Życie w świecie konwencji
"Ślub" Witolda Gombrowicza w reż. Radosława Rychcika w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu. Pisze Michał Centkowski w Newsweeku.
"Ślub" Witolda Gombrowicza w reż. Radosława Rychcika w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu. Pisze Michał Centkowski w Newsweeku.
Teatr Zagłębia w Sosnowcu otworzył sezon udaną premierą “Ślubu” Witolda Gombrowicza. Wyreżyserowane przez Radosława Rychcika przedstawienie, wierne myśli autora, opowiada o tym, że nasz świat stwarza konwencja.
Opustoszała stacja benzynowa gdzieś na pustkowiu. Dwaj przyjaciele Henryk i Władzio (Michał Bałaga i Tomasz Kocuj) - po latach wracają do domu, który pod ich nieobecność stał się przydrożną karczmą. Dawna narzeczona Henryka Mania (świetna Joanna Połeć) zmieniła się w służącą, świat stanął na głowie. Spektakl Rychcika, za sprawą muzyki Braci Lisów, chwilami niepokojąco przypomina sen jak w dawnych filmach Davida Lyncha. Co tak naprawdę łączy Henryka, Władzia i Mańkę? Czy Henryk musi zdetronizować Ignacego (Andrzej Dopierała), swojego ojca, króla tej zdezelowanej rzeczywistości, aby stać się wreszcie panem samego siebie?
W tym niedługim, dobrze zagranym przedstawieniu mieszczą się wszystkie najważniejsze wątki dramatu: niepewność człowieka wykorzenionego, zamieszkującego rozedrganą ponowoczesność, nieustannie zmuszonego kwestionować znaczenia słów i gestów. W tym kościele międzyludzkim, gdzie wszystkie dawne hierarchie, pojęcia i wartości straciły znaczenie, jedyną ramą dla rzeczywistości staje się kulturowa konwencja, umowna i płynna. Twórcy spektaklu całkiem zręcznie wyzyskują też teatralność sytuacji głównego bohatera, świadomego własnej kondycji aktora, istniejącego wraz z całym (scenicznym) światem wyłącznie dzięki spojrzeniu innych - nas, widzów.