Artykuły

Miks z Czechowa i Coelho

"Trzy siostry, dwie książki, miłość jedyna" w reż. Petera Kocana w Teatrze im. Osterwy w Gorzowie Wlkp. Pisze Dorota Żuberek w Gazecie Wyborczej - Gorzów Wlkp.

W "Trzech siostrach, dwóch książkach, miłości jedynej" słowacki reżyser Peter Kocan spróbował odważnie połączyć dwie bardzo różne opowieści i filozofie. Niestety, przeszarżował. Nie da się połączyć Coelho z Czechowem.

Adaptacja dramatu Antoniego Czechowa i bestselleru brazylijskiego w gorzowskim Teatrze im. Osterwy należy do gatunku swobodnych. Kocan połączył wątki tragicznych "Trzech sióstr" z historią pasterza Santiago, który szuka swojego szczęścia i znajduje w punkcie wyjścia.

Salon szlachecki na rosyjskiej prowincji łączył się z pustynią, piramidami i oazą. Santiago podróżuje w poszukiwaniu skarbu, siostry marzą o Moskwie - obietnicy lepszego życia. Przenosimy się nieustannie z jednego świata w drugi. Stół staje się legowiskiem pasterza, łóżko z baldachimem, na którym śpi Masza, namiotem naczelnika oazy. Sprawność w budowaniu takiej przestrzeni nie tuszuje jednak przykrego uczucia, że coś w spektaklu jest nie tak.

Alchemik lekiem na całe zło

Mamy więc "Trzy siostry" Czechowa. Dramat o nieszczęśliwych ludziach, uwikłanych w złe związki, konwenanse z ponurej rzeczywistości, której nie chcą. Wciąż liczy się to, co "trzeba" i co "wypada". Bohaterki przy życiu wizja życia we wspaniałej Moskwie, gdzie wszystko jest lepsze. Czechow kreśli dramat o niespełnieniu i marzeniu, które budzi nadzieję i ciągnie w dół, w bezsens i poczucie klęski.

Porusza dramat samotnej Olgi, która marnieje w szkole. Rozumiem rozpacz Maszy, która uczucie odnalazła dopiero siedem lat po ślubie, i to wcale nie dzięki mężowi. Rozumiem tragedię infantylnej Iriny, nie potrafiącej wejść w dorosłość. I prawie udało się autorom spektaklu pokazać dramat i niepewność, gdy napięcie zepsuł ten "Alchemik". Santiago (w tej roli Jan Mierzyński), który odpowiada na każde pytanie...

Wierszynin w spódnicy

Wątki obu utworów wciąż się przeplatają się, raz szybciej, raz w zwolnionym tempie. Podobnie jak aktorzy, co kluczą w podwójnych rolach. Tytułowe trzy siostry grają przyzwoicie Karolina Miłkowska (Masza), Kamila Pietrzak (Irina) i Edyta Milczarek (Olga). Tu rewolucji nie ma, ale Wierszynina gra... Marzena Wieczorek.

Odważny to pomysł reżysera. Miłość mężatki do żonatego oficera w czasach Czechowa mogła być tylko nieszczęśliwa, bo platoniczna. Dziś już nikogo nie bulwersują rozwody, romanse. Nie jesteśmy uwiązani konwenansami. Ale miłość dwóch kobiet? Tak - pomyślałam! To tabu. Tak, to wstrząśnie widzem. Dzięki temu zrozumie dramat dwojga ludzi, którzy nie mogą szukać swojego szczęścia razem...

Zawiodłam się, reżyser nie uwspółcześnił wątku. Wierszynin mówi jak mężczyzna, ma żonę, która ciągle grozi samobójstwem, jest dla swoich dwóch córeczek ojcem. W efekcie zamiast skandalu o lekkim zabarwieniu lesbijskim mamy dowód na to, że w gorzowskim teatrze po prostu zabrakło aktorów mężczyzn, którzy mogliby zagrać Wierszynina. Choć Marzena Wieczorek gra nieźle, to zdajemy sobie przez cały czas sprawę z tego, że jest aktorką przebraną za rosyjskiego oficera. I już sami nie wiemy, po co......

I wszystko wiadomo. Jest super.

Na pytania Czechowa - o sens życia, miłości, marzeń, o to, czy w ogóle jesteśmy, czy może tylko się nam wydaje? - odpowiedzi znajdujemy w "Alchemiku". Niestety, są kompletnie niewiarygodne w konfrontacji ze światem z "Trzech sióstr" . Irytująca, pseudomistyczna bajka jawi się tu jako skarbnica wiedzy o człowieku. I to w formie zbioru jednozdaniowych maksym, dziś chętnie próbowanych w komórkowych SMS-ach. W dramatycznych momentach części Czechowowskiej mamy nagłe cięcie i natychmiastową przeprowadzkę za pośrednictwem księgi "Alchemika" Paolo Coelho (zupełnie niepotrzebny rekwizyt) do świata pasterza Santiago, którego przygody i napotkani przezeń ludzie są... gotowym rozwiązaniem problemów Maszy, Iriny i Olgi. Dostajemy prawie że łopatologiczną wskazówkę, co robić.

W efekcie okazuje się, że nie warto wierzyć w inny, lepszy świat ani, co gorsza, marzyć. Skarb jest pod naszym stołem i doceńmy to, co mamy, bo to jest na pewno super. A jeśli myślimy, że jednak nie jest super, to okaże się, że tak nam się tylko wydaje... Bo jest super tu, gdzie jesteśmy.

Wychodzimy z teatru bez żadnego głębszego pytania, które kołacze się nam w głowach. Bo trudno pojąć, że na pytania Czechowa mógłby odpowiedzieć Coelho. Przekonywani byliśmy przez dwie godziny do alchemicznej mądrości i wizji świata, która nijak nie przystaje do naszej rzeczywistości, gdzie nie ma wielbłądów (wyciętych z kartonu), piramid (namalowanych) i pustynnych piasków (z materiału).

I za cholerę nie udaje się nam zamienić w wiatr. Ale jest przecież super.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji