Artykuły

Kreon i śmierć

Wśród nadchodzących do redakcji listów pojawiają się również opinie na temat szczecińskich przedstawień teatralnych. Oto fragment jednego z nich, dotyczącego Antygony" wystawionej w Teatrze Polskim. Przy okazji zapraszamy Czytelników "Kuriera" do wyrażania swych sądów na temat wydarzeń kulturalnych w mieście i regionie. Najciekawsze z nich - opublikujemy.

"...DOPIERO teraz, po wielu latach od czasów szkolnej lektury, przesłanie "Antygony" stało się dla mnie w pełni czytelne. Wielki mistrz dramatu, Helmut Kajzar, i szczeciński reżyser, Tatiana Malinowska-Tyszkiewicz, odległym czasowo zdarzeniom nadali bliskość i świeżość. Myślę, że spektakl ten powinni zobaczyć wszyscy, także ci o zatwardziałych sercach. Widowisko tak skonstruowane stanowi bowiem swoiste spektrum, w którym ujrzeć można zarówno siebie, jak i innych, uosobionych w kreacjach Antygony i Kreona (...)

Przed oczyma widzów rozgrywa się rodzaj sennych marzeń, będący dramatem ludzkich uwikłań, pochodnych miłości, śmierci i nieubłaganego wyroku. W szczecińskim spektaklu pokonano pewien stereotyp, konwencję, która zakłada akcentowanie tytułowej bohaterki jako postaci pierwszoplanowej oraz ukazywania Kreona jakby władcy, którego potęga (również postury) budzić musi respekt. Szczecińskie przedstawienie wysuwa na plan pierwszy Kreona, będącego jakby zaprzeczeniem dotychczasowych wizerunków: mały, niepozorny fizycznie człowiek uwikłany we własną niemoc, niepewny siebie, przerażony ogromem odpowiedzialności wynikającej ze sprawowania władzy i braku ku temu kompetencji (...) Takiemu rysunkowi sylwetki psychologicznej poddaje się właśnie Wiesław Łągiewka. Znakomicie wykreowany przez niego Kreon, jako ostatnie ogniwo nieubłaganego wyroku, jest w tym przedstawieniu - mimo spowodowanego przezeń łańcucha śmierci - postacią wzruszającą. Zwłaszcza w finale: wtulony sam w siebie, we własną bezradność i sprzeczności, pozostawiony sam sobie w otoczeniu wszechobecnej śmierci. Czyż nie widzimy takich Kreonów wokół siebie?

Spektakl wyraziście akcentuje okrucieństwo śmierci: zwłoki brata Antygony nie opuszczają sceny, samobójstwo samej Antygony i jej ukochanego oraz projekcja obrazów śmierci z filmów dokumentalnych, rzucanych w powiększeniu na prawą stronę sceny, wzmaga grozę. Epatującą ze sceny, podkreślaną znakomitą muzyką Adama Opatowicza, prowokującą jednocześnie do myślenia: czy zadawanie śmierci komukolwiek przez kogokolwiek jest godne istoty ludzkiej?

Gratuluję Teatrowi Polskiemu takiego przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji