Artykuły

Odszedł Henryk Boukołowski, mój mistrz i nauczyciel teatru, u którego terminowałam długie lata (fragment)

Poznałam Go, mając szesnaście lat, na warsztatach teatralnych, które prowadził dla amatorskiego teatru w Olecku wraz z Magdą Teresą Wójcik i Bogusiem Parchimowiczem na zaproszenie Marka Gałązki - pisze Jolanta Hinc-Mackiewicz w Teatrologii.info.


Henryk Boukołowski reżyserował z najmłodszą grupą, w której się znalazłam, Antygonę Sofoklesa. To było moje pierwsze zetknięcie z „prawdziwymi” znanymi z telewizji aktorami i oczywiście bardzo chciałam dobrze wypaść. Pan Henryk zauważył to, i dając mi fragment kwestii Ismeny, powiedział: „O, przestraszyłaś się” i roześmiał się serdecznie, żeby rozbroić mój lęk, i powierzył mi tę rolę. Już wtedy wiedziałam, że odtąd teatr dla mnie to będzie Teatr Adekwatny. A imieniem ISMENY nazwałam dwa swoje wieloletnie projekty edukacji teatralnej, które wymyśliłam dla suwalskiej młodzieży, sprowadzając dla niej najlepsze według mnie zespoły, np. z Berlina Teatr Derevo czy… Adekwatny.


Po pierwszym spotkaniu przyszło zaproszenie do Warszawy i Podkowy Leśnej, gdzie z Tomkiem Wójcikiem i jeszcze jednym naszym rówieśnikiem spędziliśmy resztę tych pamiętnych wakacji, podczas których Pan Henryk powiedział, że pokaże nam tradycyjny, nieciekawy teatr i zaprosił na Sen nocy letniej Szekspira, zdaje się, że do Teatru Nowego. Wtedy już patrzyłam na teatr Jego oczyma. Dostrzegałam śmieszność kostiumów, charakteryzacji i umownej konwencji. W wypracowaniach szkolnych pisałam potem o Wielkiej Reformie Teatru…


To było zupełnie niespotykane – oboje: Magda Teresa Wójcik i Henryk Boukołowski już wtedy nawiązali prawdziwą relację z moimi rodzicami i zaofiarowali, że się mną zaopiekują, jeśli zechcę studiować w Warszawie. Pamiętam niezwykłą wizytę w Suwałkach w pierwszy dzień stanu wojennego, kiedy przyjechali (bo obiecali!) do moich rodziców po prowiant, mimo kordonów wojska i milicji, a potem następnego dnia cało i zdrowo wrócili do Warszawy. Kiedy rok później rozpoczęłam studia na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego, znalazłam w Adekwatnym swój drugi dom, a na Piekarskiej u Pana Henryka i w Podkowie Leśnej u Wójcików wsparcie, często ciepły posiłek i żartobliwy uśmiech. Ten uśmiech, Wuj Henryk, jak pozwalał mi siebie nazywać, miał dla każdego.


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji