyjny?

AK: Przez pewien czas pracowaliśmy zdalnie, później rotacyjnie w siedzibie, to znaczy jedna osoba z działu pełniła dyżur, pozostali zdalnie wykonywali swoje obowiązki. Potem według instrukcji z zachowaniem wszystkich obostrzeń (dystans, odkażanie itd.) wróciliśmy do pracy w naszych biurach. Na szczęście jednak, i warto to zaznaczyć, budowa nowej siedziby Polskiego Teatru Tańca przy ul. Taczaka 8 w Poznaniu trwa. Wiemy już na pewno, że premiera inauguracyjna będzie miała miejsce nie w listopadzie, jak wcześniej planowaliśmy, ale grudniu. To jednak tylko kilka tygodni opóźnienia - wszystko wskazuje na to, że jeszcze w tym roku otworzymy teatr.

HM: To dobra wiadomość w zalewie niepokojów. A co planujecie na inaugurację - jeśli to nie tajemnica?

AK: To nie sekret: premierą inauguracyjną ma być "Kurka wodna albo czysta forma" wg Witkacego w reżyserii Igora Gorzkowskiego, z choreografią dyrektor PTT, Iwony Pasińskiej. Nie wiemy jeszcze, czy pokaz odbędzie się na żywo czy on-line, ale termin i twórców znamy. Przedstawienie będzie łączyć w organiczną całość wszystkie środki wyrazu, jakie będą w naszym zasięgu: ruch, gest i żywe słowo.

18 maja 2020

---

Na zdjęciu: "45" w choreogr. Jacka Przybyłowicza, Polski Teatr Tańca

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji