Eroica doby styropianów
Każde pokolenie chciałoby, żeby w jego imieniu mówił Pan Cogito. Ale nie każde - mówi Piotr Siemion - na Herberta zasługuje.
W "Niskich Łąkach" autor opowiada o grupie rówieśników, którzy stan wojenny spędzają w narkotykowej lub alkoholowej nieważkości.
Ich nieco groteskowy heroizm najpierw brudzi szary, plugawy komunizm, potem lśniąca neonami Ameryka, dokąd w stanie wojennym emigrują, by ostatecznie stracić niewinność i złudzenia. Jeśli kiedykolwiek byli niewinni lub mieli złudzenia.
Bohaterami spektaklu we wrocławskim Teatrze Współczesnym są sympatyczne świry i kontestatorzy Pomarańczowej Alternatywy oraz młody angielski intelektualista, kandydat na reżysera. Przyjechał do miasta legendy Grotowskiego, a od pierwszego popołudnia musi walczyć o życie w dziwacznym świecie byłych hipisów, niedoszłych filozofów, policjantów i bandytów.
Thriller Krzystka/Siemiona otwiera scena próby do "Niskich Łąk". Reżyser zaprasza przyjaciół sprzed lat na własną wizję ich losu. Układa spektakl ze zdarzeń zapamiętanych, z dialogów posłyszanych, z własnych odczuć. Dyzio (Jerzy Senator), Carlos (Maciej Tomaszewski), Gipson (Krzysztof
Kuliński) i Lidka (Ewelina Paszkę - Lowitzsch) wpatrują się w szarość wrocławskich ulic 1983 roku, wędrują przez czyściec noclegowni Manhattanu, by w końcu zająć się interesami w wolnej Polsce.
Bohaterowie "Niskich Łąk" patrzą na samych siebie z dramatyczną świadomością, że niczego nie mogą zmienić, że nawet ich pokoleniowa legenda: konspira, punkowa muzyka i miłość mogły być tylko zgrywą. W finale wychodzą ze spektaklu-próby generalnej, rzucając do Odry gipsowe krasnale, symbol sukcesu eksportowego ich pokolenia i zarazem okrutny żart z krasnala-symbolu Pomarańczowej Alternatywy. Rwą się do życia, do kasy, do odrobiny miłości, zapominając o ideałach młodości. Trzaskają z furią drzwiami teatru.
"Niskie Łąki" zachwycą fanów sampli. Pełno tu cytatów z czarnej prozy i mocnego kina-klisze łajdaków, życiowych nieudaczników i stręczonych madonn migocą na scenie w industrialnej scenografii Ewy Wodeckiej. Można marudzić, że zbyt płaskie charaktery, że brak społecznego tła. Ale to wreszcie teatr akcji i sprawnego aktorstwa. Jeszcze nie "pulp fiction", ale blisko