"Zemsta" Fredry
Jeszcze rok temu oglądałem w Legnicy "Pluskwę" Majakowskiego. Dzisiaj, kiedy zmniejszył się tam ponoć radziecki garnizon, nowy dyrektor teatru z odnowionym częściowo zespołem sięgają po wielką komedię w IV aktach oryginalnie napisaną przez Aleksandra hrabiego Fredrę. I bardzo dobrze, wypada powiedzieć, odrzucając na bok tanią symbolikę. Zemsta stanowi idealny materiał do budowania zespołu aktorskiego. Remigiusz Caban podszedł do zadania rzetelnie. Przygotował spokojny, równy spektakl. Szkoda, iż szacunek i dbałość o frazę, rytm i metr wiersza zaważyły na dowcipie i lekkości sytuacji. Aktorzy starają się uczciwie i do końca wypełnić poszczególne sceny, tymczasem jednak gubią tempo, rozciągając to, co powinno wartko płynąć. Chciałoby się zobaczyć tu zabawę, a nie ciężką pracę, radość a nie obowiązek. Najbliższy temu był Papkin (Jerzy Przewłocki), który nie zważając na smutną rzeczywistość oszukiwał i szarżował, czyli robił swoje, jak na aktora "tu i teraz" przystało.