Artykuły

Rodzina jak mechanizm. Rozmowa z Ulą Kijak

Jest Pani osobą bardzo młodą, ale pewnie nie jest Pani debiutantką. Co Pani wcześniej zrealizowała?

Pierwszym spektaklem był "Szczur" według opowiadania Gombrowicza w Teatrze Miejskim w Gdyni. Potem robiłam spektakl pod tytułem "Bądź mi opoką" o piłkarskich kibicach. Powstał w Gdańsku, był grany w Warszawie i teraz jeździ po Polsce. Pracowałam też w Teatrze Polskim we Wrocławiu i na Eurodramie. Ostatnio zrealizowałam "Momo" według powieści "Pogrzeb".

Jaki ma Pani pomysł adaptacyjny na "Moralność Pani Dolskiej"?

Pomysł adaptacyjny będzie wierny Zapolskiej w warstwie fabularnej, chociaż często używałam nożyczek i pojawiły się tam ostre cięcia. Było to konieczne, bo forma, na którą inscenizacyjnie się tutaj po-umawialiśmy, stanowi z jednej strony język spektaklu dla mnie, a z drugiej strony buduje świat, w którym ja widzę Dulskich.

Zależało mi, żeby skupić się na tzw. dramacie rodzinnym i na tym, co się dzieje w rodzinie Dulskich. Z tego względu zrezygnowałam z wątku z kamienicą.

Żyjemy w takim momencie, gdy bardzo ciężko jest określić jakiś system wartości. Nie ma autorytetów a podwójna moralność to nie jest kwestia zdradzania rodzinnych tajemnic, ale kompromis z rzeczywistością jako taką, z rolami rodzinnymi, społecznymi, które są nam przydzielone. Mam poczucie, że wszyscy się strasznie gubimy, zadajemy sobie pytanie jak tak naprawdę żyć i jaki system wartości przyjąć, dlatego dopisałam sześć postaci, które na swój sposób poszukują sensu życia i tej granicy dzielącej uczciwość od zakłamania. Dlatego bardzo mi zależało, by spektakl był formalny, żeby nie czytać go realistycznie, naturalistycznie. Chciałam, żeby forma opowiadała więcej i bardziej nienazywalne rzeczy.

A ile w nim takiego zacięcia społecznego i obrony rodziny jako wartości?

Zacięcie społeczne to jedno, i ono wiąże jednak z ekipą i z ich problemami. Oni są dla mnie bardzo polityczni i społeczni. Nie chciałabym bronić rodziny jako wartości, tzn. jest mi strasznie przykro patrzeć na to, że rodzina w tej chwili bardzo często okazuje się tylko tzw. "dobrym domem". Coraz częściej widzę, że jest to albo rozbita rodzina, albo trzecie, czwarte, piąte małżeństwo, albo rodzina, która jest w całości, ale bardzo na siłę. Naprawdę jest to rodzina dysfunkcyjna, która nie wypełnia zadań na niej spoczywających, nie daje dzieciom wsparcia emocjonalnego. W związku z tym, trochę jest tak, że ja nie bronię rodziny jako wartości, bronię ludzi,

którzy są uwięzieni w mechanizmie, a nie sami robią źle. To nie jest ich wina, że tak się dzieje, bo wchodzimy gdzieś w pewną konwencję społeczną, pewne role społeczne, rodzinne. Nie jest tak, że winię Dulską za to jak wygląda jej rodzina. Traktuję tę rodzinę trochę tak, jak robią to współcześni terapeuci. Rodzina to mechanizm, każdej osobie przypisano określone działanie.

Czyli kontekstem interpretacyjnym dla Pani realizacji "Moralności Pani Dulskiej" jest współczesność?

To nie jest demonstracja współczesności. Problem jak daleko można się godzić na pewien konwenans, nie jest tylko współczesny . Dziś jest on tak bardzo nasilony, bo upadły autorytety i naprawdę w bardzo wielu przypadkach gdzie nie kierują się fundamentalnymi zasadami moralnymi. Ma to być opowieść o tym, co niestety odwieczne. Forma umieszcza bohaterów w takim "wszędzie i nigdzie, zawsze i nigdy".

Wspomniała Pani, że scenografia przypomina więzienie. Czy mamy się spodziewać klatek i łańcuchów?

Problem ze scenografią polega na tym, że ona bardzo gra w tym spektaklu, bardzo się zmienia i jakby odkrywanie tego, na czym ona polega przed obejrzeniem spektaklu, jest zniszczeniem całego przedstawienia.

Dulska w tej sztuce jest po prostu kobietą, polską matką?

Dla mnie to jest w pewnym sensie nieistotne, dlatego, że naprawdę chciałam się skupić na tym, co się dzieje w tym domu, w tych czterech ścianach i w ludziach. W związku z tym nie ma to tak wielkiego znaczenia czy ona jest np. konsultantką Avon-u, czy jest pracownicą agencji nieruchomości. Jest matką, jest kobietą, jest żoną, jest w tym mechanizmie rodzinnym i to było dla mnie najistotniejsze. Jej funkcja społeczna jest nieważna, tzn. ona jest dla mnie kobietą, która pracuje.

Bohaterowie są podobni do tych z dramatu Zapolskiej?

Obsada jest zrobiona wiekowo trochę na opak. Postaci są w pewnym sensie zatrzymane w najtrudniejszym momencie w ich życiu. Pod tym względem Dulska i Dulski to nie są ludzie, którzy mają 50 - 60 lat, jakby kazała logika posiadania dwudziestoletniego syna, ale są jakby zatrzymani w tym momencie, kiedy zakładali rodzinę, w którym ustalali zasady w niej funkcjonujące, rozkręcali koło zamachowe tego mechanizmu.

Dzieci są z kolei starsze, ponieważ miałam takie uczucie, że te dzieci mają ze sobą problem. Kiedy już muszą same sobie ustalać systemy wartości, zakładają swoje rodziny, wyprowadzają się

z domu, wtedy okazuje się nagle, że ten mechanizm trzyma strasznie za plecy i nagle w wieku 30 paru lat przychodzi się do rodziców i zachowuje się jak piętnastoletnia dziewczynka. Te mechanizmy, wiążące ich schematy dobrego domu i normalnej rodziny, tak ich zatrzymują, zakleszczają. Ale tak naprawdę problem dzieciaków, młodzieży jest najgorszy wtedy, gdy nagle uświadomiają sobie, że trzymają nóż tak jak ojciec, mówią tym samym tonem o herbacie co matka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji