Artykuły

Czuła Dulska

Moralność pani Dulskiej" Gabrieli Zapolskiej to jedna z najczęściej wystawianych polskich sztuk teatralnych. W Teatrze Powszechnym za-inscenizowano ją po raz czwarty. Tym razem zrobiła to Agnieszka Glińska.

"Moralność..." przez swą popularność wymaga ostrożnego podejścia. Zapewne trudno znaleźć oryginalny klucz do tego rodzaju utworu, odkryć jego nową interpretację. Jednak celne stwierdzenia i soczyste dialogi Zapolskiej równie trafnie komentują nasze współczesne

postawy. Dlatego może szukanie oryginalnych odczytań i chwytów inscenizacyjnych nie jest potrzebne, a "Moralność pani Dulskiej" wymaga właściwego poprowadzenia aktorów i uwypuklenia dominant, żeby jak najlepiej wyrazić wprost to, co w sztuce zapisane.

Taka właśnie jest "Moralność..." Agnieszki Glińskiej - normalna. Żadnych ekstrawagancji. We wnętrzu mieszczańskiego domu, między ścianami o sztukowanych i mocno przybrudzonych tapetach spotykamy dobrze znane nam postacie. Ciekawi jesteśmy, jaka będzie ta Dulska i od pierwszych chwil uważnie śledzimy jej słowa i gesty. Dulska w wykonaniu Barbary Szczęśniak jest szorstka, okrutna, zakłamana, obsesyjnie skąpa, ale także czuta dla ukochanego syna, zapobiegliwa i zatroskana o swoiście pojęte (ale zawsze) dobro rodziny.

Ubiera się może niezbyt gustownie, ale nie jest zaniedbana. Barbara Szczęśniak stworzyła postać niejednowymiarową, sugestywną i barwną, choć może zabrakło nieco płynności w prezentowaniu rozmaitych stron jej charakteru. Poszczególne "kawałki" czasem nie bardzo się kleją. Nie ma to jednak wielkiego znaczenia. Akcja toczy się płynnie głównie dzięki dobrym rolom. Dulskiej dotrzymuje kroku doświadczona życiowo i lekko żyjąca Julisiewiczowa (w tej roli powściągliwa Barbara Lauks). Świetnie wyszła kłótnia obu pań, która doprowadza do wyjawienia sekretu Hanki i Zbyszka. Ireneusz Czop z fantazją przedstawił na poły tragiczną, na poły żałosną postać Zbyszka, rozpaczliwie usiłującego wyrwać się przeznaczeniu kołtuna. Pan Felicjan

Zbigniewa Szczapińskiego, bez słów budzi żywe reakcje widzów. Za to Kinga Zabokrzycka i Jolanta Jackowska na scenie znów są siostrami. Choćby z tego powodu tracimy zainteresowanie dla Hesi i Meli, mimo że radzą sobie nieźle.

Jedno jest pewne - publiczność bawiła się dobrze. Śmiechy wybuchały nierzadko po słowach, które tak naprawdę były dość smutnymi konstatacjami. Ale zawsze dobrze "śmiać się z cudzych nieszczęść" i "nie dostrzegać belki we własnym oku". Takie reakcje widzów najlepiej korespondują z kołtuńską filozofią głównej bohaterki wyłożoną przez Agnieszkę Glińską w przedstawieniu, które choć trudno nazwać odkrywczym, z pewnością jest zajmujące i świeże.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji