Artykuły

Za dużo szumu wokół mojej łysej głowy

- Ten czerwony dywan jest mało ważny. Mnie bardziej cieszy to, że polskie kino się rozwija. Nie jestem filmoznawcą. Jestem aktorką, która chce grać w ciekawych filmach. I w pewnym sensie chce współtworzyć to kino - mówi KATARZYNA FIGURA podczas pobytu na FPFF w Gdyni.

Z Katarzyną Figurą [na zdjęciu w serialu TVP "Wiedźmy"] rozmawia Ryszarda Wojciechowska:

Czy już pani obejrzała film "Summer love"?

- Jeszcze nie. I spala mnie ciekawość, bo to było jedno z moich najtrudniejszych aktorskich doświadczeń. Po pierwsze ze względu na rolę, którą grałam w tym filmie. A po drugie dlatego, że graliśmy w języku angielskim. A to była wielka trudność. Chociaż dość podniecająca.

Ja się zresztą upierałam i mam to zagwarantowane w kontrakcie, że nikt nie może zastąpić mojego głosu. Uważam, że to odbieranie co najmniej połowy kreacji. Jeśli nie całej.

A praca na planie?

- Sam materiał był ciekawy, bo zmierzyliśmy się z gatunkiem bardzo nietypowym - westernem, którego my nie znamy i który jest teraz rzadko używany w światowym kinie.

Film był niedawno pokazywany na festiwalu w Wenecji.

- Co prawda, zaprezentowano go poza konkursem, ale dowiedzieliśmy się, że został ciepło przyjęty.

Ale do Wenecji pani nie pojechała?

- Byłam zaproszona do Wenecji przez reżysera Piotra Uklańskiego. Jednak nie mogłam pojechać ze względu na premierę "Sióstr" w Teatrze Dramatycznym. Bardzo z tego powodu cierpiałam. Wiele lat temu miałam okazję być na festiwalu w Wenecji z filmem Jerzego Stuhra "Historie miłosne". To było dopiero niezwykłe przeżycie. Dzięki Jerzemu poznałam tak wielkiego reżysera jak Antonioni. Otarłam się o wielki filmowy świat. Bycie w takim miejscu jest dla aktora niezwykle przyjemne. Coś z tej atmosfery mamy tutaj na festiwalu w Gdyni. To oczywiście nasza swojska Gdynia...

Ale czerwony dywan też jest.

- Ten czerwony dywan jest mało ważny. Mnie bardziej cieszy to, że polskie kino się rozwija. Nie jestem filmoznawcą. Jestem aktorką, która chce grać w ciekawych filmach. I w pewnym sensie chce współtworzyć to kino.

Dobrze, że w aktorze jest taki optymizm.

- Wie pani, ja się nigdy nie poddam. Ani pesymizmowi, ani życiu. To byłaby moja największa osobista porażka. Jakkolwiek byłoby na świecie i w życiu to myślę, że poddać się jest najgorszą rzeczą, jaką człowiek może zrobić.

Wróćmy do "Summer love". Od razu była pani zdecydowana zagrać w tym filmie?

- Kiedy przed rokiem Piotr zwrócił się do mnie z pytaniem, czy zagrałabym w jego filmie główną i jedyną rolę kobiecą, to przyjęłam tę propozycję wręcz ekstatycznie.

Spodobał się pani scenariusz?

- Zaczęłam go czytać po angielsku i już zatrzymałam się na pierwszej stronie. Przeczytałam, że pojawienie się mojej bohaterki o imieniu Woman zaczyna się od widoku jej... pośladków. Miałam zagrać kobietę czterdziestoletnią, która kiedyś była piękna, a teraz widać na jej twarzy tylko ślady tej dawnej urody. Ten opis był odarty z jakichkolwiek ozdobników, plastikowych wabików. Wybuchnęłam śmiechem. I wiedziałam, że to dla mnie. Poczułam, że to ta fala, na której chcę pracować. Że to dokładnie to, co chcę w tej chwili w życiu profesjonalnym robić.

To do tego filmu pozwoliła sobie pani ściąć włosy do gołej skóry.

- Tak naprawdę zbyt dużo szumu zrobiło się wokół mojej łysej głowy. A to nie jest najważniejsze w filmie.

Kiedy jednak taka kobieta jak pani obcina swoje blond loki...

- To jest wpisane w tę opowieść. Moja bohaterka ma na początku filmu burzę włosów. Chociaż to nie były tylko moje włosy. Dodatkowo je "spiętrzyliśmy". I ta burza złocistych loków jest jej największym atutem. Obcięcie ich ma oznaczać poniżenie jej.

Ta bohaterka jest pani jakoś bliska?

- Ja na pewno w swoim życiu wiele przeszłam. Jestem za to wdzięczna. Myślę, że człowiek, który wygodnie przechodzi przez życie, nie odczuwa go i może nawet na nie nie zasługuje. Sądzę, że po to mamy życie, żeby się tak naprawdę pomęczyć, pocierpieć. Wtedy ono ma kolor, wartość jak się te trudności pokonuje. Trzeba "Przełamywać fale", to zresztą tytuł mojego ulubionego filmu. Nie ukrywam, że zawsze mnie cieszy, kiedy na scenie czy na ekranie mam możliwość zagrania postaci, która te zmagania z losem uwidacznia.

Chciałabym zapytać o mężczyzn. Ale tych filmowych, z planu "Summer love".

- Tym głównym mężczyzną w filmie jest Bogusław Linda. Łączy nas silny związek, ale z gorzką przeszłością.

Mężczyzna po przejściach, kobieta z przeszłością....

- No tak, ale to brzmi jak z kolorowego pisma. Tych dwoje rozbitków życiowych, rozpaczliwców, próbuje coś uratować. Ale jak to bywa w życiu nie można uratować nieszczęśliwej miłości.

Muszę zapytać o drugiego mężczyznę Vala Kilmera - hollywoodzką gwiazdę, który też gra w tym filmie. Co prawda tylko nieboszczyka, ale za to krążą mity o gaży jaką otrzymał za tę rolę.

- Val Kilmer gra poszukiwanego. On się pojawia albo tuż przed moimi pośladkami albo zaraz po...

Tak czy inaczej pojawia się w dobrym momencie?

- No tak (śmieje się).

Dziękuję za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji